Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Jeśli opozycja się podzieli, PiS znów będzie szedł jak taran

Sejm czeka na nowych posłów. Sejm czeka na nowych posłów. Sławomir Kaminski / Agencja Gazeta
Ten parlament będzie bardzo barwny i mozaikowy, co w zwykłych warunkach byłoby dobre, bo pluralizm jest ważny. Ale możliwe podziały osłabiają siłę opozycji – uważa dr Anna Materska-Sosnowska.

ŁUKASZ LIPIŃSKI: – Co najważniejszego zdarzyło się w tych wyborach?
ANNA MATERSKA-SOSNOWSKA: – Wybory pokazały przede wszystkim, że polaryzacja, podział „PiS kontra reszta świata”, pozostaje bardzo głęboki i silny. W sumie zaskoczyło mnie, że PiS utrzymał samodzielną większość, jednocześnie zaskakujące było niezadowolenie liderów tej partii, w tym Jarosława Kaczyńskiego, że wynik jest taki słaby.

Z drugiej strony zadziałała demokracja. My, wyborcy, zawdzięczamy te wyniki przede wszystkim sobie i naszej mobilizacji. Dzięki temu doszło do weryfikacji niektórych posłów, odeszły takie osoby jak Stanisław Piotrowicz czy Bernadeta Krynicka. Widać, że wyborcom nie spodobało się ich pełne podporządkowanie liderom. W polityce muszą istnieć idee, a nie tylko politykierstwo.

W PiS umocniły się skrzydła, po kilkunastu posłów wprowadzili do Sejmu Zbigniew Ziobro i Jarosław Gowin. To może stanowić pewne utrudnienie czy nawet zagrożenie dla samego Kaczyńskiego i partii.

Ciekawy trend widać także wśród posłów wybranych z list Koalicji Obywatelskiej. Grzegorz Schetyna wpuścił na nie sporo osób spoza Platformy – samorządowców, różnego rodzaju aktywistów czy przedstawicieli innych partii. To były trudne decyzje, podejmowane wbrew aparatowi partyjnemu, ale pozwoliły wprowadzić do parlamentu nowe, „świeże” osoby.

Czytaj też: Kto dziś świętuje, a kogo zabraknie w Sejmie i Senacie?

Mimo zwycięstwa Jarosław Kaczyński ma powody do zdenerwowania. I nie chodzi tylko o przegrany Senat, ale właśnie o to, że w PiS urosły frakcje Ziobry i Gowina, które przy minimalnej większości będą trzymały prezesa za gardło. On tego nie lubi.
Obaj mogą teraz, w ramach Zjednoczonej Prawicy, więcej oczekiwać, w tym większego udziału w rządach. Mogą nawet trzymać w pewnym szachu samego Kaczyńskiego. Teraz nie będzie tak łatwo przesunąć Gowina ze stanowiska na stanowisko czy nie dać Ziobrze pozycji wicepremiera.

Do Sejmu weszła Konfederacja, która będzie rywalizowała z PiS o wyborców prawicowych, i Lewica, która zawalczy o elektorat socjalny. To też niedobrze dla PiS.
PiS dbał o to, aby nic mu nie wyrosło z prawej strony. Próbował lekceważyć Konfederację, a z drugiej strony sam prezydent Andrzej Duda negocjował z nimi uczestnictwo w obchodach 11 listopada. Widzimy, jakie są tego skutki. Do Sejmu weszli ludzie, którzy mają bardzo radykalne poglądy, np. dotyczące kwestii aborcji czy mniejszości, a PiS starał się wyciszyć, schować te kwestie. Konfederacja będzie mocno atakowała PiS właśnie w tych sprawach.

PiS próbował też wyeliminować PSL i to mu się także nie udało. Wieś została przejęta przez prawicę, ale PiS stracił miasteczka i miasta – najpierw w wyborach samorządowych, a teraz w parlamentarnych.

Jerzy Baczyński: Co dziś siedzi w głowie Jarosława Kaczyńskiego

Wynik Koalicji Obywatelskiej jest rozczarowujący. Grzegorz Schetyna głośno zapowiadał 30 proc. poparcia, a okazało się to poza zasięgiem.
30 proc. było w zasięgu, ale kampania była katastrofalna.

Co konkretnie poszło nie tak?
Przede wszystkim zabrakło centralnej kampanii. W regionach kandydaci rzeczywiście zasuwali i to się odbiło na wynikach poszczególnych osób. Ale partia powinna była stworzyć jeden wyrazisty przekaz. KO miała więc program, ale forma przekazu była niezadowalająca. Nie zgadzam się zresztą z tezą, że KO to tylko „anty-PiS”, bo od tego odeszła, być może nawet za bardzo. Próba przelicytowania partii Kaczyńskiego w obietnicach się nie udała. KO miała w sumie wielu konkurentów: PiS, Lewicę, chadecki PSL – i na tym tle wypadła nijako. Kampania była też słaba pod względem technicznym, profesjonalnym.

Ruch z wystawieniem Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na premiera był dobry, ale trzeba było go maksymalnie wykorzystać. Skoro wyszło z badań, że jako społeczeństwo jesteśmy zmęczeni ciągłą wojną, bo po czterech latach naprawdę jesteśmy, to Kidawa-Błońska wylewała oliwę na wzburzone fale. A Schetyna wychodził, gdy potrzeba było mocnego przekazu. W efekcie mieliśmy dwugłos, brak spójności.

Platforma w wielu kwestiach stoi w rozkroku, nie jest w stanie się jasno zdeklarować: LGBT, uchodźcy, przyjęcie euro...
To partia centrowa, nigdy nie będzie inna. Przy mocnej polaryzacji, radykalizacji, wzroście siły populistów takie partie mają problem w całej Europie, muszą się przedefiniować. Jak dla mnie PO czasami jest może zbyt zachowawcza. Generalnie pomysł budowania szerokiej partii był dobry, pytanie, czy optymalnie wyszedł w realizacji. Ostatni tydzień kampanii był fatalny – gdyby nie to, była szansa na 30 proc.

Przy okazji w telewizji publicznej nie było ataków na Lewicę, bo odbierała głosy Koalicji Obywatelskiej. To był swego rodzaju pakt o nieagresji. Z kolei Włodzimierz Czarzasty kilka razy zaatakował KO.

Czytaj też: Kiedy poznamy nowy rząd? Trzy ważne kroki konstytucyjne

Za to KO zrobiła konferencję ze swoimi lewicowymi kandydatami, ewidentnie wymierzoną w Lewicę. Ale patrząc do przodu: co dalej ze Schetyną?
Dostałam już straszne cięgi za bronienie Schetyny. Wszyscy wiemy, że jest bardzo źle odbieranym liderem, on sam to rozumie, więc się wycofał. Słaby wynik we Wrocławiu tylko to potwierdził, choć wiemy, że to nie jest jego ulubiony okręg i rzadko stamtąd startował.

Miał wybór. Ale chyba nie ma okręgu w Polsce, w którym dobrze by wypadł.
Nie jest teraz dobrą twarzą PO, zgoda, i powinna nastąpić zmiana. Nie wiadomo tylko, czy w tej chwili. Łatwo się znajduje winnego porażki, ale pytanie, co dalej, czy to dobry czas na zmianę przywództwa. Trzeba też docenić to, co zrobił. Utrzymał partię, miał bardzo dobry pomysł na łączenie opozycji, otworzył listy...

Wybory nowego szefa PO zaplanowano w lutym, a już w maju wybory prezydenckie. Może się okazać, że Platforma znów będzie się zajmować sobą, znów za późno wejdzie w kampanię i przegra.
Ale można najpierw przygotować wszystko do kampanii, a dopiero potem zająć się sobą. Jest też pytanie: kto w PO nosi buławę w plecaku, kto może zastąpić Schetynę. Widzimy, jakie są frakcje i indywidualne ambicje. Politycy Platformy muszą to dokładnie przemyśleć: jaki jest cel, możliwości i co dalej.

A co z kandydatem na prezydenta? Mówi się o trójce: Kidawa-Błońska, Rafał Trzaskowski, Donald Tusk. Kto byłby najlepszy?
Chyba Trzaskowski, bo jest najmniej obciążony przeszłością. Bo najpierw będzie trzeba przejść do drugiej tury, a potem zdobyć ponad 50 proc., czyli 8 mln głosów, a nawet więcej. Sama jestem zwolenniczką wspólnego kandydata opozycji, najlepiej obywatelskiego.

Czytaj też: Jak głosowali młodzi i starsi, miasto i wieś

O wyniku Lewicy mówi się jako o sukcesie, ale po zjednoczeniu już w samej kampanii niewiele zyskali. Nie było przepływu elektoratu z KO.
Ja też jestem sceptyczna. Liczyłam na większe poparcie dla Lewicy, trochę im zabrakło. Był bonus za zjednoczenie i tyle. Lewica przyciągnęła pod jeden szyld rozbity elektorat z 2015 r. Dobre wiadomości są takie, że udało im się zebrać sporo wyborców w miejscowościach do 50 tys. mieszkańców, w metropoliach powyżej 500 tys. i wielu młodych. Przy kolejnych okrążeniach ten młody elektorat może być decydujący. Choć trzeba zaznaczyć, że młodzi nie poszli tylko za lewicą, oni są dużo bardziej zróżnicowani.

Lewica, podobnie jak inne ugrupowania, popełniła też różne błędy, miała potknięcia. Na razie pytanie brzmi, czy panowie się razem utrzymają. Bo jak jest trzech samców alfa, a do tego pieniądze są tylko przy jednym, to może być różnie. Powinni dalej iść razem, ale już się przebąkuje o podziałach, osobnym kole Razem...

Są dwie partie, które w tych wyborach osiągnęły sukces, czyli wynik powyżej oczekiwań to PSL i Konfederacja. Ludowcy to zagadka, zawsze się mówi, że ich rola się skończyła, a oni uparcie się trzymają.
Dużo zdziałał Władysław Kosiniak-Kamysz ze swoim spokojem i odpowiedzialnością. Ale on też jest odpowiedzialny za zerwanie Koalicji Europejskiej, czyli w rezultacie za kontynuację dzisiejszych rządów. Ponadto PSL i Kukiz dobrze zestrzelili swoje elektoraty, celowali przede wszystkim w wyborcę małomiasteczkowego. Pytanie, na jak długo ten sukces wystarczy.

Co z Konfederacją? Czy powstaje polski Jobbik – siła, która może rosnąć, pozyskiwać elektorat od PiS?
Moim zdaniem tak. Narodowcy ciężko na to pracują, już raz próbowali się dostać do Sejmu przy wsparciu Kukiza, teraz mają drugie podejście. PiS trochę im oddał pola, już nie mówi tak źle o Europie, próbuje się układać. Narodowców wspomaga też wojna o LGBT. PiS próbował porozumieć się z nimi albo ich obłaskawić, a tu wyrasta im samodzielny byt. Nie wierzę natomiast w przyszłość Janusza Korwin-Mikkego. To źle, że wrócił do parlamentu.

W którą stronę pójdzie teraz scena polityczna? Jest tendencja do fragmentacji, zapowiadane są kółka i kółeczka: Razem, Kukiza, narodowców, korwinowców itd.
Ten parlament będzie bardzo barwny i mozaikowy, co w zwykłych warunkach byłoby dobre, bo pluralizm jest ważny. Wygląda na to, że dla wielu ugrupowań celem było samo wejście do parlamentu, a nie powstrzymanie PiS przed złymi rządami. Odrębne koła osłabiają siłę opozycji. Jeśli poszczególnym ugrupowaniom nie uda się utrzymać bliskiej współpracy, to PiS znowu będzie szedł jak taran.

Czytaj też: PiS nie dostał mandatu do przejęcia całego kraju

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną