Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Sprawdziliśmy wydatki PiS w eurokampanii. Najwięcej poszło na Brudzińskiego

Eurokampania Joachima Brudzińskiego kosztowała PiS najwięcej Eurokampania Joachima Brudzińskiego kosztowała PiS najwięcej Forum
PiS najwięcej wydał na kampanię Joachima Brudzińskiego. Sporo zapłacił też za spoty szkalujące Platformę Obywatelską – wynika ze sprawozdania finansowego PiS, z którym jako pierwsi zapoznaliśmy się w PKW.
Jarosław KaczyńskiAdam Chełstowski/Forum Jarosław Kaczyński

Jak wynika ze sprawozdania finansowego, 243 tys. zł wydał PiS na ochronę Jarosława Kaczyńskiego. Zgodnie z umową z firmą ochroniarską Grom Group (od lat ochrania Kaczyńskiego) podczas każdego spotkania z wyborcami i w czasie każdej wyborczej konwencji prezesowi towarzyszyło „co najmniej czternastu pracowników ochrony”. Partia włączyła faktury za tę ochronę do kosztów kampanii. Co jeszcze znalazło się w sprawozdaniu?

PiS szkalował PO za duże pieniądze

Zgodnie z Kodeksem wyborczym PiS na kampanię do Parlamentu Europejskiego mógł przeznaczyć 19,3 mln zł. Wydał trochę ponad 17 mln. Najwięcej kosztowały miejsca na billboardy i plakaty (ponad 5 mln zł), sam ich wydruk – 2,3 mln zł. PiS dostanie z kasy państwa ponad 7,1 mln zł dotacji, czyli zwrotu za kampanijne wydatki.

Wśród faktur za spoty przeważają te wymierzone w PO. Partia Kaczyńskiego korzystała z finansowego zaplecza rządu, więc na promocję swoich pomysłów nie musiała wydawać tak dużo kampanijnych pieniędzy. Przypomnijmy, że za trzy spoty „informujące o programach rządowych, prezentujące, jakie zmiany odczują beneficjanci programów”, KPRM zapłaciła 762 tys. zł.

Tymczasem w kampanijnym rozliczeniu PiS znajdujemy faktury z opisem: „Wszyscy ludzie Schetyny: Arłukowicz”, dalej to samo przy nazwiskach „Kopacz” i „Sikorski”. Za każdy materiał PiS zapłacił 50 tys. zł. Za spot z podpisem: „Puste obietnice Schetyny” zapłacono 24 tys. zł, za „Schetynę” 9,8 tys. zł, za „Kłamcę” 6 tys. zł, „Obietnice Koalicji Obywatelskiej” 19 tys. zł, „Program KO” 23 tys. zł, „Pogardę” 17 tys. zł, „Wstyd” – 10 tys. zł. Za jeden spot opisany jako „Premier” PiS zapłacił 99,9 tys. zł. Chodzi o reklamówkę, w której wystąpił Mateusz Morawiecki.

Partia sporo wydała też na organizację spotkań z wyborcami – w sumie prawie 2,3 mln zł. Piknik patriotyczny w Pułtusku z udziałem premiera Morawieckiego, wicepremier Szydło i prezesa Kaczyńskiego kosztował 230 tys. zł. Wynajęcie i obklejenie dwóch kampanijnych PiS-busów – 130 tys. zł.

Kampania Joachima Brudzińskiego była najdroższa

Każda partia musi złożyć w PKW sprawozdanie ze wszystkich wydatków poniesionych w kampanii i ujawnić, ile przeznaczyła na promocję poszczególnych kandydatów. Policzyliśmy, że najwięcej, aż 690 tys. zł, poszło na pierwszego wiceprezesa PiS Joachima Brudzińskiego. Beata Szydło, która zdobyła rekordowy wynik w kraju (ponad pół miliona głosów), wydała z partyjnego przydziału 472 tys. zł.

Finansowe zaangażowanie partyjnego komitetu wskazuje, kto był tylko kandydatem rezerwowym, który miał dać liście twarz. To np. Elżbieta Rafalska, minister od 500 plus, która dostała trzecie miejsce. Na jej promocję wydano tylko 37 tys. zł. Rafalska okazała się tak popularna, że zdobyła 70,9 tys. głosów i „wzięła” drugi mandat dla PiS w okręgu lubuskie i zachodniopomorskie (pierwszy mandat wziął Brudziński). Sporo PiS wydał z kolei na kampanię Anny Zalewskiej (306 tys. zł). Partii zależało na tym, aby minister edukacji pożegnała się z krajową polityką przed wrześniowym zamieszaniem w szkołach.

PiS nie wieszał banerów za darmo?

W eurokampanii, podobnie jak przy okazji wyborów samorządowych, widać było wielkie wzmożenie, jeśli chodzi o rozwieszanie banerów na płotach. Łatwo dało się zauważyć, że w promowaniu swoich wizerunków i haseł na ogrodzeniach przodują kandydaci PiS. Na Mazowszu – na trasie Warszawa–Radom – w mniejszych miejscowościach wisiała ponad setka banerów Adama Bielana. W świętokrzyskim też co płot, to wisiał Patryk Jaki. Wszędzie kandydaci PiS.

W rozmowie z Wirtualną Polską Bielan tłumaczył: „To efekt pracy naszych lokalnych działaczy. Od początku kampanii chcieliśmy być obecni w małych miejscowościach. Nie płacimy za umieszczenie reklam, dlatego cieszy mnie, że tyle osób zgadza się na rozmieszczenie naszych materiałów”. Rzeczywiście, PiS niedawno przeforsował takie zmiany w prawie, że komitety wyborcze nie muszą płacić za udostępnienie przez osoby prywatne miejsca do ekspozycji banerów. Tyle że w sprawozdaniu finansowym komitety są zobowiązane ujawnić wartość wszystkich nieodpłatnych świadczeń, które przyjęły.

PiS w dokumentach złożonych do PKW za wybory do Parlamentu Europejskiego w tej rubryce wpisał 0 (!). To samo w sprawozdaniu za wybory samorządowe. PKW zapytała PiS, czy rzeczywiście nie korzystał z darmowych miejsc do ekspozycji plakatów. Dostała oficjalną odpowiedź, że nie. Jednak Bielan wprost przyznał, że korzystał. Wszystko wskazuje więc na to, że partia nie dopełniła obowiązku i nie wyceniła wartości ogromnej liczby plakatów, które zawisły na płotach i w wyborach samorządowych, i w europejskich.

PKW nie ma narządzi, aby udowodnić, że PiS złamał prawo, nie wpisując do sprawozdania wartości darmowych plakatów.

Życzenia wielkanocne za pieniądze kampanijne

Z ciekawostek znalezionych w fakturach: okazuje się, że Ryszard Czarnecki druk życzeń wielkanocnych w prasie też zaliczył do wydatków kampanijnych (2 tys. zł). Beata Szydło za list do 109 tys. wyborców wysłany tradycyjną pocztą zapłaciła 134 tys. zł. Joachim Brudziński za korektę zdjęcia portretowego do materiałów wyborczych zapłacił 1,8 tys. zł, a Elżbieta Kruk za wynajem samolotu z banerem – 10 tys. zł.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną