Biedroń kotem, prezes krową odpowiedzieli na sobotnią konwencję Koalicji Europejskiej. Pierwszy, kolportując w internecie animowany obrazek futrzaka siedzącego przy kranie, drwił, że postulaty KE to lanie wody, drugi w Kadzidle (woj. mazowieckie) obiecywał program „Krowa plus” – czym zresztą skutecznie przekierował uwagę komentatorów na własne ugrupowanie. Ze szkodą dla opozycji, bo jej weekendowy event był sprawnie zorganizowanym i ciekawym preludium kampanii do europarlamentu. Zwołana na warszawskim Żeraniu konwencja była zarazem pierwszym tak dużym wspólnym wydarzeniem skupiającym przedstawicieli wszystkich partii i środowisk (według szacunków organizatorów: 2,5 tys. osób) zebranych przez Grzegorza Schetynę w antypisowską koalicję. Sam lider PO – co też warte odnotowania, ponieważ publiczne wystąpienia dotychczas nie były jego najmocniejszą stroną – miał wyraziste przemówienie, w którym przeciwstawiał państwo PiS praworządnej i obywatelskiej Polsce („państwo jednej zachłannej partii” vs. państwo obywateli; sojusz z Le Pen i Salvinim vs. poważna gra z Macronem i Merkel; wycinanie lasów i energetyka oparta na węglu vs. walka ze smogiem). Schetyna nawiązał do wyborów z 1989 r. i przekonywał, że po 30 latach Polacy znów stają przed „wielkim wyborem”. To odniesienie do hasła wyborczego KE: „Przyszłość Polski. Wielki wybór” – dla niektórych zbyt ogólnego i kojarzącego się z pisowskimi kongresami „Polska – Wielki Projekt”.
Dwa dni przed konwencją przedstawiciele KE zaprezentowali 10-punktowy program, a w zasadzie protokół zbieżności, z którym idą do majowych wyborów. Tak szeroka opozycyjna koalicja jest ewenementem – co dostrzeżono także za granicą – a to niesie ze sobą liczne wyzwania.