Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Paradoksy Zandberga

Dla Adriana Zandberga ostatnie miesiące były przyspieszonym kursem wymuszonego okolicznościami politycznego realizmu. Dla Adriana Zandberga ostatnie miesiące były przyspieszonym kursem wymuszonego okolicznościami politycznego realizmu. Adam Chełstowski / Forum
Czy zyskujący popularność szef wciąż niepopularnej partii może stać się liderem opozycji?
Czarzasty pragnie wykorzystać okazję do odmalowania mocno już zmatowiałego wizerunku SLD.Mateusz Włodarczyk/Forum Czarzasty pragnie wykorzystać okazję do odmalowania mocno już zmatowiałego wizerunku SLD.

Po błyskotliwym wystąpieniu w debacie nad exposé premiera Mateusza Morawieckiego zrobiło się o nim głośno jak nigdy dotąd. Jedni widzą w Adrianie Zandbergu kandydata na lidera opozycji, który kiedyś pogoni Kaczyńskiego. Choć nie brak po stronie opozycyjnej i takich, którzy przestrzegają przed Zandbergiem i jego lewicowym projektem. Dla obu grup stał się jednak istotnym punktem odniesienia.

Jak wynika z ostatnich sondaży, lewicowi wyborcy widzą go w roli kandydata na prezydenta. Ale dziś to jedna z największych tajemnic tej formacji i trudno liderów Lewicy namówić choćby na niezobowiązujące dywagacje. Podobno jednak Zandberg niespecjalnie się pali do kandydowania. Bo mimo przypływu popularności uznał, iż ma sporo do stracenia. No i sama prezydentura – nawet jeśli szanse jej zdobycia są minimalne – niespecjalnie odpowiada jego temperamentowi. Niezależnie od tego, że świetnie przemawia, w pierwszej kolejności jest aktywistą. Tyle że jeszcze bardziej broni się ponoć przed kandydowaniem Robert Biedroń. Niewykluczone więc, że Zandberg stanie przed koniecznością powiedzenia sobie „nie chcę, ale muszę”.

***

I pomyśleć, że jeszcze kilka miesięcy temu ten 40-letni polityk prawie już tonął wraz ze swoim środowiskiem, gdy nieoczekiwanie nadpłynęła szalupa ratunkowa.

To pierwszy z paradoksów nagłej kariery Adriana Zandberga. Jego obecny wzlot wziął się z przypadku; jest efektem błędnej kalkulacji Grzegorza Schetyny, który przed wyborami parlamentarnymi wyrzucił SLD z szerokiej opozycyjnej koalicji. Gdyby Sojusz nie został wtedy zmuszony do budowania alternatywnego układu z Wiosną i Partią Razem, ta ostatnia zapewne byłaby dziś nieistotną lewicową kanapą. Bez poparcia i budżetowych pieniędzy.

Po wyborach samorządowych (1,6 proc.

Polityka 49.2019 (3239) z dnia 03.12.2019; Temat z okładki; s. 18
Reklama