Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Stanley dla „Polityki”: PiS idzie po większość w Sejmie

PiS na miesiąc przed wyborami ma 47 proc. poparcia, Koalicja Obywatelska – 27 proc. i Lewica – 13 proc. Na progu PSL z Kukizem oraz Konfederacja – wynika z wyliczeń brytyjskiego politologa. W takim układzie PiS może liczyć na bezpieczną większość w Sejmie.
.KŻ/Polityka.

Do wyborów pozostało niewiele ponad miesiąc. Prasa i portale codziennie publikują nowe badania, których wyniki często sobie przeczą, a poparcie poszczególnych partii skacze w górę i w dół. Od czasu do czasu pojawiają się „przełomowe sondaże”, które mają pokazywać zmianę trendu. Ale czy pokazują?

Czytaj też: Wybory 2019. Decydujące starcie

Dlaczego poparcie dla partii skacze o 5 pkt.

Zgodnie z tzw. prawem Twymana – od nazwiska badacza widowni mediów Tony’ego Twymana – „jeśli jakaś statystyka wygląda nadzwyczaj interesująco lub nietypowo, to prawdopodobnie jest błędna”. Sondaż wskazujący, że jedna partia ma 5 pkt proc. więcej niż tydzień wcześniej, jest często traktowany jako dowód na to, że wydarzyło się coś znaczącego. Takie przekonanie zazwyczaj okazuje się błędne, kiedy ledwie kilka dni później poparcie znowu spada o 3 pkt.

Nudna prawda jest bowiem taka, że opinia publiczna zmienia się raczej powoli. O ile kryzysy, skandale i dynamika kampanii wyborczej mogą sprawiać, że 5-pkt. zmiana wydaje się możliwa, to w większości przypadków takie nagłe wahania wynikają po prostu ze statystycznej niedokładności badań. Jeśli poparcie dla jednego ugrupowania różni się w krótkim okresie, to zazwyczaj nie oznacza, że sondaże wyłapują jakiś sygnał nadchodzącej zmiany, ale po prostu oscylują wokół głównego trendu.

Czytaj też: Dokąd prowadzi nas Kaczyński. Fragmenty książki „Brat bez brata”

Trzy stabilne bloki i dwa niepewne

Ta obserwacja jest równie prawdziwa w Polsce co w innych krajach. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy poparcie dla pięciu głównych koalicji i parakoalicji biorących udział w październikowych wyborach pozostało nadzwyczaj stabilne – i to mimo kryzysów, z którymi PiS zmagał się latem. Z wyliczeń na podstawie przeprowadzonych sondaży* wynika, że na początku kwietnia PiS (liczony razem z Solidarną Polską i Porozumieniem) miał ok. 44 proc. poparcia, a obecnie ma ok. 47 proc. Z kolei PO i Nowoczesna mogły wówczas liczyć na głosy 25 proc. wyborców, a Koalicja Obywatelska zbiera teraz w sondażach ok. 27 proc.

O ile poparcie dla poszczególnych lewicowych ugrupowań zmieniało się w tym czasie za sprawą nagłego wzrostu popularności Wiosny (i równie szybkiego spadku), o tyle sympatia dla całego bloku pozostała stabilna: na początku kwietnia deklarowało ją 13 proc. wyborców i obecnie wynosi dokładnie tyle samo.

Te trendy sugerują, że istnieje stabilne poparcie dla trzech głównych kierunków politycznych, a lewica wróci do Sejmu po czteroletniej nieobecności. Mniej pewności towarzyszy PSL-Kukiz ′15 (6 proc.) i Konfederacji (5 proc.), które zgodnie z obecnymi wynikami nie mogą być jeszcze pewne przekroczenia progu wyborczego.

.KŻ/Polityka.

Czytaj też: Obiecująca Kidawa-Bońska, ale do przełomu daleko

PiS może liczyć na komfortową większość

Szacunki dotyczące liczby mandatów również wiążą się z niepewnością, bo poziom poparcia dla poszczególnych partii znacznie różni się w każdym z 41 okręgów wyborczych. Zakładając jednak, że październikowe wyniki będą odzwierciedlały rozłożenie sympatii w majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego, to PiS powinien uzyskać 256 mandatów o 21 więcej niż w 2015 r. i uzyska komfortową większość w nowym Sejmie.

Koalicja Obywatelska byłaby drugim co do wielkości ugrupowaniem ze 129 posłami, o 37 mniej niż suma mandatów uzyskanych przez PO i Nowoczesną w 2015 r., a Lewica stworzyłaby trzeci klub, uzyskując 54 miejsc w ławach poselskich. Największymi przegranymi byliby przedstawiciele PSL i Kukiz ′15, którzy mając ledwie 17 mandatów, straciliby aż 41 z tych, którymi dysponowali do tej pory.

Obecne sondaże sugerują także, że trzech posłów wprowadziłaby Konfederacja, a ostatnie miejsce w nowym parlamencie przypadłoby mniejszości niemieckiej, która nie podlega wymogom progu wyborczego.

.KŻ/Polityka.

Interaktywna infografika „Polityki”: Sprawdź kandydatów do Sejmu i Senatu

*Ben Stanley to brytyjski politolog mieszkający w Polsce, profesor Uniwersytetu SWPS. Przy wyliczeniach preferencji partyjnych używa modelu statystycznego, którego prekursorem był amerykańsko-australijski politolog prof. Simon Jackman. Pod uwagę bierze sondaże IBRiS, Estymator, Kantar, Pollster, CBOS i Social Changes.

Model śledzi zmiany w preferencjach wyborców w czasie poprzez zestawianie przeprowadzonych sondaży i koryguje zmienność wyników w różnych firmach badawczych, żeby precyzyjniej oddać intencje głosowania, niż jest to możliwe na podstawie pojedynczego badania.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną