Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Za rządów PiS aresztują bez miary

Z raportu Fundacji Helsińskiej wynika, że liczba osób siedzących w areszcie od ponad roku do dwóch lat wzrosła z 553 w 2015 r. do 727 w 2018. Z raportu Fundacji Helsińskiej wynika, że liczba osób siedzących w areszcie od ponad roku do dwóch lat wzrosła z 553 w 2015 r. do 727 w 2018. Matthew Ansley / Unsplash
Tak wynika z raportu o tymczasowych aresztowaniach Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Słowo „tymczasowych” nie jest do końca adekwatne, bo bywa, że areszt trwa latami.

Helsińska Fundacja Praw Człowieka ogłosiła raport „Tymczasowe aresztowanie, nietymczasowy problem”. Wynika z niego, że od czasu objęcia rządów przez PiS liczba aresztowanych rośnie. W 2015 r. było ich 4162, a w 2018 – 7360.

Rekordowy był 2001 r., gdy tymczasowo aresztowanych było 24 275. Spowodował to ówczesny minister sprawiedliwości Lech Kaczyński (ministrem był w latach 2000–01 w rządzie Jerzego Buzka). Wydał wytyczne dla prokuratorów, by jak najszerzej wnioskowali o areszt, i polecił na piśmie tłumaczyć się z niewystąpienia z takim wnioskiem. Taka polityka aresztowa spowodowała kryzys w więziennictwie: katastrofalne przeludnienie, liczba więźniów przekroczyła peerelowskie rekordy. To skutkowało przerabianiem na cele świetlic, bibliotek czy gabinetów psychologicznych. I przegranymi w Strasburgu za niehumanitarne warunki, a także o długość trwania aresztów.

Po tym kryzysie liczba tymczasowo aresztowanych sukcesywnie spadała. W 2016 r. zaczęła rosnąć i rośnie już trzeci rok. Mimo że przestępczość spada. Daleko nam wprawdzie do pierwszych rządów PiS, gdy – w 2006 r. – było 17 068 aresztowanych, czyli ponaddwukrotnie więcej niż teraz. Ale zaostrzenie polityki widać wyraźnie. Aresztów będzie jeszcze więcej, jeśli wejdzie w życie nadzwyczajnie zaostrzony przez PiS kodeks karny (na razie prezydent odesłał go do Trybunału Konstytucyjnego). Będzie więcej, bo jedną z przesłanek do zastosowania aresztu jest grożąca wysoka kara.

Czytaj też: Program Ziobry. Dożywocie plus

Kilkanaście lat w „tymczasowym” areszcie

Polska od lat ma duży problem z tymczasowym aresztowaniem. Trybunał w Strasburgu wielokrotnie wytykał nam, że jest stosowany zbyt często, podczas gdy są inne środki zabezpieczające, jak poręczenie majątkowe czy dozór policyjny. I że areszty trwają za długo.

Padały rekordy aresztu „tymczasowego” stosowanego nawet kilkanaście lat. Najsłynniejszy był Ryszard Bogucki – podejrzany, ale w końcu uniewinniony od zarzutu zlecenia zabójstwa gen. Papały. W areszcie spędził dziewięć lat. Dostał 264 tys. zł odszkodowania (chciał 9 mln), mimo że był aresztowany w czasie, gdy i tak odbywał karę za inne przestępstwo. Jednak rygory dla tymczasowo aresztowanych są daleko surowsze niż dla skazanych. A funkcjonariusze wobec Boguckiego stosowali szykany, jak trzymanie non stop zapalonego światła czy puszczanie głośnej muzyki.

Z raportu Fundacji Helsińskiej wynika, że liczba osób siedzących w areszcie od ponad roku do dwóch lat wzrosła z 553 w 2015 r. do 727 w 2018. Liczba aresztów ponaddwuletnich spadła z 276 do 261 w 2018 r.

Szerokie stosowanie i mechaniczne przedłużanie aresztów obciąża sądy. Godząc się na przedłużanie aresztu miesiącami i latami, nie wymagając od prokuratury, żeby wykazała, że intensywnie zajmuje się sprawą, sądy wspierają prokuratorską praktykę, że jeśli już się podejrzanego wsadzi, to sprawa przestaje być pilna i można się zająć czym innym.

Z danych przeanalizowanych w raporcie wynika, że sądy akceptują ponad 90 proc. wniosków o areszt. I to niezależnie od wzrostu ich liczby. Można to tłumaczyć albo tym, że te wnioski są dobrze uzasadnione, albo że sądy uznają, iż prokuratura wie lepiej, co będzie dobre dla śledztwa, i się w to nie wtrącają. Podobnie od lat wygląda sprawa z wnioskami np. o podsłuchy.

Jeszcze częściej sądy akceptują wnioski o przedłużenie aresztu – 95,5 proc. A zażaleń podejrzanych na zastosowanie aresztu uznają zaledwie 3,7 proc. Od lat ten procent maleje.

Czytaj także: Siła Ziobry w rządzie PiS

Maksymalny czas aresztu? Bez szans

Na problem zbyt częstego stosowania aresztu i iluzorycznej skuteczności odwołania od niego zwracał uwagę ministrowi sprawiedliwości-prokuratorowi generalnemu RPO Adam Bodnar m.in. w 2018 r. Proponował, by wobec podejrzanych o przestępstwo karane maksymalnie dwoma latami więzienia aresztu nie można było stosować w ogóle. I żeby wprowadzić górną, nieprzekraczalną granicę długości tymczasowego aresztowania. Ministerstwo odpowiedziało, że nie widzi takiej potrzeby, a areszty są w rękach niezawisłych sędziów.

Postulat ustalenia maksymalnej granicy stosowania aresztu wysuwany jest od lat. Bezskutecznie. Prawo stanowi, że areszt (maksymalnie trzy miesiące z możliwością przedłużenia na dalsze trzy i dalsze trzy...) nie może trwać dłużej niż dwa lata. Po roku areszt może przedłużać tylko sąd apelacyjny. Ale może go przedłużać w nieskończoność „ze względu na zawiłość sprawy”. A prokuratura zawsze będzie twierdzić, że sprawa jest „zawiła”.

Dochodzi problem tzw. aresztów wydobywczych, czyli wsadzania do aresztu, żeby podejrzany powiedział to, czego oczekuje od niego prokuratura. Wtedy może być wypuszczony. Najsłynniejszą ofiarą aresztu wydobywczego była Barbara K. zwana „śląską Alexis”, którą trzymano w areszcie tak długo, aż obciążyła byłą posłankę SLD Barbarę Blidę w tzw. sprawie mafii węglowej. Sprawa zakończyła się samobójstwem Blidy, gdy CBA przyszło ją aresztować w kwietniu 2007 r. A „Alexis” w 2013 r. prawomocnie uniewinniono.

Ile jest aresztów wydobywczych – nie wiadomo. Są nadużyciem władzy przez prokuraturę, ale nie można formalnie postawić takiego zarzutu, skoro mają „pieczęć” niezawisłego sądu.

Czytaj też: Minister sprawiedliwości chce więcej więźniów w więzieniach

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną