Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Pożarci przez partie

Lepsze losowanie niż głosowanie

„Człowiek, który zostaje parlamentarzystą, przestaje być sobą. Staje się niewolnikiem roli”. „Człowiek, który zostaje parlamentarzystą, przestaje być sobą. Staje się niewolnikiem roli”. Marcin Bondarowicz
Reporter, pisarz i badacz systemów politycznych David van Reybrouck o tym, jak wybory mogą nie służyć demokracji i dlaczego do władzy trzeba dopuścić „zwykłych” ludzi.
„Trzeba próbować nowych form demokracji, zanim stare formy upadną pod presją zmian cywilizacyjnych”.591118/PantherMedia „Trzeba próbować nowych form demokracji, zanim stare formy upadną pod presją zmian cywilizacyjnych”.

JACEK ŻAKOWSKI: – Czy demokracja pana rozczarowała?
DAVID VAN REYBROUCK: – Sama demokracja – nie. Ale to, co dziś nazywamy demokracją, jest bardzo rozczarowujące.

Bo?
Bo mamy na Zachodzie system złożony z elementów prawdziwej demokracji, który staje się coraz mniej demokratyczny. To otwiera przestrzeń dla autorytarnych ruchów populistycznych, które pozornie demokratyczne narzędzie, jakim są wybory, zamieniają w instrument rządów faktycznie dyktatorskich.

Wybory są „pozornie demokratycznym narzędziem”?
Wybory są oczywiście narzędziem republikańskim, ale bardzo wiele bardzo trudnych w realizacji warunków musi być spełnionych, by były też narzędziem demokratycznym. Arystoteles, a za nim Rousseau i Monteskiusz pisali, że wybory prowadzą do rządów oligarchicznych bądź arystokratycznych. Jeszcze w XVIII w. to było oczywiste. Przez losowanie wybierano władze nie tylko w starożytnej Grecji, ale też w hiszpańskiej Aragonii czy potężnych włoskich państwach-miastach – Wenecji czy Florencji. To się skończyło dopiero w czasach oświecenia. Po rewolucjach we Francji i Ameryce wprowadzono władzę pochodzącą z wyborów, nie po to, żeby ustanowić demokratyczne rządy, lecz by republikę uchronić przed demokracją.

Demokracja szkodzi republice?
Rewolucyjne elity bały się demokracji rozumianej jako władza ludu, czyli ogółu. A wybory stworzyły dystans między ludem i władzą. Głosować i kandydować zawsze wolno tylko części mieszkańców, udział biorą tylko zainteresowani i ci, których na to stać, ludzie żądni władzy urabiają resztę przy pomocy rozmaitych chwytów, kto ma więcej pieniędzy, ten może lepiej oddziaływać, a władza ustanawia takie reguły wyborów, żeby wygrać mogli „odpowiedni” ludzie.

Polityka 36.2019 (3226) z dnia 03.09.2019; Rozmowa Polityki; s. 22
Oryginalny tytuł tekstu: "Pożarci przez partie"
Reklama