„Rzeczpospolita” ujawniła w poniedziałek treść listu, który Marek Falenta napisał z hiszpańskiego aresztu. Biznesmen twierdzi, że do organizacji nagrywania namawiał go Stanisław Kostrzewski, były skarbnik PiS. Wszystko miał też akceptować Jarosław Kaczyński oraz ludzie z jego najbliższego otoczenia.
List do Andrzeja Dudy napisał 12 kwietnia 2019 r., cztery dni po zatrzymaniu w Hiszpanii na podstawie wydanego przez polską prokuraturę europejskiego nakazu aresztowania. Falenta 1 lutego miał zacząć odsiadywać wyrok, ale ukrywał się za granicą. Pod koniec 2018 r. sąd skazał go na 2,5 roku więzienia za podsłuchiwanie polityków i urzędników rządu PO-PSL w warszawskiej restauracji Sowa i Przyjaciele. „Rzeczpospolita” podaje, że list Falenty jest kolejnym jego wnioskiem do prezydenta Dudy o ułaskawienie.
Biznesmen potwierdza wszystkie podejrzenia, które ciążyły na nim od wybuchu afery podsłuchowej. Przypomnijmy, że w 2015 r. pomogła ona PiS przejąć władzę.
Czytaj także: Kto stoi za kelnerami w aferze podsłuchowej
Falenta lojalny wobec PiS
„Ten list jest inny od wszystkich. Falenta przedstawia się w nim jako osoba lojalna wobec PiS i CBA, której obiecano bezkarność za odsunięcie PO od władzy” – twierdzą dziennikarze „Rzeczpospolitej”.
List zaczyna się tak: „W hiszpańskim więzieniu »gnije« człowiek, który wierzył w sprawę pt. Polska uczciwa i sprawiedliwa. Zrobił, co do niego należało, wywiązał się ze wszystkich złożonych obietnic i został okrutnie oszukany przez ludzi wywodzących się z Pana formacji. Obiecali wiele korzyści i łupów politycznych. Czekałem lata codziennie łudzony, że niebawem nadejdzie dzień, w którym zostanę przez Pana ułaskawiony. Nie widać nadziei na jego nadejście. Proszę potraktować ten list jako ostatnią szansę na porozumienie się ze mną. Nie zamierzam umierać w samotności. Ujawnię zleceniodawców i wszystkie szczegóły” – pisze biznesmen.
W piśmie wymienia 12 osób: prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, ministrów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, szefa CBA Ernesta Bejdę, oficerów biura i dziennikarzy piszących o aferze.
Falenta grozi, że ma nagrania z Morawieckim
Marek Falenta chce być świadkiem koronnym. Dodaje jednak, że „oczywiście Zbigniew Ziobro mi tego statusu nie przyzna. Musiałby być katem własnej formacji”. W zamian za ułaskawienie proponuje wstrzymanie działań. Biznesmen daje na to miesiąc. Zapewnia, że może przekazać kolejną kopię nagrań, i dodaje, że wielu nie upubliczniono, w tym rozmowy Mateusza Morawieckiego z prezesem banku PKO BP Zbigniewem Jagiełłą. „Pozyskałem też wiele informacji i osób dla CBA już po 2014 r. i wybuchu afery. Na wszystko posiadam dowody w postaci nagrań” – kończy Falenta.
Czytaj także: Niewyjaśniona afera podsłuchowa to problem nas wszystkich