Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Schetyna i Tusk grają na czas

Donald Tusk i Grzegorz Schetyna w czasie marszu „Polska w Europie”, maj 2019 r. Donald Tusk i Grzegorz Schetyna w czasie marszu „Polska w Europie”, maj 2019 r. Forum
PO już niedługo będzie musiała zdecydować i wskazać, kto zostanie szefem jej klubu, a kto marszałkiem Senatu. A następnie kto będzie kandydatem na prezydenta, a kto na szefa partii.

„Już 20 i 21 listopada będziemy z Donaldem Tuskiem w Zagrzebiu. Decyzja o jego starcie w wyborach prezydenckich musi zapaść wcześniej” – powiedział w środę w Polsacie Grzegorz Schetyna. Wcześniej przekonywał o tym liderów partii na spotkaniu zarządu. W Zagrzebiu odbędzie się zjazd Europejskiej Partii Ludowej, od dawna głośno mówi się o tym, że Tusk, jeśli tylko zechce, może zostać przewodniczącym chadeckiej frakcji w Parlamencie Europejskim.

Czytaj też: Schetyna musi odejść?

Kto powalczy z Andrzejem Dudą?

Schetynie bardzo zależy, by w sprawie kandydata Koalicji Obywatelskiej na prezydenta zorganizować prawybory. Odciągnąłby tak uwagę opinii publicznej i działaczy partyjnych od własnych kłopotów. Ale potrzebuje do tego deklaracji Tuska. Jeśli bowiem szef Rady Europejskiej zdecyduje się na start, prawybory będą niepotrzebne – wiadomo, że wszyscy poprą kandydaturę byłego premiera. Kłopot Schetyny polega na tym, że Tusk – jak twierdzi większość naszych rozmówców z Platformy – najprawdopodobniej nie będzie chciał startować. Ale ostateczną deklarację odkłada na grudzień, a wtedy na organizację prawyborów będzie za późno.

Zresztą wewnętrzne wybory kandydata na prezydenta już teraz w Platformie nie są uważane za najlepszy pomysł. Na wczorajszym zarządzie partii w tej sprawie wypowiadało się blisko 20 osób, z czego dwie trzecie było nastawionych krytycznie – m.in Ewa Kopacz, Borys Budka, Bartosz Arłukowicz czy Agnieszka Pomaska. – A co jeśli wystartuje Małgorzata Kidawa-Błońska i czworo innych kandydatów? Dajmy na to, że wicemarszałek wygra, ale z poparciem 30 proc. głosów. Przecież jej mandat będzie słaby – przekonywał jeden z liderów PO.

Padały argumenty, że jest zbyt mało czasu oraz że wewnętrzna dyskusja między kandydatami może być wizerunkowo niekorzystna dla partii, bo do członków Platformy trzeba mówić innym głosem i iść z innym przekazem niż do ogółu wyborców. – Ostatecznie nie było głosowania w sprawie prawyborów. Schetyna z niego zrezygnował, bo widział, że może przegrać – mówi nam jeden z członków zarządu.

Decyzja o prawyborach ma zapaść na kolejnym zarządzie 8 listopada. Ale ta data też jest wątpliwa, bo nikt się nie spodziewa, że tak szybko zadeklaruje się Tusk. A od niego wszystko zależy.

Czytaj też: W Senacie skończyły się żarty, zaczęły się schody

Schetyna walczy z czasem

Na posiedzeniach zarządu Platformy sporo ostatnio toczy się dyskusji wokół rozmaitych dat i terminów. Lider partii, który jest mistrzem rozgrywania partyjnych procedur, stara się je ułożyć pod siebie.

Gdy zorientował się, że trudno mu będzie wygrać wybory na szefa klubu, a wskazywani przez niego kandydaci nie chcą startować przeciw Budce, postanowił przesunąć je tak, by odbyły się jak najpóźniej, czyli przy okazji pierwszego posiedzenia Sejmu. Przedłużył sobie dzięki temu czas na ewentualne szukanie kontrkandydata lub ułożenie strategii na wyjście z twarzą z sytuacji.

To samo próbował robić z wyborami na przewodniczącego partii. Część polityków PO wzywała do tego, by przeprowadzić je już w grudniu (statutowy termin upływa w styczniu), by jak najszybciej skupić się na kampanii prezydenckiej. Schetyna z kolei próbował przesunąć je na czerwiec 2020 r., po wyborach prezydenckich, argumentując, że w ten sposób partia uniknie zajmowania się samą sobą w czasie przygotowań do majowej kampanii. To się nie udało i ostatecznie na wczorajszym zarządzie Schetyna obiecał, że wybory będą w styczniu, tak jak wskazuje statut. Podobna gra miała miejsce tuż po wyborach parlamentarnych, gdy szef PO planował szybką nominację dla Kidawy-Błońskiej jako kandydatki KO na prezydenta, z czego ostatecznie się wycofał.

Teraz terminowo rozgrywa go Tusk, który do grudnia może zwlekać z decyzją, działając na korzyść oponentów Schetyny. Zyskają oni bowiem czas i przestrzeń do budowy poparcia dla konkurenta Schetyny w walce o fotel przewodniczącego.

Mimo że obaj – były i obecny – szefowie Platformy przesuwają różne daty, one i tak nadchodzą nieubłaganie. Kłócąca się wewnętrznie PO w ciągu niespełna dwóch tygodni będzie musiała zdecydować i wskazać, kto zostanie szefem jej klubu, a kto marszałkiem Senatu. A następnie kto będzie kandydatem na prezydenta, a kto na szefa partii. Nie wiadomo tylko, czy obecny czas wielkiego bałaganu ma szansę w ciągu najbliższych tygodni przekształcić się w czas porządku i konstruktywnej, pomysłowej kampanii prezydenckiej. Czy raczej napięcia wywołane podejmowanymi przez partię decyzjami będą jeszcze długo o sobie dawać znać.

Czytaj też: Budka rzuca rękawicę Schetynie

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną