Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Raport CSBA. Czy tak będzie wyglądać „Fort Trump”?

Bliski Pentagonowi think tank chce, by do Polski trafiło dowództwo dywizji US Army. Bliski Pentagonowi think tank chce, by do Polski trafiło dowództwo dywizji US Army. Marek Świerczyński / Polityka Insight
Bliski Pentagonowi think tank chce, by do Polski trafiło dowództwo dywizji US Army i dodatkowe jednostki bojowe. To ważna wskazówka, w jaki sposób Amerykanie wzmocnią wschodnią flankę NATO.

Od razu trzeba zastrzec: raport Center for Strategic and Budgetary Assessments (Ośrodka Analiz Strategicznych i Budżetowych) nie postuluje budowy w Polsce nowej wielkiej bazy wojskowej, a tym bardziej nie używa w tym kontekście nazwy Fort Trump. Ale spośród wielu publikowanych w ostatnich miesiącach analiz i rekomendacji pomysł CSBA ideowo najbardziej odpowiada temu, co było w pierwszej wersji polskiej propozycji złożonej rządowi USA – by siły zlokalizowane w Polsce i w pobliżu miały wielkość i potencjał bojowy dywizji wojsk lądowych.

Recepta na Fort Trump?

Raport zatytułowany „Wzmocnienie obrony wschodnich granic NATO” został ogłoszony 13 marca, ale jego wstępna wersja była wcześniej dostępna w środowisku ekspertów do spraw bezpieczeństwa, również w Polsce. Publikacja następuje w ważnym momencie. Do marca miały być ogłoszone rekomendacje Pentagonu dotyczące stałego bazowania w Polsce jednostek US Army.

Praca nad tym raportem, przygotowywanym dla Kongresu, przeciąga się. Trwają też rozmowy międzyrządowe w sprawie polskiej oferty baz wojsk USA. Ich kolejna, według części źródeł decydująca, runda odbyła się w zeszłym tygodniu w Warszawie. Wiele wskazuje, że opracowanie CSBA – uznawanego za ośrodek blisko związany z departamentem obrony – mogło być przynajmniej w części podstawą oficjalnych analiz i może sugerować, w jakim kierunku będą zmierzać decyzje Pentagonu.

Dywizja przeciw Rosji

Najważniejsze ogólne stwierdzenie zawarte w raporcie wydaje się dość oczywiste: odstraszanie i skuteczna obrona na wypadek rosyjskiej agresji na wschodniej flance NATO zależy od tego, jak duże i jak silne będą wojska sojuszu rozmieszczone w rejonie potencjalnego konfliktu. Źródłem takiej oceny jest przewaga „czasu i miejsca”, z jakiej korzysta Rosja.

Moskwa dysponuje siłami lądowymi i powietrznymi, które lokalnie przeważają nad siłami NATO. Przede wszystkim zaś rosyjskie systemy antydostępowe, głównie rakiety ziemia-powietrze i ziemia-woda dalekiego zasięgu rozmieszczone w Obwodzie Kaliningradzkim i zachodnim okręgu wojskowym Rosji, mogą zablokować i utrudnić dostęp większych sił NATO niezbędnych do powstrzymania agresji. A dla Rosji czas bardzo się liczy – jeśli zdołałaby zająć terytorium kraju NATO i zamknąć dostęp dla sił wsparcia, wtedy metodami politycznymi mogłaby skłonić sojusz do ustępstw, które byłyby katastrofą dla jego wiarygodności.

Aby nie dać się zaskoczyć, na miejscu trzeba mieć odpowiednio duże siły. Dla CSBA oznacza to konieczność rozmieszczenia w Polsce i jej pobliżu pełnej dywizji wojsk lądowych USA. Tylko takie siły, współpracujące i zintegrowane z siłami zbrojnymi Polski i krajów bałtyckich, pozwolą na przeciwstawienie się Rosji od pierwszego dnia konfliktu i nie pozwolą jej na stworzenie „faktów dokonanych” przez nagły atak.

Czytaj też: Wierni patrioci Trumpa

Rozrost US Army Europe

Rekomendacje dla europejskiej struktury US Army (wojsk lądowych USA) mówią o jej dwukrotnym powiększeniu i podniesieniu na wyższy szczebel dowodzenia. Obecnie w Europie na stałe są rozmieszczone ledwie dwie lekkie brygady – kawaleryjska (piechoty zmotoryzowanej) w Bawarii i powietrznodesantowa w północnych Włoszech. Do dyspozycji są też brygada śmigłowców bojowych i batalion obrony powietrznej – patriotów. Od niedawna – zaledwie od dwóch lat – skład ten uzupełnia brygada pancerna wysyłana na rotacyjnej zasadzie do zachodniej Polski, ale ćwicząca w wielu krajach wschodniej flanki. Towarzyszą jej brygada śmigłowcowa, jednostki logistyczne i komponent dowodzenia.

Raport CSBA rekomenduje, by te siły uzupełnić jeszcze jedną brygadą pancerną, utworzoną w oparciu o sprzęt już zmagazynowany w europejskich składach uzbrojenia. W ten sposób w US Army Europe miałyby się wcielić dwie dywizje, zorganizowane wokół już istniejących i nowo rozmieszczonych brygad, podporządkowane nowemu dowództwu szczebla korpusu, umiejscowionemu w Niemczech.

Dodatkowa brygada w Polsce?

Dowództwo jednej z tych dwóch dywizji miałoby być na stałe umieszczone w Polsce. Podlegałoby mu aż pięć brygad bojowych: dwie pancerne (w tym jedna rotacyjna) i jedna artylerii w Polsce, znany z obecnej struktury Drugi Regiment Kawalerii w Bawarii i bazująca też w Niemczech rotacyjna brygada śmigłowców bojowych. Dywizję uzupełniałyby brygada logistyczna oraz bataliony saperów, łączności, rozpoznania i żandarmerii – też stacjonujące w Polsce.

CSBA nie rozstrzyga, czy dodatkowa brygada pancerna skierowana do Europy powinna stacjonować w Polsce na stałe, ale stwierdza, że taka lokalizacja byłaby korzystniejsza niż jej rozbicie na kilka krajów. Raport nie odnosi się do konkretnych lokalizacji, nie wiemy więc, czy chodzi o miejsca wskazane przez polski rząd w propozycji bazowania dywizji – z dominującą rolą Torunia i Bydgoszczy.

Ważne jest za to, że raport nalega na wysłanie do Polski dodatkowych jednostek wsparcia ogniowego. Brygadę artylerii rakietowej miałyby tworzyć trzy bataliony wyrzutni ziemia-ziemia, wyposażone w wielolufowe zestawy MLRS i rakiety krótkiego zasięgu ATACMS. Taka kombinacja w sposób nieporównywalny z artylerią lufową (znajdującą się w składzie brygad pancernych) zwiększałaby siłę i zasięg ognia wojsk USA na wschodniej flance NATO, niezbędny zdaniem autorów opracowania do zdławienia rosyjskich instalacji antydostępowych w Obwodzie Kaliningradzkim i kładzenia ognia powstrzymującego nacierające jednostki pancerne.

Trzy razy więcej Amerykanów

Na wykresie obrazującym przyszłą zalecaną strukturę sił US Army Europe literki POL widnieją przy dziesięciu oddziałach i związkach taktycznych oraz przy dowództwie dywizji. W przypadku spełnienia zaleceń CSBA przez Pentagon oznaczałoby to mniej więcej trzykrotne zwiększenie liczebności amerykańskich wojsk przebywających w Polsce. W sumie, wraz z jednostkami stacjonującymi w Niemczech, tworzyłyby one skład pełnej dywizji.

Drugą dywizję, z brygadą pancerną, artylerią, logistyką i wsparciem, mieliby utworzyć wysłani z USA żołnierze obsadzający sprzęt i wyposażenie rozmieszczone w europejskich składach magazynowych. Obie dywizje, wraz z samodzielną brygadą spadochronową z Włoch, podlegałyby dowództwu europejskiego korpusu, które CSBA widzi nieco dalej od linii potencjalnego frontu – w Niemczech. Na szczeblu korpusu byłyby do dyspozycji trzy brygady: śmigłowców bojowych, obrony powietrznej i artylerii, oraz składowany w magazynach sprzęt dla saperów, łączności, logistyki itd. W sumie CSBA postuluje rozbudowanie potencjału US Army Europe do dziesięciu brygad bojowych, dysponujących własnym wsparciem i zapasami amunicji, paliw i materiałów na przynajmniej 30 dni walki.

Wojsko po amerykańsku

Amerykanie mają świadomość, że nawet dywizja US Army znajdująca się w miarę blisko teatru działań nie wystarczy, by powstrzymać Rosję, i że walczyć będą wspólnie z innymi siłami NATO oraz, przede wszystkim, z jednostkami Wojska Polskiego. Dlatego przygotowali rekomendacje również dla naszych sił zbrojnych, dotyczące struktury i modernizacji. Trzeba pamiętać, że pisane są z amerykańskiej perspektywy i skupiają się na odstraszaniu i obronie, a nie na innych zadaniach wojska realizowanych w czasie pokoju i kryzysu. Zaznaczam to, bo część zaleceń może wydawać się kontrowersyjna – nie pokrywa np. całości wysiłków modernizacyjnych Polski i skupia się na tym, by w realiach potencjalnego konfliktu Wojsko Polskie w jak największym stopniu było interoperacyjne sprzętowo z Amerykanami.

Najważniejsza ogólna rekomendacja idzie nawet wbrew poglądom aktualnego rządu. CSBA zaznacza bowiem, że Polsce nie jest potrzebna armia większa, ale lepiej uzbrojona. „Siły zbrojne RP powinny postawić na modernizację kluczowych zdolności ponad zwiększanie liczebności formacji lądowych” – stwierdzają autorzy, zanim wymienią po kolei te kluczowe zdolności. To tylko rekomendacja, można powiedzieć, i polski rząd nie musi się nią przejmować. Ale ponieważ pada w raporcie generalnie korzystnym dla Polski w sensie wizji wzmocnienia sił amerykańskich w regionie, to na pewno warto zwrócić na nią uwagę.

Zamiast 200-tys. polskiej armii z perspektywy Amerykanów wystarczy taka, jaka jest, tylko gruntownie zmodernizowana pod względem sprzętu, uzbrojenia, zdolności komunikowania i współpracy z siłami sojuszniczymi. Zwłaszcza że reszta rekomendacji jest w dużej mierze zbieżna z podstawowym dla rządu PiS dokumentem doktrynalnym: Strategicznym Przeglądem Obronnym i jego jawnym skrótem („Koncepcją obronną RP”), i z tym, co w kwestii modernizacji rząd PiS faktycznie robi i zapowiada.

Czytaj także: Do Polski przyleciał najważniejszy wojskowy USA. Nikt z rządu się nie pofatygował

Rakietowe wzmocnienie

CSBA rekomenduje, by Polska wzorem Rosji stworzyła własny parasol antydostępowy chroniący rejon potencjalnej operacji obronnej za pomocą systemów rakietowych obrony powietrznej, artylerii rakietowej dalekiego zasięgu i brzegowych systemów rakietowych zwalczających cele morskie. Mamy więc pełne wsparcie dla realizowanych i istniejących systemów obrony powietrznej Wisła-Narew, rakietowego Homara-HIMARSa oraz kupionej już wiele lat temu Morskiej Jednostki Rakietowej, czyli kołowych wyrzutni pocisków NSM.

Dalej CSBA wymienia dość u nas zaniedbane zdolności zwiadu, rozpoznania i kontroli przestrzeni powietrznej oparte na platformach bezzałogowych i samolotach. Choć takie systemy widnieją od lat w planie modernizacji, nie doczekały się zakupu. Nowy plan stawia je nieco wyżej w hierarchii ważności. Amerykański raport podkreśla znaczenie walki radioelektronicznej i w cyberprzestrzeni, włącznie ze zdolnościami ofensywnymi. Dla wojsk obrony terytorialnej widzi rolę głównie w obszarach graniczących z Rosją i pod warunkiem ich świetnego wyszkolenia – bo mogą napotkać rosyjski specnaz. Podkreśla też znaczenie wojsk inżynieryjnych, zwłaszcza tych, które mogą ułatwić ruch wojsk sojuszniczych. Kluczowe znaczenie mają budowa przepraw przez Wisłę za pomocą parków pontonowych i zdolność do szybkiej naprawy i odbudowy mostów. Nasza największa rzeka jest z perspektywy Amerykanów największą geograficzną przeszkodą w działaniach zbrojnych – a wiadomo, że mosty są narażone na zniszczenie w pierwszej fazie konfliktu.

Czytaj także: Kosztowne Wojska Obrony Terytorialnej

Siły lądowe priorytetem

Raport nie pozostawia wątpliwości, że dla skuteczności operacji obronnej kluczowe są siły lądowe. Dlatego zaleca intensywną modernizację wozów bojowych, czołgów i bojowych wozów piechoty, tak by nie ustępowały, a możliwie przewyższały ich odpowiedniki w armii rosyjskiej. Jest to określone jako priorytet na najbliższą dekadę – i kolejna różnica wobec polskiego MON, który postawił na modernizację lotnictwa i zakup samolotów piątej generacji. Raport CSBA rozważa opcje: czy mniejsza liczba F-35, czy może większa liczba F-16? Podkreśla jednak, że samoloty piątej generacji mają większe szanse przetrwania w czasie konfliktu, podczas gdy zakup nawet większej liczby maszyn starszego typu może się skończyć ciężkimi stratami.

Co ciekawe, raport niemal kompletnie pomija Marynarkę Wojenną, chętnie omawianą i gorąco dyskutowaną w polskiej debacie obronnej. Zamiast nowoczesnych okrętów CSBA rekomenduje skupienie się na środkach rozpoznania morskiego, antydostępowych bateriach brzegowych, jednostkach antyminowych. Raport kładzie ogromny nacisk na łączność, dowodzenie i kierowanie, rozproszenie węzłów dowodzenia i ośrodków kierowania, ich maskowanie i pozorację, ochronę lokalizacji, budowę bunkrów, a przede wszystkim poprawienie komunikacji lądowej, włącznie z problematyczną kwestią przekraczania Wisły.

Ponad wszystko: wyższa gotowość

Najważniejszą rekomendacją dla samego wojska jest podniesienie gotowości. Oznacza to zwiększenie częstotliwości, skali i realizmu ćwiczeń – również tych z udziałem wojsk USA. Polska powinna zainwestować w podniesienie gotowości żołnierzy i sprzętu poprzez wyższe wydatki na utrzymanie techniki i remonty, lepsze skompletowanie jednostek i zapewnienie pełnej obsady stanowisk. Wreszcie konieczna jest odbudowa zapasów amunicji, szczególnie rakietowej, zapasów części zamiennych, paliw i smarów.

Tego rodzaju inwestycje są relatywnie prostsze i tańsze od „dużej” modernizacji, a same w sobie wysyłają sygnał odstraszający: że Polska ma siły przygotowane do walki i jest w stanie zareagować na każdy atak natychmiast. Tę część raportu polscy decydenci powinni przyswoić w pierwszej kolejności i zrealizować bez oglądania się na jakiekolwiek amerykańskie posiłki.

Czytaj także: Jak mógłby wyglądać Fort Trump w Polsce

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama