Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Piotrowicz musi przeprosić za nazwanie sędziów złodziejami

Stanisław Piotrowicz Stanisław Piotrowicz Adam Stępień / Agencja Gazeta
Stanisław Piotrowicz naruszył dobra osobiste sędziów. Ma wpłacić 20 tys. zł na Fundację Wioski Dziecięce i opublikować przeprosiny w stacji TVN – orzekł Sąd Okręgowy w Warszawie.

To była poniekąd sprawa o honor wszystkich sędziów, obrażanych i pomawianych notorycznie przez polityków PiS czy prorządowych dziennikarzy. Nie ma raczej nadziei, że po wyroku władza przestanie szczuć na wymiar sprawiedliwości, ale dopóki nie pozbędzie się niezawisłych sędziów, musi się liczyć z przegraną. Być może na następny ogień pójdą jej twierdzenia o „komunistycznych sędziach”.

Czytaj też: Witajcie w erze Pawłowicz i Piotrowicza

Jak bronił się Piotrowicz

W sprawie Stanisława Piotrowicza chodziło o wypowiedź z 27 sierpnia 2018 r. W gmachu Krajowej Rady Sądownictwa miało się wtedy odbyć posiedzenie, którym rozpoczynano proces rekrutacji do Sądu Najwyższego. Jednocześnie trwały protesty w obronie sędziów SN przed tzw. wycinką, czyli ich przymusowym posłaniem na wcześniejszą emeryturę. Wśród „wyciętych” była pierwsza prezes SN prof. Małgorzata Gersdorf.

Pod siedzibą neo-KRS protest zorganizowali Obywatele RP. Udało im się wejść do budynku i z transparentem w obronie konstytucji i sędziów zablokowali wejście do sali obrad, uniemożliwiając rozpoczęcie konkursu na nowych sędziów SN. Dziennikarze zatrzymali na korytarzu Piotrowicza, który jako członek neo-KRS nie mógł się dostać do sali. I poprosili go o komentarz.

Stwierdził, że nie może być takiej sytuacji, aby garstka niezadowolonych z utraty przywilejów blokowała prace organu konstytucyjnego. Ponieważ salę blokowali nie sędziowie, tylko Obywatele RP, dziennikarze dopytywali, o jakie przywileje i jakich ludzi chodzi. Piotrowicz odparł: „chodzi także o to, żeby sędziowie, którzy są zwykłymi złodziejami, nie orzekali dalej”. Dziennikarka „Gazety Wyborczej” Justyna Dobrosz-Oracz zapytała, czy chodzi o sędziów SN. Piotrowicz doprecyzował, że chodzi o sędziów, których pokazywała stacja TVN. I oddalił się.

Środowisko było oburzone. We wrześniu 2018 r. prof. Gersdorf i sędzia Izby Cywilnej SN Krzysztof Rączka złożyli pozew o ochronę dóbr osobistych. Rozprawa, na którą Piotrowicz nie przyszedł, odbyła się 2 grudnia, a wyrok sąd ogłosił dzisiaj.

W odpowiedzi na pozew prawnicy posła PiS powoływali się na wolność wypowiedzi i prawo do krytyki. Zaprzeczali, że wypowiedź ich klienta dotyczyła Gersdorf i Rączki. Twierdzili, że była ogólna i dotyczyła znanych przypadków – np. kradzieży części do wiertarki.

Czytaj też: Pawłowicz i Piotrowicz na ratunek? Bunt w TK narasta

Wypowiedź Piotrowicza nie była opinią

W procesach o ochronę dóbr osobistych rzadko udaje się wygrać, jeśli wypowiedź nie była adresowana do konkretnej osoby czy organizacji. Wiedzą o tym dobrze aktywiści LGBT, którzy wielokrotnie i bez powodzenia wytaczali sprawy o homofobiczne wypowiedzi skierowane ogólnie pod adresem osób nieheteronormatywnych.

Tym razem sąd – w składzie: Agnieszka Rafałko, Ewa Jończyk i Mariusz Solka – uznał, że Małgorzata Gersdorf i Krzysztof Rączka mogli się poczuć adresatami wypowiedzi Piotrowicza. Rafałko uzasadniała, że do takiego wniosku prowadzi cały kontekst. A więc to, że wypowiedź miała miejsce w związku z konkursem na sędziów do SN, albo że Piotrowicz był zapytany wprost, czy jego wypowiedź dotyczy sędziów SN – i nie zaprzeczył. A także wskazał, że chodzi o sędziów pokazywanych w TVN, a sędziowie Gersdorf i Rączka byli wtedy pokazywani tam często. Wreszcie – zauważyła Rafałko – przedstawione przez powodów wypowiedzi internautów pod materiałami dotyczącymi tej sprawy wskazują, że przeciętny odbiorca też odnosił tę wypowiedź do sędziów SN i personalnie Małgorzaty Gersdorf.

Sąd nie zgodził się z prawnikami Piotrowicza, że jego wypowiedź była opinią. „To była wypowiedź o faktach, a nie wypowiedź ocenna. Jeśli się mówi o kimś jako o złodzieju – to jest wypowiedź o fakcie, a nie krytyka jego poglądów. Wypowiedź jest dopuszczalna w ramach wolności słowa, gdy oscyluje wokół dozwolonej krytyki, a nie gdy jej celem jest dokuczenie i szykanowanie” – uzasadniała sędzia. Przypomniała, że w sprawach o ochronę dóbr osobistych istnieje domniemanie bezprawności wypowiedzi. I to na pozwanym – czyli w tym wypadku Piotrowiczu – spoczywa obowiązek udowodnienia, że działał w interesie publicznym. Tymczasem ten nie wykazał interesu publicznego w mówieniu o sędziach jako o złodziejach.

Czytaj też: Dlaczego prezydent Duda popiera atak na sądy

Kiedy PiS spełni swoją obietnicę?

Piotrowicz ma zapłacić 20 tys. zł na Wioski Dziecięce i opublikować przeprosiny w TVN. Sąd odrzucił żądanie pozwu, żeby zadośćuczynienie wynosiło 50 tys., a przeprosiny były opublikowane także w TVP i dwóch gazetach. Można więc powiedzieć, że finansowo wyrok nie jest dla Piotrowicza, dzisiaj sędziego Trybunału Konstytucyjnego z naprawdę godziwym uposażeniem (24 tys. plus dodatki), bardzo dokuczliwy.

Wyrok jest nieprawomocny i Piotrowicz zapewne się odwoła. W razie gdyby tego nie zrobił i wyrok się uprawomocnił – w ciągu 14 dni od uprawomocnienia musi go wykonać. Albo zrobi to za niego komornik, ściągając pieniądze z jego konta.

Z ta sprawą sąd poradził sobie na jednej rozprawie. To dowód, że pozew o ochronę dóbr osobistych może być skutecznym narzędziem ochrony i można wyrzucić wreszcie z Kodeksu karnego art. 212 – o pomówieniu. Co PiS wielokrotnie obiecywał, ale teraz jego politycy i akolici chętnie po niego sięgają m.in. do zatykania ust publicystom (przykład: akt oskarżenia przeciwko prof. Wojciechowi Sadurskiemu o wpis na Twitterze, że PiS to „zorganizowana grupa przestępcza”).

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną