Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Malowana Izba

Po co PiS ten protest wyborczy

Gra toczy się o naprawdę dużą stawkę, większą niż kilka głosów w Senacie. Chodzi o przejęcie władzy sądowniczej. Gra toczy się o naprawdę dużą stawkę, większą niż kilka głosów w Senacie. Chodzi o przejęcie władzy sądowniczej. Tomasz Gzell/PAP, Studio Polityka
Jeśli w pierwszym akcie sztuki pojawia się strzelba, to na pewno w końcu wypali. Rok temu powołano sędziów do Izby Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego. Teraz Izba ma się przydać rządzącym do odbicia Senatu z rąk opozycji. Ale może ta gra jest bardziej perwersyjna?
PiS domaga się ponownego sprawdzenia głosów.Michał Kość/Forum PiS domaga się ponownego sprawdzenia głosów.

Strata dominacji w Senacie nie kosztuje PiS wiele, jeśli chodzi o powstrzymanie realizacji jego wizji państwa. To tylko mało istotne spowolnienie maszynki legislacyjnej. Z ważnych spraw odbicie Senatu dałoby PiS możliwość powołania rzecznika praw obywatelskich bez konieczności zawierania kompromisu z opozycją. I wymianę szefa NIK. Ale oddanie Senatu ma prawdopodobnie dla PiS i jego wyznawców znaczenie symboliczne i prestiżowe. Może być odbierana jako zapowiedź utraty także urzędu prezydenta. I podkopać morale działaczy i wyborców.

PiS żąda, by sąd rozpatrzył jego sześć protestów na rozprawie z udziałem publiczności (sąd może to zrobić w wyjątkowych wypadkach). Zatem chce z całej sprawy zrobić show. Być może po to, by utwierdzić opinię publiczną w przekonaniu, że to nie PiS przegrał Senat, ale złe siły w przestępczy sposób pozbawiły go zwycięstwa. A dowodem jest fakt, że sprawą zajął się Sąd Najwyższy.

Puste głosy

Protesty, które PiS złożył do Sądu Najwyższego, nie opierają się ani na prawie, ani na logice. Wszystkie sześć skonstruowanych jest na tej samej zasadzie: że liczba głosów nieważnych w danym okręgu jest większa niż różnica głosów pomiędzy opozycyjnym kandydatem, który wygrał wybory, a drugim z kolei. Przy czym w jednym wypadku tym drugim nie jest nawet kandydat PiS, ale Stowarzyszenia Śląskiego. We wszystkich protestach PiS domaga się stwierdzenia, że głosy nieważne zakwalifikowano błędnie i że miało to wpływ na wynik wyborów. Nie przytacza na to żadnych argumentów czy dowodów. Tymczasem kodeks wyborczy wymaga, by wskazać albo na fałszerstwo czy inne przestępstwo wyborcze, albo na złamanie procedur.

W mediach politycy PiS spekulowali, że podczas liczenia w komisjach głosy oddane na kandydata PiS mogły być wyrzucane do kosza, a zamiast nich podkładane czyste karty.

Polityka 44.2019 (3234) z dnia 29.10.2019; Polityka; s. 15
Oryginalny tytuł tekstu: "Malowana Izba"
Reklama