Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Organy specjalistyczne są dobre na wszystko

Krajowa Rada Sądownictwa w kształcie przewidzianym przez znowelizowaną ustawę z 2018 r. od początku budziła rozmaite kontrowersje. Krajowa Rada Sądownictwa w kształcie przewidzianym przez znowelizowaną ustawę z 2018 r. od początku budziła rozmaite kontrowersje. Forum
Sprawa list poparcia dla kandydatów do KRS jest w gruncie rzeczy marginalna. Może się okazać, że były, ale się zbyły, podobnie jak monitoring z wypadku p. Szydło. Jakby nie było, sędziowie Mazur, Mitera i Nawacki nie muszą obawiać się o swoje członkostwo w KRS.

Jakieś 40 lat temu po kraju krążył taki dowcip: „Co jest nad Biurem Politycznym PZPR? – Bóg. A co jest za Bugiem? ­– Breżniew”. Można to teraz strawestować tak: „Co jest nad sędzią? – Prawo. A co jest za prawem? – Organ specjalistyczny”. W samej rzeczy p. Piotrowicz, pierwszy tuz prawniczy dobrej zmiany, objaśnił, że wprawdzie jest prawomocny wyrok NSA, ale dobrze, iż kwestią ujawnienia list z podpisami poparcia dla członków KRS zajmie się organ specjalistyczny, w tym wypadku UODO (Urząd Ochrony Danych Osobowych). Pan Kaleta, wiceminister sprawiedliwości, dyplomowany prawnik, jakby przewidział zacytowany dowcip i niejako zaripostował, powiadając, że sędziowie nie mogą stawiać się ponad prawem.

Pewnie, że nie mogą, ale z tego nie wynika, że prezes UODO może. Pan Kaleta został zresztą wspomożony przez p. Dudę, doktora nauk prawnych i prezydenta, któremu przypomniało się, że obywatele mają fatalne zdanie o wymiarze sprawiedliwości. Ot, taka mantra tzw. dobrej zmiany ignorująca fakt, że jacyś ludzie (ok. 50 proc. badanych) zawsze mieli fatalne zdanie o wymiarze sprawiedliwości z tego prostego powodu, że przegrali sprawy w sądach.

Czytaj także: KRS i Izba Dyscyplinarna SN naruszają unijne prawo

Dobra zmiana bada wyroki sądowe

Pan Wójcik, też wiceminister sprawiedliwości i dyplomowany prawnik, westchnął, że dane osobowe są ważne (co prawda, to prawda), i wskazał, że prezes UODO ma wystarczające kwalifikacje do realizowania zadań, jakie nakłada na niego ustawa. Pan Nowak, akurat obecnie trzymający pieczę (może władzę) nad danymi osobowymi, ukończył studia w zakresie mechaniki precyzyjnej, a więc jego kompetencje w sprawie hierarchii wyroków sądowych są niepodważalne. Wszelako z tego, że p. Nowak ma takowe sposobności, nie wynika, że obejmują one badanie prawomocnych wyrodków sądowych.

Pan Grzegrzółka z Kancelarii Sejmu, politolog na etacie objaśniacza zawiłych problemów (np. „służbowych”, tj. rodzinnych lotów p. Kuchcińskiego), z bardzo zatroskaną miną (patrząc w bok pod stosownym kątem) tłumaczył, że nie miał wyboru i musiał posłuchać precyzyjnego polecenia p. Nowaka zgodnie z jego (prezesa UODO) kompetencjami (zgodnie z jego wykształceniem). Pan Mazur, sędzia, przewodniczący KRS, wyznał: „Wydawało mi się, że orzeczenie Naczelnego Sądu Administracyjnego kończy tę sprawę. (…) W obecnej sytuacji należy jednak poczekać na decyzję szefa UODO”.

Wszystkim się zdawało, że to Mazur gra jeszcze, a to echo grało. Czyje? Chyba to niosące się nad Bugiem, wedle hierarchii w obozie tzw. dobrej zmiany i z odpowiednio sparafrazowanym dowcipem przywołanym na początku.

Czytaj także: Strasburg zajmie się sędziami usuniętymi z KRS

Skoro RODO – to do UODO

Krajowa Rada Sądownictwa w kształcie przewidzianym przez znowelizowaną ustawę z 2018 r. od początku budziła rozmaite kontrowersje. W szczególności dotyczyły one sposobu popierania kandydatów do tego ciała. Ustawa (art. 11a) przewiduje, że kandydat ma uzyskać albo poparcie 2 tys. obywateli, albo 25 sędziów. Art. 11c stanowi, że marszałek Sejmu podaje zgłoszenia do publicznej wiadomości, ale z wyłączeniem załączników.

Pomijając rozmaite szczegóły, jedna z posłanek wystąpiła do Kancelarii Sejmu z wnioskiem o upublicznienie danych z uwagi na dostęp do informacji publicznej. Kancelaria Sejmu odmówiła. Wnioskodawczyni zaskarżyła decyzję do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego i wygrała. Kancelaria Sejmu wniosła skargę kasacyjną do NSA, ale wyrok WSA został podtrzymany. Zgodnie z procedurą wyrok NSA jest prawomocny i ostateczny.

Wtedy do akcji wkroczył prezes UODO. Oto komunikat Kancelarii Sejmu: „29 lipca 2019 r. do Kancelarii Sejmu wpłynęło wydane tego samego dnia postanowienie Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych zobowiązujące Kancelarię Sejmu do powstrzymania się od upublicznienia lub udostępnienia w jakiejkolwiek formie danych osobowych sędziów, zawartych w wykazach osób popierających zgłoszenia kandydatów do Krajowej Rady Sądownictwa. Postanowienie nie ma charakteru ostatecznego, ale tymczasowy, i zakazuje udostępniania danych do czasu wydania przez Prezesa UODO decyzji kończącej postępowanie w sprawie. (…) Postanowienie Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych zostało wydane w związku z postępowaniem wszczętym przez Prezesa z urzędu na podstawie nowej ustawy o ochronie danych osobowych, która weszła w życie 25 maja 2018 r. Tego samego dnia zaczęło też obowiązywać unijne rozporządzenie o ochronie danych osobowych (RODO). Celem prowadzonego przed Prezesem UODO postępowania jest wyjaśnienie, czy ujawnienie danych osobowych sędziów jest zgodne z ustawą o ochronie danych osobowych oraz prawem Unii Europejskiej chroniącym dane osobowe, do którego przestrzegania Polska jest zobowiązana. Prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych jest niezależnym organem właściwym w sprawie ochrony danych osobowych i w zakresie wykonywania swoich obowiązków podlega jedynie ustawie. (…) Czuwa nad zgodnością przetwarzania danych osobowych z prawem polskim oraz Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady. (…) Kancelaria Sejmu będzie oczekiwać na wydanie przez Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych ostatecznej decyzji o dopuszczalności ujawnienia danych osobowych sędziów”.

Czytaj także: Grillowania sędziów ciąg dalszy

Sądy a sprawy państwowe

Rozważana sprawa ma dwa aspekty: prawny i faktyczny. Z pierwszego punktu widzenia wyrok NSA jest ostateczny i kończy postępowanie. Prezes UODO nie ma w tej materii nic do powiedzenia pod względem formalnym i nie może niczego wstrzymywać, tymczasowo czy ostatecznie. Może wszcząć postępowanie, ale ma ono walor tylko wobec podobnych spraw w przyszłości, o ile sądy podzielą jego poglądy.

Kancelaria Sejmu nie może tłumaczyć niewykonania prawomocnego wyroku tym, że prezes UODO coś wstrzymał, bo nie ma to najmniejszego znaczenia – niezależnie od opinii p. Dudy, p. Kalety, p. Wójcika, p. Mazura i samego p. Nowaka.

Notabene p. Duda myli się, gdy peroruje: „Proszę pamiętać, że sądy nie są absolutną alfą i omegą i sądy nie są od tego, żeby decydować o sprawach państwowych”. Pierwsza część tej krótkiej tyrady jest po części trywialna (np. sądy nie są alfą i omegą w matematyce), a częściowo błędna, gdyż prawomocne wyroki mają walor absolutny (w granicach prawa). Natomiast część druga zwyczajnie kompromituje p. Dudę, doktora nauk prawnych i „strażnika” (cudzysłów zamierzony) konstytucji, ponieważ sądy, w szczególności administracyjne, są m.in. od tego, aby decydować o sprawach państwa. Być może na prywatnych seminariach u mgr Przyłębskiej (nie wiem, czy p. Duda jest dopuszczany do uczestnictwa w nich, ale pewnie słyszy to i owo na ich temat) lansowana jest teza, że sądy mogą rozstrzygać sprawy państwowe, gdy jakiś organ specjalistyczny zezwoli na to, ale póki co jest inaczej.

Dziwi powołanie się w komunikacie Kancelarii Sejmu na datę 25 maja 2018 r., gdyż rozprawa przed WSA odbyła się w sierpniu 2018 r. i strona skarżąca (organ, w którym robi p. Grzegrzółka) w ogóle nie podejmowała problemu RODO.

A oto opinia jednego z prawników (podzielana przez wielu innych): „Dane osobowe zawarte w dokumentach urzędowych, które posiada organ lub podmiot publiczny lub podmiot prywatny w celu wykonania zadania realizowanego w interesie publicznym, mogą zostać przez ten organ lub podmiot ujawnione zgodnie z prawem Unii lub prawem państwa członkowskiego, któremu podlegają ten organ lub podmiot, dla pogodzenia publicznego dostępu do dokumentów urzędowych z prawem do ochrony danych osobowych na mocy niniejszego rozporządzenia”.

Czytaj także: Prokuratura Ziobry chce rządzić w sądzie. Drastyczne zmiany w prawie

Komu zależy na utajnieniu list poparcia do KRS

Wiele okoliczności faktycznych rozważanej sprawy może być tylko przedmiotem domniemań. Pan Nowak był radnym z ramienia PiS. To, wbrew opiniom płynącym ze strony opozycji, wcale nie przesądza, że jest złym szefem UODO. Moja wcześniejsza uwaga – przyznaję, że uszczypliwa – o kompetencjach p. Nowaka wypływających z jego wykształcenia też nie jest rozstrzygająca. Moim zdaniem byłoby lepiej, gdyby prezes UODO był prawnikiem, ale w końcu to tylko pogląd.

Jak zwykle w takich wypadkach trzeba zastosować znane powiedzenie: „Poznacie ich po ich owocach”. Pan Nowak zakończył urzędnicze ślubowanie słowami: „Tak mi dopomóż Bóg”. Nie mam zamiaru kwestionować tej frazy, wypowiedzianej przez ślubującego z należytą atencją, co w telewizji pokazali. Pytanie tylko, czy Istota Nadprzyrodzona była w tym wypadku organem specjalistycznym.

Dalej podaję kilka hipotez, nie przypisując sobie oryginalności w tym zakresie. Od początku było oczywiste, że tzw. dobrej zmianie zależy na utajnieniu list poparcia dla kandydatów na członków KRS. Jeśli tak, to można założyć, iż władza chce coś ukryć. Co? Odpowiedź jest prosta – to, kto popierał, bo może były to te same osoby dla różnych kandydatów lub sami kandydaci. Sądzono, że wyłączenie załączników na mocy art. 11c ustawy o KRS wystarczy jako bezpiecznik. Okazało się inaczej, gdyż WSA i NSA uznały ustawę o dostępie do informacji publicznej za silniej wiążącą od ustawy o KRS.

Pan Terlecki kilka dni przed oficjalnym wystąpieniem p. Nowaka wskazał na potrzebę ochrony danych osobowych, a prezes UODO przekuł ten pomysł w zbrojny czyn. Niewykluczone, że miała miejsce tylko koincydencja temporalna, ponieważ, jak filozofowie dobrze wiedzą, post hoc (po czymś) nie znaczy propter hoc (z powodu czegoś wcześniejszego). Nie ma więc bezpośredniego dowodu, że myśl p. Terleckiego była przyczyną sprawczą inicjatywy p. Nowaka.

Czytaj także: Sądy mają robić, „co ludzie chcą”

Sędzia Nawacki skarży sam siebie

Miała miejsce jednak inna koincydencja, tym razem zarówno czasowa, jak i przyczynowa. Pan Nawacki, sędzia i członek KRS, złożył do UODO skargę na ujawnienie list poparcia. Szczególny charakter wniosku p. Nawackiego polega na tym, że ujawnił to, iż poparł sam siebie (ustawa o KRS tego nie zakazuje) – i na to się poskarżył, a dokładnie na to, że jego szczerość spowodowała falę hejtu wobec niego.

Miał więc powód, aby wnieść o ochronę dóbr osobistych – dodał, że działał w interesie innych osób go popierających. Nawiasem mówiąc i w pełni uznając prognostyczną wnikliwość p. Nawackiego, mogło się okazać, że ujawnienie poparcia zostanie przyjęte z uznaniem, a nie hejtem. Tak się złożyło, że p. Nawacki, sędzia, zdecydował się na skargę po tym, jak NSA wydał swój wyrok. Na pytanie, czemu nie przyłączył się do postępowania, odpowiedział, że o nim nie wiedział. Wprawdzie sędzia, który składa skargę na prawomocny wyrok, to ciekawa figura, ale nic to, jak mawiał mały rycerz.

Może ciekawsza jest obserwacja, że jeśli X, w tym wypadku p. Nawacki, spotyka się z hejtem z powodu ujawnienia tego, że poparł sam siebie, oraz przewiduje, trafnie lub nie, negatywne konsekwencje z powodu ujawnienia list poparcia dla kandydatów do KRS, to w wypadku istnienia prawomocnego wyroku NSA w przedmiotowej sprawie nie jest prezes UODO, ale prokurator. Czyżby sędzia o tym nie wiedział?

Pan Duda pośrednio usprawiedliwił uzasadnienie skargi p. Nawackiego. Pan prezydent z właściwą sobie wnikliwością sądzi, że osoby, które podpisały się na listach, mogą być później prześladowane, i dodał: „Tym bardziej że wiem, że różne osoby są prześladowane wewnątrz wymiaru sprawiedliwości”. Wiedza p. Dudy jest tak rozległa i tak ugruntowana, że na pewno dotyczy p. Nawackiego, a nie sędziów ciąganych przed oblicze rzeczników dyscyplinarnych za formułowanie pytań prejudycjalnych. Pytanie, czy koincydencja działań p. Terleckiego, p. Nawackiego i p. Nowaka była przypadkowa, czy nie, trzeba pozostawić domysłom czytelników. Inaczej można by spotkać się z groźnym zarzutem kwestionowania niezawisłości p. Nawackiego. Brr!

I tak zamyka się koło, którego centrum jest organ specjalistyczny pod wodzą p. Nowaka. W tej sytuacji trudno oprzeć się wrażeniu, iż znowu konieczność utorowała sobie drogę przez przypadki.

Czytaj także: Sędziego Mazura prozaiczne zaćmienie umysłu

Dobra zmiana ponad prawem

Sprawa jest poważna i trzeba ją uznać za przejaw nowego etapu w rozwoju tzw. państwa prawa tzw. dobrej zmiany. Gdy rzeczony obóz fasował Trybunał Konstytucyjny, jeszcze zachowywano jakieś pozory. Sejm pod „wodzą” (cudzysłów zamierzony, podobnie dalej) p. Kuchcińskiego i Senat pod „kierownictwem” p. Karczewskiego coś tam uchwalał, często nocą, „strażnik” konstytucji natychmiast podpisywał, przyjmował ślubowania o nietypowych porach, a p. Szydło z p. Kempą odmawiały publikacji wyroków TK, tłumacząc to obawą przed odpowiedzialnością konstytucyjną w przeciwnym wypadku.

Wszystko to było szyte grubymi nićmi i prawnie nieudolne, ale siła ówczesnych organów specjalistycznych stanęła ponad prawem i do dzisiaj nie bardzo wiadomo, jaki jest status mgr Przyłębskiej i trzech innych osób występujących w strojach sędziów TK.

Potem próbowano rozmaite rzeczy dotyczące wymiaru sprawiedliwości załatwić ustawami, ale krajowe i międzynarodowe zdradzieckie mordy częściowo to uniemożliwiły. Sprawa list poparcia dla kandydatów do KRS jest w gruncie rzeczy marginalna. Może się okazać, że były, ale się zbyły, podobnie jak monitoring z wypadku p. Szydło, lub powstaną nowe (kto to sprawdzi, że nie są oryginalne?). Jakby nie było, pp. Mazur, Mitera (jestem zawiedziony, że jeszcze nie zabrał głosu w przedmiotowej sprawie) i Nawacki nie muszą obawiać się o swoje członkostwo w KRS – sam wykażę, że brak list poparcia nic nie znaczy, skoro marszałek Sejmu zgłosił ich kandydatury „zgodnie z prawem”. Wszelako tzw. dobra zmiana poszła tym razem bez trzymanki.

Obywatele RP: Maciej Mitera musi odejść

Przyjdzie dzień, że zmienimy konstytucję...

Zwykły Poseł zapowiada: „Przyjdzie taki dzień, że zmienimy konstytucję na potrzebną, która będzie gwarantowała prawdziwą demokrację, prawdziwą praworządność, prawdziwą równość, która jest dzisiaj łamana”. Przypomina się Mrożek i jego powiedzenie, że prawdziwa sprawiedliwość jest wtedy, gdy nie ma zwykłej.

Pan Kaczyński uogólnia to na demokrację, praworządność i równość. Sprawa KRS ilustruje, jak będzie wyglądała prawdziwa praworządność w rozumieniu tzw. dobrozmieńców. Zapowiedzią prawdziwej równości są slogany: „Teraz, k*rwa, my” (zawołanie p. Kuchcińskiego), „Im [ministrom] się to prostu należy” (zawołanie p. Szydło) oraz fakt, że 30 osób z listy najbogatszych Polaków otrzymało 500 plus i dodatkowe emerytury przyznawane bez jakiegokolwiek kryterium dochodowego, natomiast świadczenia dla niepełnosprawnych są obwarowane takowym.

Pan Kuchciński najpierw zeznał, że lotów z rodziną miał sześć, potem wzrosło to do ponad 20 i wreszcie do 109 (stan na 4 sierpnia). Zapłacił 15 tys. zł na cel charytatywny (tak jakby obdarowane instytucje płaciły za Air Kuchciński), a p. Brudziński (teraz szpanujący w Brukseli) marudzi, że wszystko jest OK, aczkolwiek zabrakło słowa „przepraszam”. I jak tu zaprzeczyć aplikacji diagnozy Orwella do państwa tzw. dobrej zmiany, w którym wszyscy są równi, ale niektórzy równiejsi?

Być może zmiany w kodeksie wyborczym posłużą pokazaniu, czym jest prawdziwa demokracja. Czy tego właśnie chcesz, jeszcze niezdecydowany wyborco? Jeśli masz wątpliwości, oglądnij sobie:

A potem rozważ, ile zyskasz i ile zapłacisz (np. przez kalibrowanie starych podatków i wprowadzanie nowych) za kiełbasę wyborczą oraz czy odpowiada ci propaganda à la PRL. Zapamiętaj sobie dwie myśli Leca: „Dmą w róg obfitości, musi być pusty” i „Kto ma idee ciągle w gębie, ma je także w pobliskim nosie”.

Czytaj także: Dwa przykłady pychy i pogardy polityków PiS

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną