Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Małgorzata Tracz dla „Polityki”: Nadchodzi zielona fala

Małgorzata Tracz Małgorzata Tracz Tomasz Pietrzyk / Agencja Gazeta
Małgorzata Tracz, przewodnicząca Zielonych, o tym, czym zamierza zajmować się w Sejmie, o górnikach, którzy nie widzą w węglu przyszłości i o współpracy z Grzegorzem Schetyną.

MATEUSZ WITCZAK: – O co będziesz walczyć jako posłanka? I co możesz zdziałać z trzema szablami?
MAŁGORZATA TRACZ: – Będziemy walczyć z kryzysem klimatycznym, o prawa zwierząt, prawa kobiet, mniejszości, walczyć o odejście od węgla i ochronę przyrody. Zieloni są zawsze tam, gdzie trzeba, niezależnie od tego, czy mogą przemawiać i pomachać ze sceny flagą. Działamy dla sprawy. Mamy zaufanie społeczne, które zyskaliśmy przez 15-letnią działalność.

No właśnie, Zieloni pojawili się w Polsce późno, zadebiutowaliście dopiero w 2003 r.
Przed 1989 r. nie było możliwe tworzenie nowych ugrupowań, a później zapanowało nastawienie, w myśl którego potrzebowaliśmy gospodarczego odbicia, na dalszy plan zeszły więc inne kwestie, chociażby prawa człowieka i ochrona przyrody. Pojawienie się Zielonych przed wyborami do Parlamentu Europejskiego było naturalne, w końcu mamy wspólne postulaty z innymi partiami Zielonych i z Europejską Partią Zielonych.

Niemieccy Zieloni to dziś druga siła polityczna w kraju, w Austrii kanclerz Kurz negocjuje stworzenie koalicji z Zielonymi. Dlaczego na Zachodzie Zieloni są silniejsi?
To kwestia ordynacji wyborczej i utrudnień stawianych przed mniejszymi ugrupowaniami, m.in. potrzeby zebrania wielu podpisów w krótkim czasie. No i progów, których w wyborach do Parlamentu Europejskiego w Niemczech nie ma. Zieloni podnosili tematy, których nie podnosiły inne partie: praw kobiet, społeczności LGBT+, ochrony środowiska...

Dziś zajmują się nimi wszystkie partie.
Tak, ale tylko my jesteśmy wiarygodni. Robimy to od 15 lat, współpracując z organizacjami pozarządowymi i ruchami społecznymi. Nieustannie podnosiliśmy np. problem smogu. Jeszcze cztery lata temu inni politycy uważali zanieczyszczenie powietrza za wydumany problem, a teraz nie ma partii, która by o tym nie mówiła. Teraz można na ich rzecz realnie działać.

Ale czy warto działać w tej konfiguracji? Z PO i Grzegorzem Schetyną?
Wiele się zmieniło. W programie Koalicji Obywatelskiej jest cały rozdział „Polska ekologii”, który był przez nas opiniowany. Jesteśmy z tego programu zadowoleni. Progres dokonał się w całej Koalicji, odchodzenie od paliw kopalnych i walka z kryzysem klimatycznym stały się jednymi z głównych postulatów.

Czytaj także: Koniec ze smogiem? Pierwsze bezwęglowe miasto Polski

Co możecie zdziałać, gdy premierem zapewne znów zostanie Mateusz Morawiecki, nazywający węgiel „czarnym złotem”?
Możemy przekonywać. Jeszcze jakiś czas temu PiS nie zauważał problemu smogu, a dziś nawet on widzi, że tematy ekologiczne zaczynają być istotne. W Senacie większość ma opozycja, więc dynamika nowego parlamentu będzie zupełnie inna. Będziemy działać na rzecz naszych postulatów i budować szerokie porozumienia. Wspólnie z KO, Lewicą, PSL będziemy współpracować w sprawie odchodzenia od węgla. Razem możemy wywrzeć presję, a do tego dochodzi przecież presja społeczna.

Projekt specustawy o górnictwie, który chciano przepchnąć na ostatnim posiedzeniu Sejmu, z pominięciem głosu samorządów, miał zagwarantować budowę nowych kopalń odkrywkowych. Było to sprzeczne z niezależnością samorządów, a w dodatku ignorowano głos mieszkańców, którzy mieliby być wysiedleni. Po protestach ustawa nie była procedowana. Opór ma sens.

Morawiecki blokował w Unii neutralność klimatyczną.
PiS patrzy na odchodzenie od węgla w kategoriach tragedii, a to dla Polski szansa na większą innowacyjność gospodarki i na nowe miejsca pracy. Współpracujemy z górnikami i widzimy, jak się zmienia ich podejście. Kiedyś był z ich strony opór i strach o miejsca pracy. Teraz sami górnicy, szczególnie młodsze pokolenie, mają świadomość, że węgla już nie ma. Chętniej uczą się o rozwoju energii ze źródeł odnawialnych, bo to przyszłość. Regulacje unijne dawały możliwość pozyskania pieniędzy dla regionów węglowych.

Według rankingu WHO na 50 najbardziej zanieczyszczonych miast aż 36 jest z Polski. Co możemy z tym zrobić?
Do 2030 r. powinniśmy zaprzestać palenia węglem w paleniskach domowych, do 2035 r. – w sieci ciepłowniczej, a do 2040 r. – całkowicie odejść od węgla w całej energetyce. To ambitne plany, ale przed nami nowa perspektywa finansowa w UE.

Teraz pieniędzmi z Unii na walkę ze smogiem dysponują zarządy województw, w dużej mierze opanowane przez PiS. W ostatnich latach widać zresztą pewien postęp. Dziewięć województw uchwaliło uchwały antysmogowe, a wiele organizacji społecznych domaga się od samorządów realnej walki z problemem. Tyle że potrzebne jest wsparcie rządowe, np. na ulgę termomodernizacyjną, na inwestycje ze źródeł odnawialnych, realizację programu „Czyste powietrze”...

Do którego nie spływają wnioski.
Bo jest źle zarządzany. Są zapisy, które zniechęcają ludzi do aplikowania o środki, m.in. bardzo niskie limity dochodowe. Problemem jest też centralizacja, brak współpracy z samorządem. Ludzi zniechęca obsługa administracyjna programu.

Mówimy o Europie, ale jak zmusić do solidarności klimatycznej Chiny, Indie czy Turcję?
Mamy porozumienie paryskie. Chiny są bardzo dużym emitentem gazów cieplarnianych, ale najbardziej na świecie stawiają na rozwój energii ze źródeł odnawialnych. Na klimat nie można patrzeć w kategoriach: „my nie róbmy nic, bo to inni robią źle”. Europa powinna świecić przykładem. Zawsze pewien proces zaczyna się od państw, które wytyczą ścieżki rozwoju. Inne za nimi podążą. Coraz niższe nakłady są potrzebne na produkcję instalacji, mamy coraz lepszą technologię. Energia odnawialna staje się biznesowo opłacalna.

Nie uciekniemy od transformacji energetycznej, ale nie powinna być raptowna, powinniśmy też pamiętać o sprawiedliwości. Musimy ją wprowadzić w porozumieniu ze związkami zawodowymi, pracownikami górnictwa, naukowcami, z organizacjami pozarządowymi i ruchami społecznymi. Musimy mieć konkretny plan dla każdego regionu, bo inaczej będzie wyglądało odchodzenie od węgla na Górnym Śląsku, inaczej we wschodniej Wielkopolsce, a inaczej na Dolnym Śląsku.

Czytaj także: Energetyka próbuje odkleić się od węgla

Powołacie trzyosobowe koło poselskie Zielonych? Czy będziecie częścią klubu KO?
Tych decyzji jeszcze nie podjęliśmy, ale stawiamy na skuteczność. Podnosiliśmy w kampanii postulaty: walka z kryzysem klimatycznym, prawa zwierząt, prawa człowieka, ochrona przyrody. Teraz jest dla nas ważne, by zasiadać w odpowiednich komisjach sejmowych.

Nie bliżej wam do Lewicy?
Zieloni są pomostem, jesteśmy nastawieni na budowanie szerokich porozumień. Identyfikacja „lewica” czy „prawica” to pewne etykietki, zieloni są odrębną rodziną polityczną. Poszliśmy z Koalicją Obywatelską, bo udało nam się dogadać w kwestiach programowych. A za cztery lata parlament będzie jeszcze bardziej zielony.

Skąd ta pewność?
W ramach koalicji dostaniemy 300 tys. zł subwencji rocznie. Niektórzy powiedzieliby, że to nieduże środki, Razem inkasowało prawie 4 mln. Ale dla nas to przełomowy moment. Mamy posłów, stabilne finansowanie i możliwość zatrudniania pracowników. Pozwoli nam to działać skuteczniej, szybciej reagować.

Stawiamy na rozwój struktur. Jak zostałam przewodniczącą Zielonych, w całej Polsce mieliśmy pięć kół, teraz mamy ponad 30, a po wyborach zapisuje się do nas kilkanaście osób dziennie.

Młodzi do dorosłych: Żarty się skończyły! Nadchodzi zielona fala

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną