Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Komisja Europejska zbada projekt ustawy dyscyplinującej sędziów

Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen oraz premier Mateusz Morawiecki Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen oraz premier Mateusz Morawiecki Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Rzecznik Komisji Europejskiej Christian Wigand poinformował, że KE przeanalizuje propozycję posłów PiS pod kątem jej zgodności z prawem unijnym. Czyli ma co do tego wątpliwości.

W miniony czwartek posłowie Zjednoczonej Prawicy złożyli w Sejmie projekt kolejnej nowelizacji ustaw o sądach powszechnych i Sądzie Najwyższym. Podpisało się pod nim kilkudziesięciu posłów PiS i Solidarnej Polski, w tym wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta i były rzecznik resortu Jan Kanthak. Projekt przewiduje kary (m.in. wydalenia z zawodu) dla sędziów krytykujących pisowskie reformy sądownictwa. To odpowiedź na listopadowe orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości UE (TSUE), które umożliwiało im ocenę legalności Krajowej Rady Sądownictwa oraz Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.

Prof. Safjan dla „Polityki”: Projekt PiS to krok w stronę wyjścia z UE

Zasada pierwszeństwa unijnego prawa

Z punktu widzenia KE najbardziej niepokojący jest zapis grożący sędziom wydaleniem z zawodu, jeśli odmówią stosowania przepisu ustawy, której niezgodności z konstytucją lub umową międzynarodową nie stwierdził wcześniej Trybunał Konstytucyjny. Oznacza to, że to TK ma ostateczne słowo w przypadku dysput dotyczących obowiązującego w Polsce prawa międzynarodowego, w tym unijnego.

To sprzeczne z orzecznictwem TSUE. Trybunał rozstrzygnął kwestię pierwszeństwa prawa wspólnotowego nad krajowym już w 1964 r. Ówczesne orzeczenie obowiązuje – kraje wspólnoty mają obowiązek zadbać o skuteczność unijnego prawa w swoich granicach. Nie wolno im więc wprowadzać ustaw, które byłyby wbrew wykładni prawa UE.

Podważenie tej zasady w prawnym rozumieniu wyprowadza Polskę z UE, a ograniczenie wolności wypowiedzi sędziów przypomina standardy znane na Białorusi czy w Rosji.

Czytaj też: Projekt PiS to ogłoszenie stanu wojennego wobec sędziów

Przepisy bez precedensu w UE

Autorzy projektu naturalnie stają w jego obronie, używając równie zużytej, co nieprawdziwej formułki, że podobne prawo obowiązuje już gdzieniegdzie we wspólnocie. Na pierwszą linię frontu wysunął się Kaleta. Wiceminister znany z nietrafionych inicjatyw i nieprzemyślanych wpisów w mediach społecznościowych stwierdził wręcz, że podobne propozycje wdrożyła np. Francja.

Niedorzeczność tej argumentacji obnażył na Twitterze profesor prawa francuskiego i europejskiego Laurent Pech. W kilkunastu punktach przekonał, że francuskie przepisy nie dyscyplinują sędziów za stosowanie unijnego prawa według interpretacji TSUE. Nie dyscyplinują ich też za decyzje, które podejmują.

Co więcej – zauważa Pech – we Francji zakazuje się sędziom nawiązywania zbyt bliskich relacji z politykami. W Polsce taki zakaz trudno sobie wyobrazić. A dobrym przykładem bliższych relacji jest przyjaźń prezes Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej z Jarosławem Kaczyńskim.

Czytaj też: Czy ich wyroki są ważne? Kolejny sąd pyta europejski Trybunał

Środek tymczasowy, a potem skarga?

Komisja Europejska już w październiku złożyła do TSUE skargę w sprawie polskiego systemu dyscyplinarnego dla sędziów. Jest rozpatrywana w trybie przyspieszonym, więc orzeczenia należy się spodziewać w pierwszej połowie 2020 r. KE mogłaby poprosić TSUE o zarządzenie środka tymczasowego, zawieszającego przepisy do czasu ogłoszenia wyroku. Zabiega o to kilkudziesięciu prawników – sygnatariuszy apelu do przewodniczącej KE Ursuli von der Leyen. Trybunał zastosował to rozwiązanie np. w sprawie wycinki Puszczy Białowieskiej w 2017 r.

Dużo bardziej czasochłonne byłoby wystosowanie przez Komisję nowej skargi do TSUE ws. czwartkowego projektu PiS. Przepisy musiałyby najpierw wejść w życie i być procedowane zgodnie z pięcioetapowym schematem opisanym w traktatach UE. Cały proces – począwszy od wezwania Polski do usunięcia uchybienia, kończąc na wyroku – mógłby potrwać nawet kilka lat.

Czytaj też: Czy Bruksela odpuści Warszawie w sprawie praworządności

Test dla Komisji Europejskiej

To pierwszy test nowej Komisji Europejskiej w kwestii łamania rządów prawa w Polsce. Odpowiedź tej instytucji będzie w dużej mierze zależeć od stanowiska czeskiej komisarz Very Jourovej, która ma nadzór nad praworządnością. Ton, jaki obierze, zbuduje atmosferę rozmów między polskim rządem a KE przynajmniej na kolejne cztery lata.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną