Szesnastoletnia Greta Thunberg. Jej mowa na forum ONZ, a potem twitterowy dialog z Donaldem Trumpem rozgrzał pióra zawodowych i amatorskich komentatorów (w tym hejterów) na całym świecie. W Polsce roztrajkotała się zwłaszcza strona konserwatywna, w tonie patriarchalnej troski – że poszłaby do szkoły smarkula, że sterowana przez wyznawców lewackiej „ideologii klimatyzmu” (podobno jeszcze bardziej zbrodniczej niż „tęczowa zaraza”), a w ogóle gdzie są jej rodzice, bo to przecież biedne, chore dziecko.