Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Skrajna prawica gra roszczeniami. Antysemityzm się opłaci?

Według organizatorów marszu „Stop 447” w słoneczne sobotnie popołudnie przed kancelarią premiera zebrało się 20 tys. osób. Według organizatorów marszu „Stop 447” w słoneczne sobotnie popołudnie przed kancelarią premiera zebrało się 20 tys. osób. Maciek Jazwiecki / Agencja Gazeta
Organizatorzy marszu „Stop 447” mogą być zadowoleni. Najbardziej pomoże on Konfederacji, która na roszczeniach oparła kampanię.

Według organizatorów marszu „Stop 447” w słoneczne sobotnie popołudnie przed kancelarią premiera zebrało się 20 tys. osób. Na takie deklaracje zawsze trzeba brać pewną poprawkę, można jednak spokojnie założyć, że stojącemu za demonstracją stowarzyszeniu Marsz Niepodległości udało się zebrać co najmniej kilka tysięcy osób. Wiek był zróżnicowany, płeć – jak to zwykle bywa na wydarzeniach organizowanych przez skrajną prawicę – zazwyczaj męska. Za sceną trwała zbiórka podpisów pod projektem „Stop pedofilii” (tak naprawdę chodzi o zakaz edukacji seksualnej). Tu ktoś przemknął w koszulce „Nie przepraszam za Jedwabne”, tam grupka mężczyzn pod flagą amerykańskiej Konfederacji pokrzyczała „Precz z żydowską okupacją”. W większości przeciw oddawaniu mienia pożydowskiego przyszli zaprotestować „normalsi”. Pytani o przyczyny uczestnictwa, mówią o chęci wymuszenia na rządzie jasnych deklaracji w tej sprawie i sceptycyzmie co do jego zamiarów.

Powstrzymać „grabież Polski”

– To forma obywatelskiego nacisku na rząd. Żeby się nie dawał, żeby uchwalono jakieś ustawodawstwo, które by zapobiegło grożącym nam wałkom – mówi Julian, dwudziestokilkulatek z biało-czerwoną opaską. – Po oddolnych naciskach PiS jest bardzo hardy. Jeden jest bardziej hardy od drugiego, pan Jaki i pan Kaczyński twardo mówią, że ani guzika nie oddadzą. Dobrze, że chociaż mówią, ale to nie takie pewne. Oni są proamerykańscy aż do przesady, więc po naciskach mogliby ustąpić – dodaje. – Jesteśmy przeciwni roszczeniom żydowskim. Ich wypłata sprowadziłaby nas do roli obywateli trzeciej kategorii. Żydzi i tak są uprzywilejowani, a byliby jeszcze bardziej – twierdzi z kolei Tomasz. – Chcemy powstrzymać grabież Polski – dodaje inny demonstrujący.

Środowiska prawicowe stawiły się na proteście bardzo licznie. Była Prawica RP, Młodzież Wszechpolska, Obóz Narodowo-Radykalny ABC (nie mylić ze „zwykłym” ONR, ABC to rozłamowcy), korwiniści, narodowcy, Federacja dla Rzeczpospolitej czy Liga Obrony Suwerenności. Co ciekawe, stawiła się też AgroUnia ze swoim liderem Michałem Kołodziejczakiem (i dwoma skrzyniami jabłek), a w tłumie dało się dostrzec transparenty wiernych zazwyczaj PiS klubów „Gazety Polskiej”, której redaktor naczelny Tomasz Sakiewicz mocno ostatnio atakuje Konfederację. To właśnie liderzy skrajnie prawicowego sojuszu – Robert Winnicki, Janusz Korwin-Mikke i Grzegorz Braun – grali główne skrzypce.

Apel do Trumpa o interwencję

Przemówień było kilkadziesiąt, ale przekaz ze sceny płynął dość podobny: PiS nie chce jasno powiedzieć, że nie wypłaci odszkodowań za mienie bezspadkowe, i dogaduje się za plecami Polaków z Ameryką i Izraelem. Organizacje żydowskie tymczasem żądają od Polski 300 mld dol. Takich pieniędzy nie mamy, rząd może więc chcieć zapłacić w naturze, przede wszystkim w ziemi. To zaś doprowadziłoby do utraty suwerenności. Dlatego konieczne jest uchwalenie prawa, które uniemożliwiłoby dochodzenia roszczeń.

Przed ambasadą amerykańską, gdzie marsz się zakończył, mówcy zaapelowali do Donalda Trumpa o interwencję. Reprezentanci Polonii zagrozili zaś, że w razie jej braku mogą nie poprzeć walki prezydenta o reelekcję.

– Skoro tu jesteście, to wiecie, że nasza polska suwerenność znajduje się w ogromnym niebezpieczeństwie – mówił szef stowarzyszenia Marsz Niepodległości Robert Bąkiewicz. – Panie premierze, panie prezesie! Na najbliższym posiedzeniu Sejmu bezwzględnie musi zostać uchwalone prawo chroniące Polskę przed żydowskimi roszczeniami! Jeśli tego nie zrobicie, wtedy my, oddolnie i społecznie, będziemy musieli wziąć sprawy w swoje ręce – apelował Bąkiewicz.

Propozycje ustaw są już dwie: autorstwa wspierającego Konfederację Stanisława Michalkiewicza i posła Kukiz ’15 Tomasza Rzymkowskiego (przemawiał na marszu). Podjęcie na posiedzeniu Sejmu 15–17 maja prac nad zmianami w prawie zapowiedział też szef kancelarii premiera Michał Dworczyk, jednak szczegóły propozycji rządu są nieznane. Zgodnie z deklaracją Bąkiewicza, jeśli nie usatysfakcjonują one skrajnej prawicy, to zorganizuje ona zbiórkę podpisów pod projektem obywatelskim – Konfederacja nie ma dość mandatów w Sejmie, by iść ścieżką poselską.

Dlaczego wolno głosić antysemityzm?

Choć roszczenia były oczywiście głównym wątkiem, to znalazło się też miejsce na charakterystyczne dla tej części sceny politycznej wstawki: „przedsiębiorstwo Holokaust”, żydokomunę czy dowodzenie, że za mord w Jedwabnem nie odpowiadają Polacy, a głównym celem Żydów jest ograbienie Polski. – Jakie są trzy prawdy żydowskie, co jest najważniejsze? Pieniądze, pieniądze, pieniądze. My w tym miejscu mamy Boga, honor i ojczyznę – mówił ze sceny prawicowy historyk Leszek Żebrowski. Przemówienia przerywały okrzyki „Nie dla roszczeń”, „Tu jest Polska, a nie Polin” czy – wobec rządu – „Judasze”.

Skrajna prawica może być zadowolona z demonstracji. Skorzysta na niej przede wszystkim Konfederacja, której liderzy byli najbardziej widoczni i której kampania w dużej mierze opiera się właśnie na kwestii roszczeń. Na to, że temat ten ma duży potencjał, wskazywały zresztą badania fokusowe zamówione przez narodowo-korwinistyczno-ultrakatolicką koalicję. Wydaje się, że Konfederacja jest coraz bliższa przekroczenia progu w wyborach europejskich. Temat roszczeń pomaga jej zdobyć popularność, ceną jest jednak budzenie jednego z najniższych żywiołów obecnych w polskim społeczeństwie – antysemityzmu. Choć nie jest nim zajmowanie się kwestią roszczeń, to sposób podejścia do sprawy będzie budził demony.

Politycy skrajnej prawicy raczej się tym jednak nie przejmują. – No i? – odpowiedział Krzysztof Bosak na tweet Radosława Sikorskiego, że hasło „Tu jest Polska, a nie Polin” „zalatuje judeosceptycyzmem”. – Od głoszenia antysemityzmu sto razy gorsze jest głoszenie socjalizmu. Więc jeżeli rządom wolno głosić socjalizm, to dlaczego nam nie wolno głosić antysemityzmu? To silna broń polityczna i tyle – to z kolei Janusz Korwin-Mikke w niedawnym wywiadzie.

Reakcja PiS na Konfederację

Korwin-Mikke odnosił się w ten sposób do głośnego ostatnio wystąpienia Sławomira Mentzena, lidera pomorskiej listy Konfederacji. Ogłosił on „piątkę Konfederacji”, brzmiącą: „Nie chcemy Żydów, homoseksualistów, aborcji, podatków i Unii Europejskiej”. Nie jest to formalnie program koalicji, ale nie odcięła się ona oficjalnie od wypowiedzi Mentzena. Wiceszef partii KORWiN dowodził też, że sukces Konfederacji zależy od tego, czy będzie ona w stanie budzić silne emocje. Z tej perspektywy nawet deklaracja Grzegorza Brauna o chęci batożenia gejów nie była przesadą – zapewniła bowiem koalicji rozgłos i (zdaniem Mentzena) zwiększyła poparcie dla niej.

Taka właśnie jest strategia w sprawie roszczeń: rozdmuchać temat, wzbudzić społeczną panikę i przedstawić siebie jako jedyną siłę zdolną rozwiązać problem. Brzmi znajomo? Oczywiście, to dokładnie ta sama strategia, którą stosuje PiS. Tego samego dnia gdy skrajna prawica demonstrowała pod KPRM, prezes Kaczyński wrócił do mówienia o rzekomym zagrożeniu seksualizacją dzieci.

Wcześniej były ataki na osoby LGBT, straszliwa „ideologia gender” czy – ostatnio – wejście do strefy euro. Do tej pory PiS wykorzystywał te tematy, by uderzać w Koalicję Europejską. Tym razem sam stał się ofiarą i będzie musiał zareagować, jeśli nie chce dopuścić do urośnięcia w siłę Konfederacji. A akurat strach Jarosława Kaczyńskiego przed skrajnie prawicową konkurencją jest wręcz politologicznym banałem.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną