Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Kogo obchodzą mężczyźni?

Niezamożni i samotni mężczyźni głosują na tych, którzy do nich... mówią, czyli na Konfederację i Kukiz ’15. Niezamożni i samotni mężczyźni głosują na tych, którzy do nich... mówią, czyli na Konfederację i Kukiz ’15. Dawid Zuchowicz / Agencja Gazeta
Ostatnie sondaże pokazują wyraźnie: młodzi mężczyźni głosują na Konfederację i PiS, a młode kobiety na Wiosnę i Koalicję Europejską. Zamiast oskarżać mężczyzn o nacjonalizm, rasizm i homofobię albo nawoływać za Piotrem Pacewiczem: „Schowaj mężowi dowód!”, lepiej pochylić się nad ich problemami.

W ostatnim czasie opublikowano dwa sondaże uwzględniające płeć i sytuację matrymonialną respondentów. Pokazały one (niezaskakujący) wyraźny podział – mężczyźni (zwłaszcza młodzi i samotni) znacznie częściej głosują na partie konserwatywne, a kobiety na liberalne. Piotr i Krzysztof Pacewiczowie przedstawili te wyniki odpowiednio w OKO.press i „Gazecie Wyborczej”, kierując ostrze krytyki w stronę niewykształconych mężczyzn.

Młodzi, bierni, zagrożeni i zaniedbani

Sondaż dla „Wyborczej” pokazuje przede wszystkim nie nacjonalistyczne skłonności, lecz bierność większości młodych mężczyzn. O ile 45 proc. kobiet identyfikuje się z Ogólnopolskim Strajkiem Kobiet, o tyle z zaproponowanych w sondażu organizacji wśród mężczyzn największym poparciem cieszy się Ruch Narodowy z wynikiem zaledwie 20 proc. (do wyboru były jeszcze KOD, Rodzina Radia Maryja, Greenpeace, Obywatele RP i Kluby „Gazety Polskiej”).

Znacznie więcej mężczyzn nie wybrało też żadnej z tych opcji. Widocznie nie ma organizacji, które zachęcałyby do działania tych mężczyzn, którzy nie popierają ani kulturowej rewolucji opartej na obaleniu tradycyjnych ról społecznych, ani kontrrewolucji polegającej na afirmacji tożsamości narodowej i męskiej siły.

Podobnie jest z sytuacją na scenie politycznej, która wraz z pojawieniem się Biedronia i Konfederacji coraz wyraźniej dzieli się na partie „męskie” i „żeńskie”. Zamiast liczyć na bierność mężczyzn w następnych wyborach albo czekać na pojawienie się nowych wzorców, warto zastanowić się, jak uniknąć w Polsce walki płci.

Czytaj także: O niespełnionych oczekiwaniach mężczyzn wobec kobiet oraz kobiet wobec mężczyzn

Partie proeuropejskie nie mają programu

Już na poziomie retorycznym widać, jak partie proeuropejskie zaniedbują męski elektorat. Jeszcze w styczniu Koalicja Obywatelska zorganizowała konwencję pod tytułem „Kobieta. Polska. Europa”. Robert Biedroń już na pierwszej konwencji Wiosny stwierdził, że „zawsze stoi murem za kobietami”, a w wywiadach chwali się wymianą mężczyzn na kobiety w słupskich spółkach miejskich. Lewica Razem starannie stosuje feministyczne innowacje językowe oraz dba o parytety do tego stopnia, że wystawia więcej kandydatek niż kandydatów.

Partie niekonserwatywne nigdy nie będą w stanie przyciągnąć niezamożnych mężczyzn, ograniczając się do postulatów dla kobiet, takich jak parytety w zarządach, radach nadzorczych czy na listach wyborczych, równe płace albo aborcja na życzenie. Nie dotyczą one ani ich płci, ani (zazwyczaj) ich klasy społecznej. Partie proeuropejskie odwracają się tym samym od mężczyzn, by wpisać się w dominującą „prokobiecą” retorykę.

Czytaj także: Skrajna prawica gra roszczeniami. Antysemityzm się opłaci?

Kto mówi do mężczyzn

Nic dziwnego, że niezamożni i samotni mężczyźni głosują na tych, którzy do nich... mówią, czyli na Konfederację i Kukiz ’15. Starsi i żonaci wybierają za to różnorodną Koalicję Europejską i PiS, zwracający się nie do indywidualnych wyborców, lecz do tradycyjnych rodzin (np. poprzez emerytury dla niepracujących matek).

Podczas gdy Dobromir Sośnierz mówi wprost, że jedzie do Brukseli walczyć z feminizmem, komunikaty partii niekonserwatywnych kierowane są albo do kobiet, albo do wszystkich obywateli, tak jakby mężczyźni nie mogli być adresatem polityki. Tymczasem zarówno naukowcy, jak i publicyści co najmniej od kilku lat mają świadomość ich szczególnych problemów. Młodzi mężczyźni są gorzej wykształceni od rówieśniczek, a tradycyjnie męskie zawody są bardziej zagrożone automatyzacją i globalizacją. Podczas gdy przejawy siły u mężczyzn uznawane są za „toksyczną męskość”, siła u kobiet to „female power”. Skutkiem tych zmian jest coraz większa liczba tzw. inceli, czyli mężczyzn żyjących w mimowolnym celibacie. Trudno im znaleźć partnerkę, którą satysfakcjonowałby ich status społeczny.

Incele wywrócą polską scenę polityczną?

Tymczasem po liberalnej stronie sceny politycznej i publicystycznej nie ma miejsca na „głos mężczyzn”. Według Krzysztofa Pacewicza „oni” są homofobiczni, niewykształceni, nieatrakcyjni, agresywni, mają skłonności faszystowskie, a kobietom, „szczerze mówiąc, trudno się dziwić”...

Póki co możemy się tylko cieszyć, że – według sondażu „Wyborczej” – ci młodzi, sfrustrowani mężczyźni w ogóle rzadko chodzą głosować. Ale gdy tylko ktoś ich zmobilizuje, polska scena polityczna zostanie wywrócona, tak jak to się już stało w niektórych zachodnich krajach. W USA wystarczyło, że Donald Trump wyraził to, co wielu przeżywało, ale nie potrafiło zwerbalizować: „It’s scary and difficult time for young men”. Amerykańscy mężczyźni poczuli, że ktoś rozumie ich punkt widzenia, dostrzega ich problemy.

Czytaj także: O niespełnionych oczekiwaniach mężczyzn wobec kobiet oraz kobiet wobec mężczyzn

Zaniedbany męski elektorat czeka

Jakie z tego płyną wnioski dla niekonserwatywnych polityków? Również po męski elektorat trzeba wyciągnąć rękę. Jeśli inwestujemy w specjalne kampanie zachęcające kobiety do studiów na kierunkach inżynieryjnych i ścisłych, dlaczego nie zaproponować dedykowanych mężczyznom kampanii na rzecz czytelnictwa albo pracy w edukacji, sądownictwie czy szeroko rozumianej opiece, gdzie kobiet jest znacznie więcej (a ryzyko automatyzacji jest mniejsze)? Jeśli walczymy o aktywizację zawodową kobiet, dlaczego nie zaplanować możliwości zmiany zawodu dla górników i kierowców ciężarówek? Przykłady można mnożyć. Ale przede wszystkim trzeba dostrzec problemy młodych mężczyzn i nie bać się o nich i do nich mówić.

Jak słusznie zauważył Krzysztof Pacewicz, sytuacja niewykształconych mężczyzn będzie się pogarszać. Ale zamiast zabierać im dowód, lepiej zająć się ich problemami.

Michał Gulczyński – absolwent MISH UW, Wolnego Uniwersytetu Berlina i Kolegium Europejskiego w Natolinie, członek Collegium Invisibile, założyciel i redaktor naczelny portalu iberoameryka.com.

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną