Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Schetyna musi...

Schetyna musi odejść?

Borys Budka i Grzegorz Schetyna. Borys Budka i Grzegorz Schetyna. Filip Radwański / Forum
Grzegorz Schetyna nie ma w Platformie ani poparcia, ani godnego siebie rywala. I nikt na razie nie wie, jak sobie poradzić z tym dylematem.
Kalkulacja, że Grzegorza Schetynę złamie pierwsza fala krytyki, okazała się naiwna.Darek Golik/Forum, Studio Polityka Kalkulacja, że Grzegorza Schetynę złamie pierwsza fala krytyki, okazała się naiwna.

Rozliczenia w Platformie Obywatelskiej zaczęły się nazajutrz po wyborach. Pierwszy Grzegorza Schetynę zaatakował Borys Budka, dołączyła Joanna Mucha, dalej zastęp zawiedzionych rósł już w tempie geometrycznym. W ubiegłym tygodniu media opisywały „tajną naradę baronów”, podczas której wznoszono toasty za upadek wodza. Tajna jak tajna – pod warszawskim klubem tłoczyli się ponoć dziennikarze, i o to właśnie chodziło.

Na zdjęciach z imprezy uwieczniono barwną plejadę lojalnych dotąd współpracowników Schetyny. A czasem wręcz przyjaciół. Obowiązki gospodarza pełnił zresztą jeszcze niedawno najbliższy druh Stanisław Gawłowski. W Polskę poszedł najnowszy dowcip. Co ma wspólnego Schetyna z Balcerowiczem? On też musi odejść.

Ktoś porównał ten czas do wielkiej odwilży po śmierci Stalina. Nagle opadł strach i można sobie pofolgować. Bo w Platformie faktycznie dotąd bano się Schetyny. Jako dysponent miejsc na listach wyborczych był przecież władcą politycznych karier. Osobiście ustawiał i przestawiał kolejność na listach. Jednych awansował, tych, co podpadli, degradował bądź usuwał. O jego długiej pamięci opowiadano legendy.

Ale pod grubą warstwą spontanicznej krytyki kryła się również polityczna metoda. Czyli osaczyć Schetynę. Obezwładnić dobiegającym zewsząd komunikatem: „Grzegorz, twój czas minął”. Aby nie wytrzymał napięcia i ustąpił. W końcu czasem lepiej samemu odejść („dla Polski”), niż później sromotnie polec w nadchodzących partyjnych wyborach. W pierwszym przypadku wdzięczna partia mogłaby na przykład uhonorować ustępującego szefa prestiżowym stanowiskiem wicemarszałka Sejmu, aby w spokoju przeczekał czas smuty. Po przegranych wyborach człowiek spada w czeluść. Przesiada się do fotela poselskiego w ostatnim rzędzie i nikt na niego nie zwraca już uwagi.

Polityka 44.2019 (3234) z dnia 29.10.2019; Polityka; s. 18
Oryginalny tytuł tekstu: "Schetyna musi..."
Reklama