Kraj

Demaskatorska gra nazwiskami, czyli jak się kłóci prawica

dewastacja obywatelskiej przyzwoitości przez prawicę pogłębia się. dewastacja obywatelskiej przyzwoitości przez prawicę pogłębia się. olly18 / PantherMedia
Moją główną intencją w tym felietonie jest ilustracja poziomu (a właściwie jego braku) argumentacyjnego polskiej prawicy. Uderza nie tylko nagminne posługiwanie się antysemityzmem.

„Dostać milion złotych za molestowanie, że tam ktoś kiedyś komuś wsadził rękę pod spódniczkę. No któż by nie chciał? Wiele pań za mniejsze pieniądze spódniczki podciąga, a tutaj milion i dożywotnia renta. Panienki jedna przez drugą teraz będą sobie przypominać. Miliona złotych to taka panienka jedna z drugą przez całe życie mogą nie zarobić, a tutaj za jednego sztosa. Żadne k…y nie są tak wynagradzane na całym świecie”.

To słowa p. Michalkiewicza, dziennikarza, ale przede wszystkim natchnionego (być może przez siły nadprzyrodzone) bojownika o to, co słuszne w rozumieniu rozmodlonej (i nie tylko) prawicy, wypowiedziane przez niego po skazującym wyroku na zakonnika ze zgromadzenia Chrystusowców za więzienie i wielokrotne gwałcenie pewnej kobiety. Ofiara wytoczyła p. Michalkiewiczowi proces o naruszenie jej dóbr osobistych. Wygrała – sąd zasądził od dziarskiego publicysty 150 tys. zł odszkodowania. Pan Michalkiewicz poinformował ludzkość o swoim przerażeniu, gdy skonstatował, że komornik zajął jego konto, poprosił, aby wsparto go finansowo w nieszczęściu, i ujawnił nazwisko swojej „prześladowczyni”.

Trudno przypuścić, aby p. Michalkiewicz miał jakiekolwiek wyrzuty sumienia (ma je czyste, bo nieużywane, jak mawiał Lec). Działanie komornika było motywowane tym, że pozwany chciał płacić w ratach, na co powódka się nie zgodziła, oświadczając, że mu nie ufa. Tak więc p. Michalkiewiczowi zdarzyła się potrójna przykrość. Po pierwsze, przegrał proces. Po drugie, musi całość zapłacić od razu, a nie w ratach.

Reklama