Przez dwa tygodnie kampanii do europarlamentu (10–24 maja) ekipa Towarzystwa Dziennikarskiego uważnie oglądała główne wydanie „Wiadomości” TVP, czyli sztandarowy program informacyjny telewizji publicznej. Mierzyła czas, jaki „Wiadomości” poświęcały poszczególnym komitetom i samym kandydatom, oraz oceniała wydźwięk tych materiałów. Rejestrowała też przypadki agitacji, manipulacji obrazem i dźwiękiem, fałszywych informacji, pomijania istotnych tematów i wydarzeń.
Czytaj więcej: TVP: rachunki i porachunki
Wnioski są druzgocące dla „Wiadomości” i ich ekipy
- spośród 105 związanych z wyborami tematów głównego programu informacyjnego TVP 69 dotyczyło PiS (68 pozytywnych, jeden neutralny). O Koalicji Europejskiej traktowały 33 tematy – wszystkie miały wydźwięk negatywny. Wiośnie, Lewicy Razem i ruchowi Kukiz ′15 nie poświęcono ani jednego tematu.
- spośród polityków najdłużej i najczęściej pokazywany był prezes PiS Jarosław Kaczyński (jego udział we wszystkich „setkach” w materiałach wyborczych wyniósł aż 10,9 proc.). Co więcej, wypowiedzi Kaczyńskiego były wielokrotnie powtarzane.
- także w pierwszej piątce najczęściej występujących w „Wiadomościach” polityków aż czworo pochodziło z obozu PiS: drugie miejsce zajęła Beata Szydło, trzecie Zbigniew Ziobro, a piąte Joachim Brudziński. Lider opozycyjnej Koalicji Europejskiej Grzegorz Schetyna był na czwartym miejscu (z udziałem niewiele ponad 2 proc.). Na szóstym znalazł się kolejny człowiek PiS, czyli premier Mateusz Morawiecki, za nim Donald Tusk i Rafał Grupiński (jego wypowiedź nagrano z ukrytej kamery i używano wyłącznie do dezawuowania PO), a następnie znowu ludzie PiS: prezydent Andrzej Duda i minister Mariusz Błaszczak.
- układ i sposób redagowania „Wiadomości” sprowadzał się m.in. do kumulowania informacji pozytywnych dla rządu i negatywnych dla opozycji.
- częstą praktyką było tworzenie informacji niewyborczych na potrzeby kampanii (np. wiadomość o rozszerzeniu programu 500+ na wszystkie dzieci została uzupełniona wypowiedziami Andrzeja Dudy, Beaty Szydło, Elżbiety Rafalskiej i Joanny Kopińskiej, które nie zostały podpisane jako kandydatki PiS do PE).
- zdarzało się przedstawiać wprost materiały wyborcze PiS pod pozorem informowania o konwencjach partii.
- stosowano manipulacje obrazem i dźwiękiem na korzyść PiS (przykładowo: opozycja pokazywana była w bliskich, wąskich planach i w złym oświetleniu; wyłapywano pomyłki, niezręczną mimikę i gesty jej polityków).
- informacje niekorzystne dla PiS były pomijane (chociażby ta o raporcie Najwyższej Izby Kontroli, krytycznym wobec reformy edukacji przeprowadzonej przez minister Annę Zalewską, czy o dwóch książkach biograficznych ujawniających wątpliwe karty z życiorysu Mateusza Morawieckiego).
- szczególnym kuriozum było wydanie „Wiadomości” w ostatni dzień kampanii (piątek 24 maja) – trwało prawie trzy kwadranse zamiast jak zwykle pół godziny, z czego ponad 12 minut przypadło dla „Gościa Wiadomości” Jarosława Kaczyńskiego (który wystąpił także przez 41 sekund w trzech innych partiach programu).
Czytaj także: Telewizja jak gąbka – wchłania miliony z kieszeni obywateli
Kogo przekona ten raport?
Do tego dochodzą jawnie stronnicze „paski” z newsami, wygodne dla polityków PiS pytania prowadzących, zmanipulowane grafiki, fake newsy itd. Autorzy raportu podsumowują krótko: „W okresie kampanii wyborczej »Wiadomości« prowadziły agitację na rzecz partii rządzącej”.
Naturalnie do tych, którzy oglądają wyłącznie TVP i to na niej opierają swój ogląd rzeczywistości, sympatie polityczne i decyzje wyborcze, raport nie dotrze. A jeśli nawet, to jako manipulacja sporządzona za pieniądze (w domyśle: na zamówienie) dybiącego na Polskę George’a Sorosa (bo monitoring wsparła Fundacja im. Stefana Batorego).
Ci, którzy TVP przestali już oglądać, bo dawno przekonali się o uprawianych przez nią manipulacjach, też nie muszą go czytać. Może jednak wywoła chwilowe zastanowienie u tych, którzy twierdzą, że kłamią obie strony polskiego politycznego sporu?
TVP? To nie są dziennikarze
Raport będzie mógł służyć jako materiał dowodowy do rozliczeń odpowiedzialnych za przekształcenie publicznej i misyjnej telewizji w propagandową tubę rządzącej partii. Bo obowiązek przestrzegania pluralizmu, bezstronności, wyważenia i niezależności wynika wprost z art. 21.1 ustawy o radiofonii i telewizji. O ile oczywiście do jakichkolwiek rozliczeń dojdzie.
Już teraz śmiało można przestać nazywać pracujących dla „Wiadomości” ludzi dziennikarzami. Zaś uczciwi i poważnie się traktujący politycy czy naukowcy powinni zastanowić się, czy występując w tym programie, rzeczywiście służą pluralizmowi, edukacji społecznej i innym szczytnym wartościom, czy też może swoimi nazwiskami i twarzami tylko firmują i de facto współtworzą machinę kłamstwa.
Czytaj więcej: Jak TVP przykrywa i zohydza rocznicę 4 czerwca