Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Złotouści ludzie PiS. Wyborco, nie daj się kupić za miskę soczewicy!

Mateusz Morawiecki pozdrawia wyborców. Mateusz Morawiecki pozdrawia wyborców. Krystian Maj / Kancelaria Prezesa RM
Pomyśl, wyborco, czy chcesz żyć w państwie, które nie dba o Twoje zdrowie, oświatę, naukę, klimat itd., natomiast realizuje hasło „Teraz, k**wa, my” za Twoje pieniądze.

Pan Suski, z zawodu perukarz, aktualnie boss Komitetu Politycznego Rady Ministrów, wsławił się wieloma błyskotliwymi wypowiedziami. Najsłynniejsza jest ta związana z pytaniem (do przesłuchiwanego w sprawie Amber Gold): „Czy znana jest panu osoba o pseudonimie caryca?”. Odpowiedział, że zna tylko jedną, mianowicie Katarzynę. Pan Suski był jednak dociekliwy i zapytał o nazwisko. Padła odpowiedź: „Katarzyna Wielka” – i zrobiło się wesoło. Pan Suski zdumiał się i rzekł: „Co w tym śmiesznego?”. Ktoś zauważył, że nic, ale właściwa odpowiedź winna brzmieć: „Nic oprócz pana”.

Od tego czasu ksywa „caryca” przylgnęła do perukarza-polityka. Inne jego komiczne wyczyny semantyczno-logiczne obejmują np. stwierdzenie, że benzyna nie podrożała w całej Polsce, a tylko na stacjach benzynowych, czy wyliczenie, że skoro 11 osób było za, a 12 przeciw, to ci pierwsi stanowią większość. Jak wiadomo, trwa ostra rywalizacja o to, czy Radom, czy Modlin – chodzi o rozbudowę portów lotniczych. Pan Suski jest za Radomiem (posłuje z tego miasta) i stosownie lobbuje (chyba skutecznie). Ma nawet powalający argument, mianowicie że z radomskiego lotniska jest bliżej do południowej Europy i północnej Afryki, a tam lata większość pasażerów z Polski.

Na pewno ma chłopina rację, bo gołym okiem widać, że Radom jest położony jakieś 140 km na południe w porównaniu z Modlinem – ponadto statystyki podróżnych są takie, jak p. Suski prawi. Jak wiadomo, 140 km to przeogromny dystans dla samolotu i wymagający ton paliwa.

A mówiąc poważnie: tanie linie przenoszą bazy do Krakowa lub Katowic, Modlin pustoszeje, Okęcie pęka w szwach, a perspektywa Centralnego Portu Komunikacyjnego jest raczej zamglona. Tak wygląda kontekst realizacji partykularnych interesów przez carycę awiacji.

Dalszymi podobnymi przykładami są chociażby energetyka (złośliwi powiadają, że polskie elektrownie atomowe będą na węgiel), finansowanie rozmaitych inicjatyw lokalnych w Raciborzu z tzw. Funduszu Sprawiedliwości nadzorowanego przez p. Wosia, posła z okręgu raciborskiego (NIK stwierdził nieprawidłowości w wydatkowaniu tych pieniędzy), czy geotermia p. Rydzyka mająca w godzinę wydzielać tyle spalin, ile 45 tys. samochodów. Cóż, za post i modlitwę w intencji wygrania przez PiS wyborów trzeba słono płacić, oczywiście z państwowej kasy.

Czytaj także: PiS nie lubi przedsiębiorców. Coraz więcej im zabiera

Bankster z Madrytu, że hej!

Pan Morawiecki tak prawił podczas niedawnej konwencji PiS: „Pamiętajcie, że oni będą się posuwać do wszystkich możliwych chwytów, do tych pseudoafer. Ja na pewno okażę się jeszcze straszniejszym banksterem – na 100 proc. takim, że hej (…), który zostawił takie ciepłe życie jak w Madrycie, 20 lat, nomen omen, dla przepięknej, ale zupełnie innej służby publicznej. Ale na pewno będę w jakieś szajki międzynarodowych bankowców uwikłany. Spodziewajcie się tego. Można liczyć na media, które wspierają naszych oponentów. (…) To właśnie jest próba zmanipulowania opinii publicznej, omamienia, oszukania”.

Nie wiem, jak p. Morawiecki używa słowa „bankster”. Jedna z definicji jest taka: „bankier-gangster, bankier postrzegany jako kryminalista, bezwzględnie wyłudzający pieniądze od obywateli, cynicznie bogacący się kosztem klientów w opresji”. Otóż nie słyszałem, aby ktokolwiek powiadał o p. Morawieckim, że jest kryminalistą itd. To, jak żył przez 20 lat, nomen omen, jak w Madrycie, nie jest nadzwyczaj zajmujące, bo wiadomo, że wiodło mu się nieźle, no może ciut lepiej.

To, że nabył atrakcyjną działkę za psie pieniądze i ten nabytek szybko zyskał dwudziestokrotne przebicie ceny, można zapisać na konto jego przemyślności wspomaganej przez przedstawicieli sił nadprzyrodzonych, odpowiednio natchnionych.

Nikt nie twierdzi, że p. Morawiecki cokolwiek wyłudził od wrocławskiej kurii metropolitarnej. Jedyny problem polega na tym, że przepisał majątek na małżonkę prawdopodobnie po to, aby go nie ujawniać. Teraz nie musi, ponieważ może się tłumaczyć, że stosowne prawo (zaaprobowane przez niego samego) obowiązuje od niedawna i nie działa wstecz. Można to nazwać moralnym gangsterstwem (lub banksterstwem, jeśli ktoś woli), ale nazwa jest raczej obojętna. Być może kiedyś stanie sprawa ewentualnego cynicznego wyłudzania pieniędzy przez rząd tzw. dobrej zmiany (może dalej pod wodzą p. Morawieckiego) od obywateli w celu kontynuowania rządów zaczętych w 2015 r., ale na razie to melodia przyszłości.

Handlarz Pokościelnym Mieniem Bezspadkowym kreuje się na okrutnie pokrzywdzonego przez wraże siły polityczne i media wiadomo jakie. Okoliczność, że życie jak w Madrycie porzucił dla „przepięknej, ale zupełnie innej służby publicznej”, każe oczekiwać, iż kieruje się pryncypialnymi zasadami, np. dobrego wychowania.

Czytaj także: Uwaga na „tajne” sondaże. Ktoś tu nami manipuluje

Partia i rząd są nie do odróżnienia

Pan Strzembosz zaapelował do p. Morawieckiego o zdymisjonowanie p. Ziobry. Pan Morawiecki nie ma oczywiście obowiązku zrealizować rzeczonego apelu. Zwyczajna przyzwoitość nakazuje jednak odpowiedzieć na apel nie byle kogo, ale jednego z nestorów w gronie polskich prawników.

Zamiast p. Morawieckiego odpowiedział p. Ziobro. A uczynił to tak: „Przypomnę, że prof. Strzembosz na początku lat 90. odpowiadał za polski wymiar sprawiedliwości. Pełnił ważną funkcję w Ministerstwie Sprawiedliwości, był pierwszym prezesem SN i wówczas złożył solenne zobowiązanie, obietnicę wobec wszystkich Polaków, że on gwarantuje, iż środowisko sędziowskie się oczyści samo. (…) Człowiek honoru wywiązuje się ze swoich zobowiązań, a w każdym razie się z nich rozlicza. Prof. Strzembosz bardzo lubi podkreślać ten aspekt swojego życiorysu, że honor jest dla niego zawsze najważniejszy. To ja pytam prof. Strzembosza: czy pan się rozliczył z tego zobowiązania, że wymiar sprawiedliwości się rozliczy? Bo można powiedzieć, że te słowa uśpiły polską demokrację”.

Fakty są takie. Pan Strzembosz był przez 10 miesięcy (wrzesień 1989–lipiec 1990) wiceministrem sprawiedliwości, a potem sędzią Sądu Najwyższego i jego prezesem. Ani jako podsekretarz stanu, ani jako sędzia (prezes) SN nie miał specjalnego wpływu na oczyszczenie się środowiska sędziowskiego, cokolwiek miałoby to znaczyć. Jeśli wyraził przekonanie, że środowisko samo się oczyści, nie mógł podjąć żadnego zobowiązania w tej materii i nie ma go za co rozliczać w tym względzie.

Tak więc p. Ziobro nie bardzo kapuje, o czym nawija, a nawet gada zwyczajne głupstwa, np. o uśpieniu demokracji jakimiś słowami. Krótko mówiąc, p. Strzembosz postuluje dymisję p. Ziobry z uwagi na wadliwe wykonywanie obowiązków ministerialnych, natomiast ten drugi postuluje rozliczenie pierwszego za to, że nie spełniły się jego (p. Strzembosza) oczekiwania.

Panu Ziobrze wtóruje p. Fogiel, rzecznik PiS: „Trochę ubolewam, że prof. Strzembosz, który jest osobą zasłużoną, nestorem polskiej palestry, włącza się w spór czysto polityczny”. Nie ma żadnego powodu, aby p. Fogiel informował Kosmos o rozmiarach swego ubolewania. Niezależnie od tego rzecznik partii politycznej nie powinien wypowiadać się o relacjach na linii premier–minister, nie mówiąc już o durnym sformułowaniu „włącza się w spór czysto polityczny”.

Podsumowując, po pierwsze, p. Morawiecki zachował się niekulturalnie, po drugie, p. Ziobro zabrał głos w swojej sprawie (a nie jest sędzią we własnej sprawie; byłoby to nadużycie zastosowania słowa „sędzia”) i, po trzecie, p. Fogiel udokumentował, że w Prawym i Sprawiedliwym Państwie partia i rząd stają się mało odróżnialne, notabene tak, jak tego chciał Lenin i jego następcy. Kto wie, czy nie jest to istota tzw. dobrej zmiany.

Warto przy okazji przypomnieć, że niejeden kandydat do samooczyszczenia się znalazł przytulisko w szeregach PiS. Teraz łatwo zobaczyć, kto oszukuje, omamia i manipuluje.

Czytaj także: Ziobro wojuje z Morawieckim. O co toczy się ta gra?

„Nie świruj” i #SilniRazem

Wedle Słownika języka polskiego „świrować” to: (1) tracić rozum, (2) zachowywać się dziwacznie lub niepoważnie – są to znaczenia potoczne. W związku z tym akcja „Nie świruj, idź na wybory” nie ma w sobie nic niewłaściwego. Natomiast zachowanie p. Pszoniaka, przedrzeźniającego osoby z problemami psychiatrycznymi, jest naganne i nic nie może usprawiedliwić tego wygłupu. Może jednak ci, którzy tak bardzo kondemnują p. Pszoniaka, pamiętają, co tzw. dobra zmiana opowiada o LGBT i nihilizmie.

Odezwał się np. p. Bukowski, doktor filozofii i specjalista od antropologii filozoficznej (filozofii człowieka). Napisał: „Za moich młodych lat takie zachowania kwitowało się stwierdzeniem, że ktoś »robi wiochę«”. A gdy ktoś skrytykuje p. Bukowskiego, ten często używa jednego z dwóch gotowców, mianowicie: „Pozdrawiam dyżurnego głupola” lub „Pozdrawiam antypolskiego ćwoka”. Miastowy elegant. Ciekawa jest też sprawa plakatu wyborczego p. Kidawy-Błońskiej. Od pewnego czasu funkcjonuje akcja z hasztagiem #SilniRazem. Ma ona zdecydowanie antypisowski charakter, ale powstała niezależnie od opozycji. Niektóre wpisy sygnowane #SilniRazem miały (mają) charakter hejterski. Organizatorzy akcji twierdzą, że pochodzą od specjalnie wynajętych trolli.

Jak by nie było, obecnie są banowane. Koalicja Obywatelska puściła w Polskę autobus, na którym widnieje napis #SilniRazem. PiS odpowiedział, m.in. ustami p. Dworczyka, domagając się, aby PO odcięła się od akcji pod rzeczonym hasztagiem. Rychło okazało się, że w sieci pojawił się zmieniony plakat wyborczy p. Kidawy-Błońskiej, na którym dodano (w prawym górnym rogu) hejterskie wpisy rzekomo zaczerpnięte z #SilniRazem. Piszę „rzekomo” z uwagi na wyjaśnienia organizatorów akcji oraz fakt, że tak bardzo obiektywne media jak TVP Info, Niezależna.pl, wPolityce.pl czy „Do (czytaj: Od) Rzeczy” niemal jednym głosem zaczęły zarzucać KO organizowanie i popieranie hejterskiej grupy SilniRazem.

Wszelako doświadczenie z p. Piebiakiem i jego żołnierzami nakazuje niejaką ostrożność w orzekaniu, kto tworzy grupy szkalujące oponentów politycznych. Tak czy inaczej manipulacja plakatem wyborczym p. Kidawy-Błońskiej jest czynem wyjątkowo obrzydliwym. Nikt z Prawych i Sprawiedliwych czy ich akolitów nawet nie zająknął się w tej sprawie. W samej rzeczy politycy rywalizujący o władzę nie muszą sobie prawić uprzejmości i często tego nie czynią. Nie słyszałem z opozycyjnej strony epitetów w rodzaju „zdradzieckie mordy” kierowanych do p. Kaczyńskiego np. w trakcie posiedzenia Sejmu. Internauci, wykorzystując anonimowość, nie oszczędzają ani polityków, ani swoich adwersarzy. Ale hejterska aktywność jest nieporównanie większa po stronie prawej niż centrowej i lewej, np. sam z rozbawieniem dowiedziałem się, że jestem pasorzydem (pisownia zachowana).

Czytaj także: Małgorzata Kidawa-Błońska – dobra zmiana Schetyny

Morawiecki przekuwa numerologię w fantastykę

Pan Suski jest niekwestionowanym liderem w prawieniu bzdur. Na poczesnym miejscu w tym procederze postawiłbym p. Czarneckiego, ksywa Obatel. Ten wybitny wędrowiec polityczny okazał się znawcą numerologii. „PiS wylosował 2, a ta [liczba] w numerologii wyróżnia się łagodnością charakteru, skromnością oraz dobrocią. (...) Gołębie serce, które zawsze pragnie, by wszyscy egzystowali w idealnej harmonii. (...) Chętnie zaprowadziłaby pokój na całym świecie – nie może bowiem znieść cierpienia innych ludzi”.

Uwagi w tym felietonie (oraz obszerny bank innych danych) potwierdzają przeświadczenie p. Obatela. Ale przeoczył on chyba najważniejszą aplikację technik numerologicznych, mianowicie do prognoz ekonomicznych w wydaniu p. Morawieckiego i jego sztabu. Ostatnio gorąca jest sprawa składek ZUS dla przedsiębiorstw. Pan Schreiber, minister w kancelarii premiera, wyjaśniał, że z jednej strony pracodawcy zapłacą obiecywaną płacę minimalną, a z drugiej – łaskawy rząd zapewni im rozmaite ulgi. Szczegóły przedstawił p. Morawiecki. Są one tyleż imponujące, ileż zagmatwane. Jasne jest tyle tylko, że przedsiębiorcy pokryją wzrost płacy minimalnej, bo inaczej musieliby zamknąć swoje manufaktury. Mają jednak bardzo prosty sposób, sprawdzony przez wieki, mianowicie podwyżkę cen swych produktów i usług. W konsekwencji zapłaci zwyczajny konsument.

Pan Morawiecki twierdzi, że jego pakt dla małych przedsiębiorstw przekształci Polskę w Dolinę Krzemową dzięki ulgom w ZUS i miliardowi złotych wsparcia inwestycyjnego. Oczywista oczywistość, że tak właśnie powstawała Dolina Krzemowa. Bankster, że hej ma wyjątkową zdolność przekuwania numerologii w fantastykę. Przedsiębiorcy powinni zaś pamiętać, że powrót do rzeczywistości może być bardzo bolesny z uwagi na nowe przepisy o możliwości konfiskaty ich własności za uchybienia formalno-finansowe, o które łatwo, zważywszy na mętne prawo dające niezmierzone możliwości interpretacyjne na niekorzyść obywatela, niewykluczone, że celowo dla uratowania pustoszejącego budżetu.

Czytaj także: Maksymalna płaca minimalna

PiS stawia wał wokół mediów publicznych

Zwykły Poseł wyjawił tajemnicę sukcesu wyborczego z 2015 r. „Przecież myśmy przedtem, czyli do 2015 r., w gruncie rzeczy pluralizmu w mediach nie mieli. Mieliśmy do czynienia z sytuacją, w której, można powiedzieć, że jeżeli chodzi o te najsilniejsze media, to one wszystkie mówiły tym samym głosem. A to z demokracją nie ma po prostu nic wspólnego. To [brak pluralizmu] była sytuacja chora, głęboko chora. Naprawdę Bóg nam pomógł, że w tej sytuacji zdołaliśmy wygrać wybory i przejąć władzę”.

Teraz „najsilniejsze” media, zwłaszcza TVP, mówią wieloma głosami. Są też specjalnie chronione, jak to zgrabnie ujął p. Czabański, przewodniczący Rady Etyki Mediów, w swoistym adresie do p. Holeckiej, jednej z pierwszoplanowych twarzy TVP: „Pani się nie boi. Murem stoimy za wami”.

Wszelako wał protekcyjny zbudowany przez tzw. dobrą zmianę wokół tzw. mediów publicznych coraz bardziej przypomina mur berliński i jego rolę w odgradzaniu się od świata i swobodnego przepływu informacji. Czas najwyższy na powtórkę z historii i rozbiórkę tej złowrogiej konstrukcji.

Szansa nadarzy się 13 października. Wyborco, jeśli nie skorzystasz, będziesz ciągle słyszał, że nikt nas nie przekona, że białe jest białe, a czarne – czarne. Na pociechę dowiesz się, że „każdy dobry Polak musi wiedzieć, jaka jest rola Kościoła, musi wiedzieć, że poza nim jest – jeszcze raz to powtarzam – nihilizm. I ten nihilizm my odrzucamy, bo nihilizm niczego nie buduje, nihilizm wszystko niszczy”.

Wprawdzie p. Polak (nomen omen), prymas Polski, zapewnia, że te słowa nie mają nic wspólnego z nauką Kościoła, ale jakoś, zapewne „przypadkowo”, nie dostrzega propagandy politycznej w kościołach, „przypadkowo” skierowanej tylko w jedną stronę.

Pomyśl, wyborco, czy chcesz żyć w państwie, które nie dba o Twoje zdrowie, oświatę, naukę, klimat itd., natomiast realizuje hasło „Teraz, k**wa, my” za Twoje pieniądze. Cały czas pamiętaj o maksymie de Tocqueville’a, że demokracja kończy się, gdy rząd zauważy, że może kupić obywateli za ich własne pieniądze. Nie rezygnuj z ładu demokratycznego za miskę soczewicy!

Adam Szostkiewicz: Bóg wyborcą PiS?

..

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną