Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Dyscyplinarki u Ziobry: za antysemickie wpisy nie, ale za krytykę reform PiS już tak

Sędzia Jarosław Dudzicz Sędzia Jarosław Dudzicz Adam Stępień / Agencja Gazeta
Minister sprawiedliwości milczy na temat prominentnego sędziego, który publicznie nazwał naród żydowski „podłym i parszywym”. Mimo że sprawa wywołała już reakcję ambasady Izraela, milczą też rzecznicy dyscyplinarni od Ziobry.

Miała być sanacja postępowań dyscyplinarnych. Zbigniew Ziobro piętnował dziesiątki razy sędziego, który ukradł część do wiertarki i nie został należycie ukarany. I innego, który w mediach społecznościowych porównał Jarosława Kaczyńskiego do Hitlera, choć natychmiast przeprosił.

Antysemickie wpisy sędziego Dudzicza

Sędzia Jarosław Dudzicz, członek neo-KRS awansowany za „dobrej zmiany” i jeden z bohaterów afery hejterskiej, od 2015 r. jest podmiotem postępowania prokuratorskiego w sprawie antysemickiego wpisu („Podły, parszywy naród, nic im się nie należy”) na forum internetowym. Nie jest podejrzany, bo ma sędziowski immunitet i nie mogło dojść do postawienia zarzutów bez jego uchylenia. Prokuratura nie wystąpiła o to do sądu dyscyplinarnego. Ale też nie umorzyła sprawy. Prowadzi ją wydział spraw wewnętrznych stworzony przez Ziobrę w Prokuraturze Krajowej specjalnie do ścigania sędziów i prokuratorów.

W sierpniu 2015 r. pod artykułem „Dziennika Gazety Prawnej” o roszczeniach Światowego Kongresu Żydów do poszukiwanego wtedy pod Wałbrzychem „złotego pociągu” z konta „jorry123” napisano o „parszywym narodzie”. Że pod nickiem kryje się Dudzicz – wówczas sędzia Sądu Rejonowego w Słubicach – ustalili prokuratorzy Prokuratury Rejonowej Wrocław-Stare Miasto po zawiadomieniu mieszkanki Wrocławia.

Dudzicz „nie przypomina sobie” takiego wpisu. Było to jeszcze za niezależnej prokuratury Andrzeja Seremeta. Potem sprawę przekazano do Prokuratury Krajowej. A Dudzicz zaczął robić karierę. W listopadzie 2017 r. został prezesem Sądu Okręgowego w Gorzowie Wielkopolskim, mimo że był tylko sędzią rejonowym w Słubicach. Na taki awans – o którym decydował wyłącznie minister sprawiedliwości – pozwalała „reforma” PiS, która wtedy właśnie weszła w życie. Z jej pomocą minister sprawiedliwości wymienił 150 prezesów i wiceprezesów sądów. Członkiem neo-KRS został w 2018 r.

Jak to możliwe, że minister, awansując sędziego, nie wiedział, że grozi mu sprawa karna o antysemicki wpis? Jak to możliwe, że startujący do neo-KRS Dudzicz nie został sprawdzony?

Dyscyplina w resorcie sprawiedliwości

Z konta „jorry123” w latach 2012–16 umieszczano też inne antysemickie wpisy. W reakcji na kolejną książkę Jana Tomasza Grossa pod artykułem na jej temat napisał we wrześniu 2015 r.: „Żydowscy i niemieccy kłamcy przeciwko Polsce i Polakom... to dopiero iście szatański tandem”. O Andzie Rottenberg, wieloletniej dyrektorce Zachęty: „Ona, mam nadzieję, już nigdy nie zostanie zatrudniona przez polską instytucję publiczną... a jak się nie podoba, to niech wyjeżdża do Izraela”. O pogromie kieleckim: „To była prowokacja ubecka, a jak wiadomo, w UB przeważali wtedy żydzi, więc ci żydzi wystąpili przeciwko innym żydom, aby mieć usprawiedliwienie dla dalszej wojny przeciwko żołnierzom niezłomnym”.

RPO Adama Bodnara uważa zaś za obrońcę „praw lewaków, genderystów i zboczeńców”, co trudno uznać za krytykę mieszczącą się w granicach kultury obowiązującej sędziego.

Sprawa wpisów wypłynęła kilka dni temu. Zareagowała ambasada Izraela: „Z wielkim smutkiem, niepokojem i oburzeniem przeczytaliśmy w prasie o antysemickim wpisie pana sędziego Jarosława Dudzicza. Wprawdzie wpis ten pochodzi sprzed kilku lat, ale jak wiadomo, sprawa ta jest nadal aktualna. (…) Jest dla nas zdumiewające i oburzające, że autorem tego obrzydliwego wpisu jest nie zwykły obywatel, lecz sędzia, autorytet, członek elitarnej Krajowej Rady Sądownictwa. Przy okazji ośmielamy się przypomnieć, że antysemickie wypowiedzi są niezgodne z polskim prawem oraz zwykłym poczuciem przyzwoitości. (…) Z pewną satysfakcją przeczytaliśmy wiadomość, że KRS ma ocenić ten antysemicki wpis swojego członka, sędziego Dudzicza. Jesteśmy przekonani, iż zostaną podjęte w tej sprawie odpowiednie kroki prawne”.

Sprawą ma się zająć neo-KRS. Może zalecić postępowanie dyscyplinarne – działający przy ministrze i zwykle bardzo aktywny rzecznik dyscyplinarny dla sędziów Piotr Schab sam z siebie nie wszczął nawet postępowania wyjaśniającego. Natomiast wszczął je od razu wobec sędzi Anny Bator-Ciesielskiej z warszawskiego Sądu Okręgowego, gdy odmówiła orzekania z jego zastępcą Przemysławem Radzikiem, innym bohaterem afery hejterskiej. Bator-Ciesielska nie miała bowiem pewności, czy sędzia nie utracił przymiotu nieskazitelnego charakteru, który jest warunkiem koniecznym w tym zawodzie.

Rzecznik blokuje sprawę „Kasty”?

Sędzia Schab uznał, że jest podejrzenie uchybienia przez sędzię Bator-Ciesielską godności zawodu. A wszczął postępowanie „w związku z publikacją Onet.pl dotyczącą domniemanej próby medialnego zdyskredytowania przewodniczącego SSP Iustitia sędziego Krystiana Markiewicza i innych czynów stanowiących uchybienie godności urzędu”.

Tyle że akurat w tej sprawie powinien się raczej wyłączyć. Dwaj sędziowie związani z aferą, Łukasz Piebiak i jego najbliższy współpracownik sędzia Jakub Iwaniec, to osoby, którym Schab zawdzięcza karierę. Jego dwaj zastępcy, Przemysław Radzik i Michał Lasota, też są wymieniani jako członkowie hejterskiej grupy, a więc musiałby ich objąć postępowaniem.

Schab się jednak nie wyłączył. Być może sądził, że wszczynając postępowanie wyjaśniające, zablokuje sprawę. Ale Kolegium Sądu Okręgowego w Warszawie, gdzie mieliby orzekać odwołani sędziowie Piebiak i Iwaniec i gdzie orzeka sędzia Radzik (na podstawie delegacji, którą załatwił mu minister Piebiak), nakazało rzecznikowi dyscyplinarnemu przy tym sądzie zająć się sprawą sędziów podejrzanych o hejt. Było to 3 września i rzecznik (który nie jest zdalnie sterowany przez Ziobrę) ma 30 dni na przedstawienie wniosku: stawiać zarzuty czy nie.

Pisowskie prawo dyscyplinarne pozwala sędziemu Schabowi przejąć od rzecznika dyscyplinarnego postępowanie, więc nie można wykluczyć, że zrobi to przed upływem owych 30 dni, by nie dopuścić do postawienia zarzutów.

Jak sędzia zażądał dyscyplinarki we własnej sprawie

Schab nie zainteresował się też do tej pory wyczynem innego swojego zastępcy – Michała Lasoty. 10 dni temu Sąd Okręgowy w Elblągu wydał postanowienie o przyznaniu zadośćuczynienia – 2 tys. zł – za przewlekłość postępowania, które prowadził właśnie Lasota. Sprawa dotyczyła uszkodzenia ciała, a sędzia przez 15 miesięcy nie podjął żadnych czynności.

Kilka dni później Lasota zażądał od rzecznika dyscyplinarnego przy Sądzie Apelacyjnym w Gdańsku postępowania przeciw trójce sędziów, którzy orzekli, że był w tej sprawie „bezczynny”. Powód? Uchybienie proceduralne – nie zawiadomili o postępowaniu ws. przewlekłości prezesa Sądu Rejonowego w Nowym Mieście Lubawskim, gdzie przewlekłość nastąpiła. Tym prezesem jest... sędzia Lasota, który został o postępowaniu powiadomiony. Tyle że nie jako prezes, lecz jako sędzia.

​To, że zachowanie Lasoty jest nadużyciem władzy, przyznał w wypowiedzi dla Onetu rzecznik neo-KRS Maciej Mitera: „To są rzeczy niewyobrażalne, żądanie dyscyplinarek we własnej sprawie”. Jak na razie rzecznik Schab nie uznał takiego zachowania za „niewyobrażalne” i postępowania wyjaśniającego nie wszczął.

Sędziowie kontra rzecznicy dyscyplinarni

Wszczynają za to szeroko on i jego zastępcy Radzik i Lasota postępowania wobec sędziów krytykujących „reformę” sądownictwa. Sędzia Waldemar Żurek dostał właśnie od Radzika zawiadomienie o kolejnej sprawie dyscyplinarnej. Tym razem za to, że w wywiadzie dla portalu Prawo.pl skrytykował Kamila Zaradkiewicza, neosędziego mianowanego do Sądu Najwyższego, kwestionując m.in. prawomocność jego powołania przez neo-KRS i uznając, że działa na szkodę obywateli i państwa. Radzik ocenił, że wypowiedź Żurka wypełnia znamiona przestępstwa pomówienia.

Może to była reakcja na pismo sprzed kilku miesięcy – sędzia Żurek napisał do rzecznika, że nie zamierza się przed nim stawiać w żadnej sprawie „z przyczyn fundamentalnych, sprowadzających się do tego, iż wezwanie pochodzi od nielegitymowanego podmiotu”. Dalej tłumaczył, że „arbitralny sposób mianowania rzeczników dyscyplinarnych dla sędziów przez Ministra Sprawiedliwości, z pominięciem zasady kolegialnej reprezentacji środowiska, (…) godzi w niezależność sądownictwa przez stworzenie mechanizmu dyscyplinarnego, na którego kształt i obsadę ma wyłączny wpływ władza wykonawcza”. I że narusza to konstytucyjną zasadę demokratycznego państwa prawa oraz prawo do bezstronnego sądu.

Kolejnym sędzią, który odmówił stawienia się u rzecznika dyscyplinarnego z powodu braku gwarancji bezstronności postępowania, był działacz Iustitii i Themis Dariusz Mazur z Krakowa.

Sędziowie nie dość bezstronni

Kilka dni temu w ślady Żurka i Mazura poszedł prezes stowarzyszenia Iustitia Krystian Markiewicz, wezwany przez rzecznika Schaba do złożenia wyjaśnień jako ofiara grupy hejterskiej „Kasta”.

„W związku z wielokrotnym łamaniem prawa przez rzeczników dyscyplinarnych powołanych przez polityka, Ministra Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę, oraz ujawnioną aferą hejtowania sędziów (…) zdecydowałem nie stawiać się dzisiaj na wezwanie rzeczników dyscyplinarnych Schaba, Lasoty i Radzika jako osób, które zostały wybrane w politycznej procedurze i – jak wynika z doniesień medialnych – uczestniczyły w grupie, która nękała mnie i moich najbliższych. (…) Ponadto łamią oni prawo, wszczynając postępowania w sprawie zachowań sędziów sądów rejonowych i okręgowych, do czego nie są właściwi, a nadto przesłuchując świadków przed wszczęciem postępowania – na co wskazywały opinie prawne sporządzone dla SSP »Iustitia«. (…) Ich osobiste zaangażowanie w nękanie sędziów walczących o praworządność nie gwarantuje bezstronności takich postępowań”.

Sędzia Markiewicz zapowiedział, że nie stawi się przed rzecznikami do czasu, aż o legalności systemu dyscyplinarnego dla sędziów w Polsce wypowie się Trybunał Sprawiedliwości UE.

Schab nie pozostał dłużny: „Oświadczenie sędziego Krystiana Markiewicza, iż nie stawi się w celu złożenia zeznań przed Rzecznikiem Dyscyplinarnym Sędziów Sądów Powszechnych z przyczyn, które stanowią dla niego płaszczyznę oceny działań Rzecznika i jego Zastępców, a które uznać trzeba za fałszywy pretekst do uchylenia się od udziału w tej czynności – negacja obowiązujących zapisów ustawowych oraz publiczne wezwanie sędziów do łamania prawa, stanowić mogą w moim przekonaniu delikt dyscyplinarny”.

Będzie więc kolejna sprawa dyscyplinarna? Sytuacja jest rozwojowa.

Będzie kolejna sprawa dyscyplinarna?

Będą też prawdopodobnie kolejne odmowy sędziów wzywanych w ramach postępowań dyscyplinarnych. W poniedziałek 16 września swoje oświadczenie w sprawie odmowy stawiania się przed rzecznikiem ogłosił sędzia z Sulęcina Bartłomiej Starosta, aktywny działacz Iustitii: „Wyrażam solidarność z postawą sędziego Markiewicza. Podzielam wskazane przez niego wartości, argumentację oraz ocenę prawną i dlatego postanowiłem nie reagować na pisma rzeczników dyscyplinarnych. Jestem jednak gotowy stawić się na każde wezwanie sądu”. Zwraca uwagę na powiązania administratorów konta „KastaWatch” z rzecznikami dyscyplinarnymi, „których udział w grupie »Kasta« na WhatsAppie nie został wyjaśniony”. I uznaje szykany, „które polegają na kierowaniu do sędziów (…) wezwań na przesłuchania z irracjonalnych powodów”, za „ograniczenie prawa sędziów do wypowiedzi oraz publiczne upokorzenie”.

Także w poniedziałek swoje oświadczenie o odmowie stawienia się przed rzecznikiem upubliczniła sędzia Monika Frąckowiak z Sądu Rejonowego Poznań Nowe Miasto i Wilda: „Nie stawię się na wezwanie rzeczników, którzy jak wiele wskazuje, sami są zaangażowani w systemowe oczernianie sędziów. (…) Rzecznicy winni być wyłączeni od prowadzenia postępowania dotyczącego afery hejterskiej. Co więcej, to rzecznicy winni być przesłuchani na okoliczność ewentualnego udziału w procederze ujawnionym w ramach tzw. afery Piebiaka. Znamienne zresztą, że w sprawie, w której zostałam wezwana, obiektem zainteresowania rzeczników nie są główni podejrzani, ale ofiary hejtu (Krystian Markiewicz, Katarzyna Kałwak, Olimpia Barańska-Małuszek). Znamienne także, że rzecznicy wykonują czynności sugerowane wcześniej przez autorów hejterskiego konta KastaWatch”.

Tymczasem stowarzyszenie Iustitia wydało oświadczenie, oskarżając rzeczników działających przy ministrze sprawiedliwości o przestępstwo nadużycia władzy polegające na wkraczaniu w kompetencje rzeczników dyscyplinarnych działających przy sądach. Autorzy oświadczenia wobec podejrzenia nadużycia władzy, a także udziału Lasoty i Radzika w aferze hejterskiej, gdzie doszło też do ujawniania informacji z postępowań dyscyplinarnych, „poddają sędziom pod rozwagę” niestawianie się na wezwania rzeczników.

Tak wygląda sanacja postępowań dyscyplinarnych à la PiS.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną