Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

TK nie zbada legalności aborcji ze względu na wady płodu. Nie przypadkiem

Marsz dla życia i rodziny w Krakowie Marsz dla życia i rodziny w Krakowie Adrianna Bochenek / Agencja Gazeta
Sprawa zakazu aborcji jest dla PiS wrażliwa. Z jednej strony jest Kościół i grupa działaczy pro-life w szeregach partii, z drugiej – polityczna pragmatyka. Dlatego partia działa tu na zasadzie: Bogu świeczkę i diabłu ogarek.

Sprawa prawa do aborcji ze względu na ciężkie uszkodzenie płodu umarła w Trybunale Konstytucyjnym wraz z końcem kadencji parlamentu. Nie przypadkiem. Zdaniem prezesa PiS nie jest w interesie jego partii, by Trybunał orzekł, że przepis jest niezgodny z konstytucją, bo wzbudziłoby to silny sprzeciw społeczny. I nie poszłoby to wcale na konto TK, bo każdy wie, że Trybunał Julii Przyłębskiej działa na zlecenie rządu.

Sprawa aborcji jest dla PiS wrażliwa

Rok temu grupa posłów PiS, która wniosła do TK wniosek o uznanie prawa do aborcji ze względu na ciężkie uszkodzenie płodu za naruszające konstytucję, napisała list do Przyłębskiej: „Wiadomo, że projekt orzeczenia w tej sprawie jest już gotowy. Brak wyznaczenia do tej pory terminu rozprawy nie znajduje przekonującego, merytorycznego wytłumaczenia. Trudno dziwić się zatem spekulacjom medialnym, sugerującym, że rozpoznanie wniosku jest celowo przeciągane z powodów politycznych, tak by doczekać końca obecnej kadencji Sejmu i – korzystając z zasady dyskontynuacji prac parlamentu – doprowadzić tę sprawę do umorzenia”.

Sprawa zakazu aborcji jest dla PiS wrażliwa. Z jednej strony jest Kościół i grupa działaczy pro-life w szeregach partii, z drugiej – polityczna pragmatyka. Dlatego partia działa tu na zasadzie: Bogu świeczkę i diabłu ogarek. Skarży do TK i wstrzymuje orzeczenie. Albo przyjmuje do dalszych prac obywatelski projekt „Stop aborcji” – i nad nim nie pracuje. Drugim takim tematem jest edukacja seksualna. PiS, z prezesem na czele, woła: „ręce precz od naszych dzieci”, i głosuje za obywatelskim projektem czyniącym z edukacji seksualnej przestępstwo. Z drugiej strony – o czym zapewne przekonamy się w tej kadencji Sejmu – zamrozi ten projekt.

Trybunał Konstytucyjny jest jak Sejm maszynką do realizacji polityki PiS. Widać to po innych sprawach, którymi nie zajął się w tej kadencji, a które zostaną objęte zasadą dyskontynuacji.

Czym Trybunał Konstytucyjny się nie zajmie

Posłowie PiS wnieśli w 2017 r. do TK o uznanie za sprzeczne z konstytucją przepisów kodeksu cywilnego, które mogłyby stać na przeszkodzie, aby polskie sądy orzekały odszkodowania od państwa niemieckiego za zbrodnie II wojny światowej. PiS pokazał tak determinację w dążeniu do zadośćuczynienia. TK zamroził sprawę, żeby nie potęgować pogorszenia wzajemnych stosunków (ciekawe, czy znaczenie ma to, że mąż prezes Przyłębskiej jest ambasadorem w Niemczech). Po stronie Sejmu w podobną grę z wyborcami grał poseł Arkadiusz Mularczyk, przygotowując raport o zniszczeniach po II wojnie, za które Polska miała zażądać reparacji czy odszkodowania. Teraz wniosek posłów do TK ulega dyskontynuacji.

Marszałek Sejmu Marek Kuchciński wniósł do TK sprawę o rzekomym sporze kompetencyjnym między Sądem Najwyższym a prezydentem w sprawie ułaskawienia Mariusza Kamińskiego – tylko po to, by sam fakt jej wniesienia zablokował rozpatrywanie sprawy przez Izbę Karną SN. Oczywiście Trybunał nigdy się tym nie zajął i już się nie zajmie.

Sprawą, która nie podlega zasadzie dyskontynuacji, bo wniósł ją prokurator generalny Zbigniew Ziobro, ale której Trybunał nie rozpoznał i zapewne nie rozpozna, jest wniosek za uznanie za sprzeczny z konstytucją wyboru w 2010 r. trzech sędziów TK. Jedynym celem tego wniosku było umożliwienie Prokuratorowi Generalnemu żądania wyłączania tych sędziów ze spraw, na których mu zależało.

KRS, TK i inne trybiki władzy PiS

Z tą kadencją umrze (i zapewne zaraz zostanie wzniesiony ponownie) także wniosek o uznanie za sprzeczne z konstytucją ujawnienia nazwisk osób, które podpisały się pod listami poparcia dla kandydatów do neo-KRS. To ma być podkładka dla kancelarii Sejmu do nieujawniania tych list mimo prawomocnego wyroku NSA. Trybunał nie musi sprawy osądzić, wystarczy, że sobie leży.

Jest jeszcze wniosek grupy senatorów – chcą, żeby Trybunał orzekł, że konstytucyjne prawo do odwołania nie przysługuje sędziom odrzuconym w konkursach organizowanych przez neo-KRS. Zapewne wniosą go ponownie. A Trybunał orzeknie, jeśli dostanie zielone światło. Ten wyrok ma się przydać, w razie gdyby Trybunał Sprawiedliwości UE na pytania prejudycjalne w tej sprawie chciał odpowiedzieć, że sędziowie mają prawo do odwołania. Wtedy PiS powie, że wyrok polskiego TK ma pierwszeństwo, bo konstytucja ma pierwszeństwo przed prawem Unii.

Ręka rękę myje, a TK stał się trybikiem w mechanizmie władzy politycznej. Jak zresztą wszystkie instytucje kontrolne – poza Rzecznikiem Praw Obywatelskich i sądami.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną