Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Oskarżam biskupów, księży i świeckich mojego Kościoła

Abp Marek Jędraszewski podczas pożegnania krakowskiej pielgrzymki na Jasną Górę w sierpniu 2019 r. Abp Marek Jędraszewski podczas pożegnania krakowskiej pielgrzymki na Jasną Górę w sierpniu 2019 r. Piotr Tumidajski / Forum
Oskarżam Kościół rzymskokatolicki w Polsce – czyli mój Kościół – oraz jego przywódców o to, że swoimi działaniami i zaniechaniami doprowadzili do eskalacji nienawiści wobec osób LGBT+.

Nie czas już na miłe słowa i miarkowanie się w ocenach. Nie czas na uniżone listy do biskupów sformułowane tak, by przypadkiem ich nie urazić i nie zmieścić w nich jednego mocniejszego słowa. Nie czas na prośby o opamiętanie. Dziś potrzeba oskarżeń. I choć nawiązania do słynnego listu Emile’a Zoli „Oskarżam…!” w ostatnich latach spowszedniały i straciły na sile, to nie widzę lepszej formuły na wyrażenie tego, co noszę w myślach i sercu po wydarzeniach z Marszu Równości w Białymstoku.

A zatem: ja, praktykujący rzymski katolik, redaktor naczelny czasopisma odwołującego się do katolickich wartości, członek zarządu katolickiego stowarzyszenia, wieloletni wychowawca młodzieży oraz ministrant, heteroseksualny mężczyzna i mąż, oskarżam Kościół rzymskokatolicki w Polsce – czyli mój Kościół – oraz jego przywódców o to, że swoimi działaniami i zaniechaniami doprowadzili do eskalacji nienawiści wobec osób LGBT+. Oskarżam, że legitymizują przemoc i nie przeciwstawiają się jej w adekwatny do sytuacji sposób. Oskarżam, że uczestniczą w nagonce. Oskarżam wreszcie, że nie czynią tego w trosce o „chrześcijańskie wartości”, lecz o własny los i w obronie swoich interesów.

Czytaj też: Kościół w czasach zarazy

***

Licznych biskupów, księży i świeckich mojego Kościoła oskarżam o łamanie Dekalogu. Oskarżam ich o to, że – niepomni przykazania „Nie zabijaj” – ranią naszych braci i siostry LGBT+ słowami, obelgami, inwektywami oraz sankcjonują stosowanie wobec nich przemocy poprzez wzywanie do walki i konfrontacji. Oskarżam o to m.in. bp. Edwarda Frankowskiego, który mówił, że „nadszedł czas walki” i posługiwał się metaforą potopu. Tę samą metaforę przywołał choćby bp Ignacy Dec, porównując działania środowisk LGBT+ do „potopu szwedzkiego czy bolszewickiego”. Oskarżam o to abp. Tadeusza Wojdę, który przed Marszem Równości w Białymstoku, zamiast tonować i tak ogromne emocje, podgrzewał je swoją odezwą. Oskarżam ich więc o to, że angażują polski Kościół w wojnę (i ją rozpętują), zamiast nieść pokój.

Oskarżam ich, że nie odróżniają postulatów czy idei głoszonych przez środowiska osób LGBT+ od nich samych. Że – wbrew nieustającym i, jak widać, pełnym hipokryzji zapewnieniom o odróżnianiu „grzesznika” i „grzechu” – niszczą człowieka.

Równie licznych przedstawicieli Kościoła oskarżam o łamanie przykazania zakazującego mówienia fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu. Oskarżam m.in. ks. Dariusza Oko (oraz tych, którzy od lat udzielają mu łamów, sal i czasu na konferencjach) o szerzenie jawnych kłamstw i pomówień względem osób LGBT+, które nie znajdują oparcia w faktach i badaniach naukowych. Oskarżam wielu biskupów, księży, katolickich publicystów i wiernych – w tym przewodniczącego polskiego episkopatu abp. Stanisława Gądeckiego – o tworzenie kłamliwych konotacji między pedofilią a orientacją homoseksualną. Oskarżam ich o ignorowanie wyników badań oraz wniosków formułowanych w raportach pisanych na zlecenie państw oraz samego Kościoła. Oskarżam ich o niechęć do współpracy z ekspertami i ekspertkami z zakresu psychologii i seksuologii, niechęć do edukacji i zwiększania świadomości społecznej na temat podejmowanych przez siebie zagadnień. Część z nich oskarżam także o ignorancję i brak jakiejkolwiek staranności w zajmowaniu się tematem sytuacji osób nieheteronormatywnych. Oskarżam o to abp. Wojdę, który w swojej odezwie nie potrafił nawet prawidłowo rozwinąć skrótu LGBT.

Czytaj też: „Religia staje się uzasadnieniem aktów agresji”. Nauczyciele piszą do prymasa

***

Oskarżam ludzi polskiego Kościoła, że nie realizują nawet niekonkretnych i rozmytych wskazań Katechizmu Kościoła Katolickiego nakazujących traktować osoby LGBT+ „z szacunkiem i delikatnością”.

Polskich biskupów oskarżam o tworzenie fałszywej symetrii między mniejszością – jaką są osoby LGBT+ codziennie mierzące się z dyskryminacją i wykluczeniem – a dzierżącą polityczną, symboliczną i kulturową władzę większością, jaką są w Polsce katolicy. Znaczącą część hierarchów oskarżam także o pójście krok dalej i sugerowanie, że to owa mniejszość uciska większość, a katolicy są w Polsce prześladowani. Oskarżam ich więc o brak wrażliwości na cierpienia naszych braci i sióstr LGBT+ oraz – jednocześnie – rzeczywiście prześladowanych katolików i katoliczek na świecie. Oskarżam o niewspółmierne (a niekiedy kłamliwe) reagowanie na działania wymierzone w Kościół i ludzi wierzących przy braku reakcji na krzywdzące słowa i akty przemocy wobec osób LGBT+ ze strony ludzi Kościoła. Oskarżam o to m.in. abp. Marka Jędraszewskiego, który zauważa „hejt i mowę nienawiści” wobec Kościoła, a słowem nie zająknie się o codziennym lżeniu i opluwaniu osób LGBT+.

Oskarżam wspomnianego bp. Frankowskiego, który mówił: „Już dłużej cofać się nie możemy i nie będziemy”, nie zauważając, że to osoby LGBT+ są w Polsce pod nieustanną presją ze strony m.in. władz politycznych. Oskarżam raz jeszcze bp. Deca, który straszył, mówiąc: „W Europie nie ma dziś, przynajmniej na razie, gilotyny i więzień dla wyznawców Chrystusa” (podkreślenie własne). Oskarżam abp. Sławoja Leszka Głódzia, który twierdził: „Znaleźliśmy się pod ostrzałem nihilistycznych ideologii”, słowem nie komentując ostrzału z kostki brukowej, kamieni i petard, jaki urządzili swoim współobywatelom i współobywatelkom bandyci w Białymstoku (a wcześniej w innych miastach), z których część trzymała różańce w rękach. Oskarżam go, który powiedział: „Kościół staje pod pręgierzem laickich, libertyńskich i kosmopolitycznych środowisk”, a nie stanął w obronie mężczyzn i kobiet, w tym dzieci, bitych na białostockich, i nie tylko, ulicach.

Czytaj też: W Polsce narasta atmosfera przedpogromowa

***

Oskarżam ludzi polskiego Kościoła o ślepotę i brak wyobraźni, o niewyciąganie wniosków z wydarzeń, które w ostatnich latach miały miejsce m.in. w Lublinie, Rzeszowie czy Częstochowie, gdzie pokojowi manifestanci i manifestantki byli atakowani przez przeciwników z religijnymi hasłami na ustach. Oskarżam ich o brak odpowiedniej reakcji na wzywanie imienia Pana Boga w imię agresji, przemocy i nienawiści, na przeplatanie modlitw wulgarnymi okrzykami. Nie są taką reakcją słowa wypowiadane wyłącznie post factum i wielokrotnie okraszone różnorakim „ale”. Oskarżam o bezczynność wobec wznoszonych na jasnogórskich wałach haseł mówiących o „śmierci wrogom ojczyzny”. Paulinów, gospodarzy klasztoru jasnogórskiego, licznych biskupów oraz księży w całej Polsce oskarżam o błogosławienie osobom wznoszącym takie okrzyki, o bierność wobec zjawiska rosnącej w siłę skrajnej prawicy, w tym prawicy neofaszystowskiej, oraz wobec jej skłonności do odwoływania się do chrześcijaństwa i Boga.

Oskarżam ich więc o zaniechanie niezbędnych działań w celu ochrony ludzkiej godności i pokoju społecznego. Oskarżam ich tym samym o hipokryzję, gdy na ochronę tej godności i pokoju społecznego się powołują. Oskarżam o to choćby bp. Deca, który raczył przestrzegać („Jakże łatwo, ale też jakże niebezpiecznie jest przeciwstawić człowieka drugiemu człowiekowi!”), prosić („prosimy, aby każdy zamyślił się chociaż przez chwilę nad zgodnością swojego działania z Ewangelią”) oraz pouczać („Kto antagonizuje i rozpala emocje, ten nie służy Bożej sprawie”), nie realizując własnych wskazań.

Adam Szostkiewicz: Kolejna szarża metropolity

***

Oskarżam ludzi polskiego Kościoła – licznych księży i biskupów – o niszczenie rodzin poprzez wspieranie homofobii, w imię której rodzice wyrzucają z domu swoje dzieci, odcinają się od nich, zrywają z nimi relacje. Oskarżam ich o współtworzenie atmosfery, w której osoby odkrywające swoją nienormatywną orientację seksualną lub tożsamość płciową boją się powiedzieć o tym swoim najbliższym, przez co nieumyślnie i bez własnej winy krzywdzą siebie i innych. Oskarżam katolickich aktywistów i kapłanów o promowanie szalbierczych „terapii” homoseksualizmu.

Polski episkopat i jego przywódców oskarżam o to, że uczestniczy w nagonce na osoby LGBT+, nie zważając, że grają w sztuce rozpisanej przez kogo innego – czyli przez polskie władze. Oskarżam ich, że kolejny raz pozwalają na instrumentalizację chrześcijańskiej wiary i Ewangelii w imię politycznych interesów konkretnej partii – rzekomo broniącej katolickiej moralności – której prezes wznosi okrzyki („Ręce precz od naszych dzieci”) obliczone wyłącznie na zysk polityczny i konflikt społeczny.

Ten sam episkopat i tych samych przywódców – zwłaszcza abp. Gądeckiego i Jędraszewskiego oraz bp. Artura Mizińskiego – oskarżam o to, że bagatelizują kryzys Kościoła związany z ujawnieniem skali przestępstw seksualnych dokonywanych przez księży oraz ukrywania tych zbrodni przez przełożonych, spośród których niektórzy wciąż pełnią zaszczytne funkcje w polskim Kościele. Oskarżam ich, że uczestnictwo w atakach na społeczność LGBT+ jest sposobem na zwekslowanie winy i znalezienie kozła ofiarnego, na którego będzie można przerzucić odpowiedzialność za przewiny swoje, swoich znajomych, podwładnych oraz całej instytucji, którą się reprezentuje. Oskarżam ich więc o cynizm i podłą grę, której ofiarami są osoby LGBT+.

Wielu innych biskupów, którzy nie zabierają głosu w tych sprawach, oskarżam o kunktatorstwo, którego dali wyraz, wybierając ponownie na stanowiska kierownicze w episkopacie hierarchów, którzy nie sprawdzili się jako przywódcy na trudne czasy. Biskupów, którzy chwilę później skompromitowali się podczas niesławnej konferencji prasowej, na której rozmywali winę Kościoła za ukrywanie przestępców w sutannach.

Czytaj też: Tak wyglądają „strefy wolne od LGBT”

***

Biskupów, którzy rozumieją powagę sytuacji, chcą rozliczyć winy ludzi Kościoła, a także nie godzą się na przerzucanie odpowiedzialności za nie na innych, tych, którzy nie akceptują obrażania, obrzucania obelgami i kalumniami osób LGBT+ oraz instrumentalnego podgrzewania atmosfery, oskarżam o tchórzostwo. Oskarżam o nie biskupów, o których mówimy jako o „progresywnych” czy „umiarkowanych”, którzy również piastują ważne funkcje w polskim Kościele i zarządzają dużymi diecezjami, a nie potrafią zebrać się na odwagę wypowiedzenia kilku słów niezbędnego sprzeciwu wobec zła, w którym udział mają ich bracia w biskupstwie i kapłaństwie. Oskarżam – powtarzając za Szymonem Hołownią – że „ci z naszych biskupów, którzy mają serce, nie mają niestety za grosz odwagi. Ci, którzy odwagę mają, najczęściej nie mają serca”. O tchórzostwo oskarżam również licznych księży, którzy – nie godząc się na to, co się dzieje – nie dadzą temu wyrazu publicznie. O to samo tchórzostwo oskarżam katolickich publicystów i publicystki, a nawet całe środowiska, które zbyt długo dojrzewały – lub wciąż dojrzewają – do realizacji podstawowego moralnego wymogu, jakim jest stawanie w obronie bitych, opluwanych i wyszydzanych.

Oskarżam polski Kościół o błędne rozeznawanie priorytetów i spraw wymagających największej uwagi. Oskarżam nas o to, że grzmimy nie w tych sprawach, w których trzeba. Oskarżam nas o bierność wobec faszystowskich ruchów, które przenikają do naszej wspólnoty. Oskarżam nas o niewystarczające działania mające na celu przeciwstawienie się rasizmowi i ksenofobii. Oskarżam – jak ks. Kazimierz Bem – o to, że spędzamy kolejne dekady na obsesyjnym czytaniu tych cytatów z Biblii, w których można dostrzec jakikolwiek związek z negatywną oceną zachowań nieheteroseksualnych, zamiast uważnie czytać te, które mówią chociażby o pomocy uchodźcom. W tym samym zaś czasie liczba tych ostatnich na świecie nigdy nie spadła poniżej 10 mln.

Oskarżam przedstawicieli polskiego Kościoła, że nie są również na co dzień otwarci na konkretne osoby LGBT+ i otoczenie ich duszpasterską opieką, do której, jeśli jej pragną, mają prawo jak każdy człowiek szukający Boga. Oskarżam polski Kościół o restaurowanie konserwatywnych wzorców, bez oglądania się na współczesną teologię czy biblistykę. Oskarżam polski świat katolicki o duszenie w zarodku dyskusji na temat katolickiego podejścia do osób nieheteronormatywnych. Oskarżam animatorów grup młodzieżowych, duszpasterzy, liderów wspólnot o wykluczanie z naszego Kościoła osób LGBT+, gdy te ujawnią swoją tożsamość. Oskarżam więc o utrudnianie im drogi do sakramentów, Boga i wzrastania w wierze. Oskarżam o krzywdzenie ich odrzuceniem i napiętnowaniem. Oskarżam polski Kościół, że udaje, że nie wie, że wśród katolików i katoliczek są osoby nieheteronormatywne. Oskarżam bp. Deca – i wielu innych polskich biskupów sprzeciwiających się w ostrych słowach regulacji związków partnerskich w prawie cywilnym – o brak elementarnej otwartości na zapewnienie poszanowania praw osób LGBT+. Otwartości, którą wykazało wielu hierarchów katolickich w Europie i na świecie, popierających podobne rozwiązania.

Czytaj też: Po wydarzeniach w Białymstoku obudziliśmy się w innym kraju

***

Tak, polscy katolicy i katoliczki, księża i biskupi – my wszyscy, choć w bardzo różnym stopniu – mamy krew na rękach. Mamy na rękach krew Milo, która w maju tego roku skoczyła z mostu, nie mogąc wytrzymać tego, co spotyka ją w Polsce. Mamy na rękach krew innych osób LGBT+ – nastolatków i osób dorosłych – które popełniły samobójstwo w wyniku zaszczucia, również w szkole. Mamy na rękach krew płynącą z rozbitych kamieniami głów, z podbitych oczu, rozciętych łuków brwiowych, odartych ze skóry kolan i łokci. Mamy na rękach krew pobitych, ale odpowiadamy także za krzywdę, której nie widać gołym okiem, a która jest udziałem osób LGBT+ za każdym razem, gdy słyszą kolejne kłamstwo na swój temat, gdy są wykluczane, gdy mówi im się, że nie ma dla nich miejsca w danym środowisku, społeczności, w Polsce, w Kościele, gdy są obrażane i zastraszane, gdy mówi się, że są zagrożeniem dla dzieci, że są gwałcicielami nieletnich i pedofilami, gdy ich tożsamość nazywa się dewiacją, chorobą, zboczeniem czy efektem ideologii.

Tak, szanowni biskupi, żaden z Was nie rzucił kamieniem w żadnego geja, lesbijkę, osobę biseksualną czy transpłciową. Podobnie jak Szaweł nie rzucił kamieniem w św. Szczepana, gdy inni – w imię religijnego fundamentalizmu – to czynili. Dziś jednak wielu z Was występuje w roli Szawła, u którego stóp oprawcy złożyli swoje szaty. Trzymacie bandytom płaszcze, nie rozumiejąc lub udając, że nie rozumiecie, co się dzieje.

Nie będę stał koło Was. Moje miejsce – jako chrześcijanina – jest u boku tych, w których stronę leci kamień. Kamień, który leci także z powodu Waszych słów i Waszej bezczynności.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną