Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Wielkie składowisko śmieci za oknem? Już nic na to nie poradzisz, PiS zmienił prawo

Wielkie składowisko śmieci za oknem? Nic na to nie poradzisz, bo PiS zmienił prawo. Wielkie składowisko śmieci za oknem? Nic na to nie poradzisz, bo PiS zmienił prawo. Grzegorz Press / Polityka
Składowisko śmieci, wielka hodowla świń albo spalarnia opon za płotem? Od dziś obowiązują kontrowersyjne przepisy, które PiS przepchnął przez Sejm latem.

„Drodzy Rodacy, Urlopowicze, czy wiecie, że po powrocie z wakacji wielu z Was może być zaskoczonych zmianą prawa, która umożliwia lokalizację uciążliwej inwestycji na sąsiadującej z Wami działce i uniemożliwi Wam bycie stroną w postępowaniu dotyczącym takiej inwestycji?” – zapytał na Facebooku Piotr Nieznański z organizacji WWF Polska. Uciążliwa inwestycja oznacza np. fermę futrzarską, składowiska odpadów czy spalarnie śmieci. Wszystkie te „uciążliwe inwestycje” to odór w całej okolicy.

W uzasadnieniu projektu czytamy, że obecny system nie jest przyjazny dla inwestorów, bo powoduje duże obciążenia czasowe i kosztowe. Co ciekawe, inicjatorem zmian jest Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, która powinna stać na straży przyrody.

Całą procedurę uchwalania ustawy o ocenach oddziaływania na środowisko (OOŚ) Sejm załatwił w tydzień. W środę na posiedzeniu komisji ochrony środowiska odbyło się pierwsze czytanie; posłowie PiS jednogłośnie przyjęli dokument. W czwartek 18 lipca ekspresowo przeprowadzono drugie czytanie, a już w piątek ustawę uchwalono.

Czytaj więcej: Rząd gra śmieciami, za co zapłacimy wszyscy

Odór, zanieczyszczenia. Co zmienia ustawa i co nam grozi

Ustawa przyjmuje sztuczną granicę oddziaływania inwestycji – 100 metrów – ale nie od granicy działki, na której ma zostać ulokowana, lecz od terenu, na którym zostanie faktycznie postawiona. Jeśli więc inwestor ma dużą działkę, a inwestycja ma powstać na jej środku, sąsiedzi nie będą mieli nic do powiedzenia. Jeśli ktoś mieszka w odległości większej niż te 100 metrów, nie będzie mógł włączyć się w postępowanie administracyjne, które mogłoby zatrzymać budowę. Wiadomo, że taka odległość nie stanowi żadnej bariery np. dla odoru.

Do tej pory stroną w postępowaniu o wydanie decyzji mógł być każdy właściciel działki sąsiadującej z terenem, na której ma powstać inwestycja. Rząd chce, by prawo to miały wyłącznie osoby, których działki leżą nie dalej niż 100 metrów od niej.

„Można więc sobie kupić dużą działkę, zaplanować na niej uciążliwą inwestycję, taką jak spalarnia odpadów lub chów przemysłowy zwierząt, i nie martwić się o konsekwencje. W takim przypadku sąsiedzi graniczący z działką nie będą już uznawani za strony postępowania, a co za tym idzie, nie będą mieli prawa do odwołania, nawet jeżeli emisja zanieczyszczeń i odorów faktycznie będzie oddziaływać na ich nieruchomość” – ostrzega Pracowania na rzecz Wszystkich Istot.

Według organizacji zmiana jest sprzeczna z prawem unijnym dotyczącym oceny skutków wywieranych przez niektóre przedsięwzięcia publiczne i prywatne na środowisko. A także z Konwencją o Dostępie do Informacji, Udziale Społeczeństwa w Podejmowaniu Decyzji oraz Dostępie do Sprawiedliwości w Sprawach Dotyczących Środowiska (tzw. Konwencją z Aarhus).

Pracownia wskazuje też na inne groźne zapisy nowelizacji. Umożliwia ona wydawanie przez wójtów, burmistrzów i prezydentów miast decyzji środowiskowych dla inwestycji, w których to oni są inwestorami. To sprzeczne z unijną dyrektywą, która zabrania rozstrzygania we własnej sprawie.

Inna zmiana wyłącza możliwość zaskarżenia do sądów postanowienia uzgadniającego warunki realizacji tzw. przedsięwzięć liniowych – np. sieci gazowych czy kanalizacyjnych, przebiegających przez parki narodowe i rezerwaty przyrody. „Z uwagi na rządowe plany budowy drogi ekspresowej S16 przez Biebrzański Park Narodowy i S3 przez Woliński Park Narodowy ewidentnie widać, że zmiana prawa ma ułatwić realizację inwestycji kosztem najcenniejszej przyrody w Polsce” – ostrzega organizacja.

Czytaj także: Jak największe miasta na świecie radzą sobie ze śmieciami

Kto na tym skorzysta?

Jak podają organizacje zaangażowane w ochronę środowiska, na zmianę prawa czekają m.in. spalarnia odpadów w Żywcu, wielka ferma drobiu pod Poznaniem i największa w Polsce chlewnia na ponad 41 tys. świń pod Malborkiem. Wszędzie tam protestują lokalne społeczności. Nie chcą mieszkać w takim otoczeniu ze względu na zanieczyszczenia, uciążliwy odór, plagi much i szczurów. Zwracają też uwagę, że fermy, składowiska i spalarnie znacząco obniżają wartość okolicznych gruntów i uniemożliwiają mieszkańcom prowadzenie działalności turystycznej, co grozi bezrobociem.

„Zmiana ustawy OOŚ jest antyprzyrodnicza i antyspołeczna. Powstała na zamówienie biznesu, który nie radzi sobie z przestrzeganiem obowiązującego prawa i którego solą w oku jest społeczeństwo obywatelskie. Ograniczenie stron postępowania i osłabienie jakości procedur na pewno ułatwi życie inwestorom, ale teraz każdy będzie zagrożony życiem w cieniu uciążliwej inwestycji bez możliwości żadnej interwencji. To ubezwłasnowolnienie społeczeństwa jedynie dla zysku wąskiej, ale wpływowej garstki przedsiębiorców” – komentuje Sylwia Szczutkowska z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot, która obserwowała ten ekspresowy proces legislacyjny.

Czytaj więcej: PiS nie odpuszcza. Chce wycinki drzew rosnących przy drogach

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną