Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Suski wspiera nauczycieli. A my?

Postępujące od lat upokarzanie nauczycieli doprowadziło pokorny zazwyczaj lud nauczycielski na skraj rozpaczy. Postępujące od lat upokarzanie nauczycieli doprowadziło pokorny zazwyczaj lud nauczycielski na skraj rozpaczy. Łukasz Cynalewski / Agencja Gazeta
Był łaskaw poseł-minister Marek Suski ocenić – w kontekście zapowiadanych przez nauczycieli strajków – jako „niedużą” różnicę w zarobkach nauczycieli i posłów. Prowokacyjne wypowiedzi dygnitarzy PiS tylko zachęcają do strajkowania.

Poseł-minister Marek Suski, szef gabinetu premiera, dostarcza opinii publicznej niezliczonych uciech, dzięki czemu staje się coraz bardziej sławny, rzucając niemało filuternego światełka na urząd premiera i inne dość ciemne połacie swojej partii. Performance z uprowadzeniem tablicy prawdy sprzed gabinetów sejmowych PO jak nic przyczynił się do upowszechnienia w szerokich kręgach partyjnych i bezpartyjnych wiedzy na temat biznesowo-politycznego układu z Jarosławem Kaczyńskim w centrum. Ostatnia krotochwila może być jednak jeszcze bardziej niszcząca dla PiS, dzięki czemu warto rozsławiać imię posła Suskiego (Marek mu jest). Czym więcej Suskiego w mediach, tym większa moc jego samobójczych strzałów.

Pensje nauczycieli i posłów jednak się różnią, panie ministrze Suski

Był łaskaw poseł-minister Suski ocenić – w kontekście zapowiadanych przez nauczycieli strajków – jako „niedużą” różnicę w zarobkach nauczycieli i posłów. Jak powiada, „nauczyciele mają 8 tys. zł brutto pensji podstawowej, więc jeśli nauczyciel dyplomowany ma z kawałkiem 5 tys. brutto, to jest to nieduża różnica między posłem a nauczycielem”. Pal sześć, że te liczby są po prostu nieprawdziwe, bo poseł z dietami i dodatkami dostaje do ręki ponad osiem tysięcy miesięcznie (bardzo mało!), a nauczyciel z dużym stażem ponad dwa razy mniej – zadziwia, że 60-proc. i wyrażająca się kwotą 3 tys. zł różnica w uposażeniu to w ocenie członka rządu różnica nieduża.

No to jak trzy tysiące to niedużo, to w czym problem? Przecież nauczyciele chcą tylko tysiąc złotych podwyżki. Toż to tylko jedna trzecia z „niedużo”! A więc mało, malutko, ledwie co. No niech pan poseł-minister nie będzie taki małostkowy i sknera, i już tego tysiączka nie żałuje. Co to dla pana posła-ministra taki mały tysiączek? Bądź pan człowiekiem, panie pośle-ministrze Suski.

Czytaj także: O co walczą polscy nauczyciele?

Arogancja PiS wobec nauczycieli w kampanii się nie opłaci

Wypowiedź Marka Suskiego świadczy o panice i bezradności, jakie zapanowały na dworze Jarosława. Bezmyślna arogancja kryje w sobie bowiem lęk, na który jest infantylną odpowiedzią. A przecież każdy podręcznik socjotechnik poucza, że gdy zaczyna się rozdawać kiełbasę wyborczą, to wyciągają się kolejne ręce po kolejne porcje. Bo skoro dają, to widać, że mają. Ordynarne przekupstwo wraca teraz do PiS jak hinduska karma, za przeproszeniem. Można to było przewidzieć, czyż nie?

Prowokacyjne wypowiedzi dygnitarzy PiS (efekt pleonazmu zamierzony) rozsierdzają nauczycieli i zachęcają ich tylko do strajkowania. PiS liczy już tylko na powszechne niezadowolenie rodziców oraz na to, że znajdzie wystarczająco wielu łamistrajków, żeby przeprowadzić egzaminy. Przeliczy się. Tym razem strajk jest poważny, nie załatwią go „pisowscy” nauczyciele oraz 500 plus do nauczycielskiej pensji. Trzeba będzie dać przynajmniej 600–700 oraz zgodzić się na jakiś program naprawczy oświaty. A może i to nie wystarczy...

Czytaj także: ZNP w sporze zbiorowym

Nauczyciele na skraju rozpaczy – standardy w oświacie jak za II RP

Siłą nauczycieli jest dziś powszechne niezadowolenie z kumulacji roczników w nowych liceach, a więc dramatyczne skutki głupiej reformy likwidującej gimnazja. Postępujące od lat upokarzanie nauczycieli, degradacja prestiżu tego zawodu oraz nieznająca umiaru klerykalizacja i ideologizacja szkolnictwa, dawno już przekraczająca skalę znaną z czasów PRL, a za to zbliżająca się do standardów II RP, doprowadziły pokorny zazwyczaj lud nauczycielski na skraj rozpaczy. Ich strajk, owszem, wywołany został wciąż niespełnionymi obietnicami solidnych podwyżek płac, lecz jego prawdziwym paliwem są postępująca frustracja moralna i coraz trudniejsze warunki pracy nauczycieli.

Jeszcze przed ćwierćwieczem nauczyciel to był ktoś. Jednak od wielu lat pochyla się jak to drzewo, wciąż bardziej i bardziej, by mogły wskoczyć na niego wszystkie kozy z okolicy: księża, dyrektorzy, kuratorzy, rodzice, a na końcu dzieci. Musi od rana uważać, żeby nie powiedzieć czegoś, co się nie spodoba a to księdzu, a to dyrekcji, a to uczniowi bądź rodzicom. Wszystkim musi schlebiać, wszystkim dogadzać, wszystko znosić bez szemrania, no i oczywiście wszystkim dzieciom dać zaliczenie, bo jak nie, to będzie miał okoliczność ze wściekłymi rodzicami i niezadowoloną dyrekcją, a widmo redukcji kadr wyszczerzy się do niego swym szczerbatym uśmiechem.

Czytaj także: Strajk nauczycieli ma być uciążliwy

Trzeba wspomóc nauczycieli, wspólnie obalić reżim

Degradacja szkoły osiągnęła już taki poziom, że tylko rewolucja organizacyjna i programowa może uratować polską edukację. Narodowo-katolicka zapamiętałość, połączona z postępującym brakiem dyscypliny i upadkiem autorytetu nauczyciela spowodowały, że szkołą pogardzają już wszyscy – łącznie z tymi, którzy w nich pracują. Strajk nauczycieli jest do cna polityczny – to wołanie wielkiej grupy obywateli o ratunek dla jednego z najważniejszych systemów społecznych i instytucjonalnych, jakim jest edukacja. To strajk godnościowy, który – jeśli zostanie przeprowadzony świadomie i odpowiedzialnie – może przerodzić się w masowy opór społeczeństwa przeciwko reżimowi, pomagając w jego obaleniu w jesiennych wyborach.

Mam nadzieję, że przywódcy znajdą w sobie dość mądrości i odwagi, aby podjąć to wyzwanie, i nie dadzą się omamić i zaszantażować rzekomą niedopuszczalnością nadawania strajkom politycznych konotacji. Jednak żeby strajk nauczycielski się udał i nie skończył rzuceniem paru stów na łebka, konieczne jest szerokie wsparcie elit i akcje solidarnościowe. Czy znajdziemy w sobie dość energii i chęci, by pomóc nauczycielom obalić ten reżim?

Czytaj także: Kto zechce być ministrem edukacji, gdy Anna Zalewska ucieknie do Parlamentu Europejskiego?

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną