Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Dymisja Kuchcińskiego nie zamyka sprawy PiSancjum

Marszałek Sejmu Marek Kuchciński zapowiada złożenie dymisji. Marszałek Sejmu Marek Kuchciński zapowiada złożenie dymisji. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
Wizyty Marka Kuchcińskiego na otwarciu sali gimnastycznej w Przemyślu czy na powitaniu milionowego pasażera pociągu do Kijowa mogą stać się „ośmiorniczkami PiS”.

To mimo wszystko zaskoczenie. Jarosław Kaczyński postanowił nie robić dobrej miny do złej gry i zmusił marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego do dymisji. Do tej pory PiS wydawał się teflonowy – cokolwiek się nie działo, ukrywał, przeczekiwał, mataczył i jakoś szło. Premier Beata Szydło odeszła po cichu dopiero kilka miesięcy po aferze z nagrodami dla siebie i ministrów swojego rządu, prezes NBP Adam Glapiński ostał się na stanowisku mimo doniesień o absurdalnie wysokich pensjach dla swoich współpracowników.

Czytaj też: PiSancjum. Dygnitarze „dobrej zmiany” są butni i zachłanni

Ta dymisja Kuchcińskiemu się po prostu należała

Marszałek Sejmu na dymisję zasługiwał od dawna, jak mało kto. To Kuchciński zarządził nielegalne głosowanie nad budżetem państwa w Sali Kolumnowej w 2016 r., nieustannie na różne sposoby ograniczał dostęp dziennikarzy, organizacji społecznych i po prostu obywateli do Sejmu, zarządzał nagłe nocne głosowania albo odwlekał inne w nieskończoność, prześladował posłów opozycji, odbierając im głos czy nakładając seryjnie kary finansowe. Wszystko dla partyjnego interesu. I za to Kuchciński powinien przede wszystkim odpowiedzieć.

Kiedy się słucha oficjalnego tłumaczenia marszałka i wyraźnie zdenerwowanego prezesa PiS, w zasadzie nie wiadomo, dlaczego Kuchciński musiał odejść teraz. On sam stwierdził, że nie złamał prawa i obyczajów, co powtórzył Kaczyński. Prezes PiS, przemawiając do dziennikarzy, próbował tej samej taktyki co zwykle: najpierw mówił, że wszystko to „wina Tuska”, bo były szef PO też kiedyś latał do Gdańska, a potem zapowiedział „wprowadzenie rygorystycznych uregulowań”. Ale tym razem oświadczenie Kaczyńskiego było dużo mniej przekonujące niż przy poprzednich aferach.

Decyzja o dymisji musiała zresztą ważyć się do ostatniej chwili, bo do tej pory nie podano nazwiska następcy. Nie wiemy też, czy były – od jutra – marszałek zachowa pierwsze miejsce na liście PiS do Sejmu w Przemyślu.

Czytaj też: Kuchciński pięć razy mijał się z prawdą w sprawie służbowych lotów

Kłamaliśmy rano, kłamaliśmy wieczorem

Nagrody dla ministrów rządu Szydło, ogromne wynagrodzeni w spółkach skarbu państwa czy w NBP – prezesowi Kaczyńskiemu udawało się ukręcić tym sprawom łeb. Teraz to nie jest takie proste. Przede wszystkim dlatego, że afera lawinowo zaczęła się rozrastać, głównie ze względu na kolejne kłamstwa ludzi obozu władzy, którzy próbowali ukryć nadużycia marszałka.

Przypominają się słynne słowa węgierskiego premiera Ferenca Gyurcsany’ego – „kłamaliśmy rano, kłamaliśmy wieczorem” – które przed dekadą doprowadziły do upadku węgierską lewicę. Sednem afery Watergate, która pociągnęła na dno prezydenta USA Richarda Nixona, także były kłamstwa polityków obozu władzy, którzy próbowali przykryć różne nielegalne działania. Sprawa Kuchcińskiego też jest rozwojowa, jak mawiają prokuratorzy.

Najpierw lotów marszałka z rodziną miało w ogóle nie być, potem nie miało być lotów samej rodziny marszałka, z samolotów miały nie korzystać rodziny innych pisowców itd. Do sprawdzenia jest wiele szczegółów i generalnie sposobów, w jaki Kuchciński i inni ludzie władzy korzystali ze swoich przywilejów. Ekipa PiS, która miała być skromna i blisko ludzi, z dużą przyjemnością bawiła się wszystkimi materialnymi atrybutami władzy: samolotami, limuzynami, wynajętymi na koszt podatnika luksusowymi willami. Teraz te sprawki zaczynają wychodzić na jaw i uderzać w samo sedno wizerunku PiS.

Czytaj też: Rządowy samolot to nie taksówka. Czytamy instrukcję HEAD

Dotkliwa porażka PiS na start kampanii

Dlatego afera i będąca jej konsekwencją dymisja Kuchcińskiego mogą się okazać poważnym problemem w rozpoczętej już kampanii. Cokolwiek Kaczyński, Kuchciński et consortes będą mówili, zostanie ona odebrana przez opinię publiczną, w tym część wyborców, jako przyznanie się do winy. W takiej sytuacji Polacy mogą bardziej zainteresować się innymi nadużyciami polityków PiS.

Loty marszałka Sejmu nie są największymi przewinami tego obozu, gdy porównać je do nielegalnego przejęcia Trybunału Konstytucyjnego, zdemolowania polskiej dyplomacji czy destabilizacji sądownictwa, ale to one mogą się okazać symbolem degrengolady rządzącej prawicy. Wizyty Kuchcińskiego na otwarciu sali gimnastycznej w Przemyślu czy na powitaniu milionowego pasażera pociągu do Kijowa mogą stać się „ośmiorniczkami PiS”.

Wydawało się, że przed wyborami do Sejmu i Senatu partia Kaczyńskiego ma wszystko pod kontrolą, a rozbita opozycja pozostaje bez szans na nawiązanie z nią walki. Pierwszy dzień kampanii okazał dla PiS dotkliwą porażką. Najbliższe dni pokażą, czy opozycja potrafi z tego skorzystać.

Jan Hartman: Kuchciński, bohater tragiczny

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną