Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Dorwać Grodzkiego

Zorganizowane polowanie na marszałka Senatu

Marszałek Senatu prof. Tomasz Grodzki Marszałek Senatu prof. Tomasz Grodzki Cezary Aszkiełowicz / Agencja Gazeta
Prof. Tomasz Grodzki, jak to chirurg, jest człowiekiem twardym i odpornym. Wytrzyma presję. Ale umiejętnie sterowana Senatgate może przynieść partii rządzącej korzyści wyborcze.

Trwa nagonka na marszałka Senatu, profesora medycyny, znanego chirurga i transplantologa z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie Tomasza Grodzkiego. I to od momentu, gdy odrzuciwszy umizgi PiS, który podobno oferował mu nawet stanowisko ministra zdrowia, podjął się funkcji marszałkowskiej z ramienia opozycji.

Czytaj też: Demaskatorska gra nazwiskami

Zorganizowane polowanie na marszałka?

Zaczęło się od prof. Agnieszki Popieli, biolożki z Uniwersytetu Szczecińskiego, która oskarżyła prof. Grodzkiego o to, że w związku z operacją jej matki wywierał na nią presję, aby wpłaciła 500 dol. „na czasopisma medyczne”, co uczyniła, nie otrzymując pokwitowania (zapewne chodziło o wpłatę dla fundacji działającej na rzecz rozwoju transplantologii). Grodzki stanowczo zaprzeczył i zapowiedział pozwy przeciwko wszystkim, którzy pomawiają go o nielegalne i nieetyczne postępowanie. Dziś jego adwokat mec. Jacek Dubois ma już z tego tytułu sporo pracy.

Mało przekonujące oskarżenie ze strony prof. Popieli okazało się zaledwie początkiem czegoś, co w ostatnich dniach przybrało postać zorganizowanego polowania na marszałka Senatu, prowadzonego przez związane z partią rządzącą media. Mec. Dubois zapowiedział kroki prawne przeciw prof. Popieli, szefowi TVP Info Samuelowi Pereirze oraz Tomaszowi Duklanowskiemu, dziennikarzowi Radia Szczecin. To poważne zarzuty, bo odwołują się do prawa karnego.

Jednocześnie marszałek Grodzki zwrócił się o pomoc do ABW, jako że w jego opinii prowadzona jest akcja wymierzona w urząd marszałka Senatu i sam Senat. Wcześniej zagroził sprawą przeciwko rademu PiS z pomorskiego sejmiku Karolowi Guzikiewiczowi, który rozpowszechniał w sieci zawiadomienie, jakie złożył w CBA w związku z rzekomym przyjęciem łapówki przez prof. Grodzkiego. Nie można wykluczyć, że również prof. Grodzki otrzyma wezwania do sądu. Tak czy inaczej – rozpoczyna się wyczerpujący dla marszałka maraton sądowy.

Czytaj też: Senat po nowemu

Kopertówka w „Gazecie Polskiej”

Radio Szczecin twierdzi, że dotarło do kilkunastu świadków korupcji prof. Grodzkiego, a oświadczenia pięciu z nich znalazły się już w prokuraturze. Tymczasem prof. Grodzki ma ponoć dowody, że pewne osoby były zmuszane szantażem lub przekupstwem do składania kłamliwych oświadczeń przeciw niemu. Zaczyna się walka „słowo przeciwko słowu”, która potrwa zapewne wiele miesięcy i nie da ostatecznych rozstrzygnięć.

Prof. Grodzki ma się nią zmęczyć i pewnie tak faktycznie będzie. A w tle kampanii wyborczej tlić się będzie niejednoznaczna – z punktu widzenia opinii publicznej – sprawa. Jak brutalna będzie to kampania, świadczyć może odrażająca akcja tygodnika „Gazeta Polska” Tomasza Sakiewicza, która dołączyła do wydania z 8 stycznia „kopertówkę dla Tomasza Grodzkiego”, zachęcając czytelników do wysyłania do niego takiej obraźliwej i nękającej korespondencji.

Czytaj też: Kim jest prof. Tomasz Grodzki

Nagranie pacjenta

Spektakularnym wątkiem afery, którą prof. Grodzki nazywa „Senatgate”, jest sprawa oświadczenia pana Tadeusza Staszczyka ze Szczecina. Ponad 90-letni były pacjent prof. Grodzkiego oświadczył (w formie nagrania), że 30 grudnia złożył mu wizytę nieznany mężczyzna, oferując 5 tys. zł za fałszywe oskarżenie prof. Grodzkiego o przyjęcie łapówki. Pan Staszczyk wyrzucił z domu nieproszonego gościa, a o sprawie, jak możemy się domyślać, powiadomił media i marszałka.

To zaiste kuriozalna sytuacja. Ktokolwiek odwiedził p. Staszczyka i złożył mu taką propozycję, zasługuje na miano wielkiego wskrzesiciela bolszewickich metod w polityce. Tej praktyce niewiele ustępuje dyskredytowanie przez prawicowe media p. Staszczyka, którego oświadczenie miałoby być niewiarygodne tylko dlatego, że kiedyś pracował w UB. Jak mamy się domyślić, prof. Grodzki wziął udział w ubeckiej prowokacji polegającej na rzuceniu fałszywego podejrzenia na władze i służby specjalne, jakoby fabrykowały one dowody przeciw niemu.

Ciekawe, czy wyborcy PiS uwierzą, że słowa byłego ubowca zostały mu podyktowane przez polityków opozycji, a nawet samego prof. Grodzkiego. Nie wiemy wprawdzie, o co tu naprawdę chodzi i kto za czym stoi, lecz tak czy inaczej jakaś intryga się toczy i mimo wszystko możliwe, że w ostatecznym rozrachunku prof. Grodzki stanie się jej ofiarą. Powinien być bardzo ostrożny i korzystać z mądrych doradców, bo przeciwnik jest sprytny i zapewne nie wie, co to skrupuły.

Czytaj też: Cała nadzieja w sędziach, Senacie i Unii

Zmęczyć i zdyskredytować

„Nigdy nie żądałem żadnych pieniędzy za operacje ani nie uzależniałem żadnych czynności medycznych od wpłacenia pieniędzy” – powiedział Radiu Szczecin prof. Grodzki. Podobne oświadczenia składał wielokrotnie. Prawicowi dziennikarze mu nie wierzą i uparcie poszukują jakichś śladów mogących świadczyć o winie. W dobrej albo i niedobrej wierze (któż może znać ich sumienia?) wpisują się w kampanię prowadzoną przez środowiska władzy w celu zdyskredytowania organu władzy publicznej, jakim jest marszałek Senatu RP.

Działania te przypominają niedawną brudną i haniebną akcję rozsyłania paszkwilanckich wiadomości na temat sędziów krytykujących PiS, prowadzoną przez związanych z ministrem Zbigniewem Ziobrą sędziów zatrudnionych w Ministerstwie Sprawiedliwości. Takie rzeczy tylko w Polsce... No, może nie tylko u nas, lecz z pewnością nie w demokratycznym państwie prawa.

Można przypuszczać, że osaczając marszałka Grodzkiego, władze chcą zmusić go do rezygnacji, a przynajmniej zmęczyć i zdyskredytować w oczach opinii publicznej. Zakładają zapewne, że każdy liczący się lekarz „ma coś za uszami”, więc wystarczy dobrze poszukać, a „hak” prędzej czy później się znajdzie. Jednak nawykli do taplania się w błocie partyjni i medialni „zadaniowcy” (nie znamy ich z nazwiska, ale wygląda na to, że takowi są w grze) łatwo mogą się pomylić. W zdecydowanej większości przypadków lekarze nie wymuszają na pacjentach nienależnych i nielegalnych płatności ani też nie przyjmują nielegalnych gratyfikacji w postaci wartościowych „dowodów wdzięczności”. Owszem, dawniej zdarzało się to dość często, dziś znacznie rzadziej.

Daniel Passent: Grodzki do budy!

Zmieniają się standardy

Prof. Grodzki nie podejmowałby się funkcji marszałka, gdyby był nieuczciwy. Mógł bowiem przewidywać, że władze i ich służby będą go prześwietlać, licząc na znalezienie „kompromatów”, które posłużyłyby do wywołania kryzysu politycznego, zmusiły do złożenia dymisji, a w konsekwencji umożliwiły PiS odzyskanie Senatu. To się nie uda. Nie znaczy to jednak, że błoto, którym obrzucany jest marszałek, w ogóle się do niego nie przyklei. Jest bardzo prawdopodobne, że niektórzy pacjenci mogli odbierać prośby o wpłaty na rzecz fundacji medycznej jako presję. Nie wiem, jak często i w jakim okresie profesor wspierał fundacje, zachęcając do datków.

Trzeba sobie powiedzieć w związku z tym dwie rzeczy. Od kilku, co najwyżej kilkunastu lat proszenie własnych pacjentów o wpłaty jest uważane za praktykę niewłaściwą, a nawet naganną. Międzynarodowe standardy etyczne w medycynie, które stopniowo przyjmujemy, wykluczają ten sposób pozyskiwania funduszy na swoją działalność. Jednak – i nie wolno o tym zapominać – do niedawna takie postępowanie uważane było za w pełni usprawiedliwione, gdyż stanowiło niezbędny warunek powodzenia inwestycji o kluczowym znaczeniu dla polskiej medycyny. W warunkach, jakie panowały 20 czy 30 temu, datki pacjentów na rzecz budowy nowoczesnych oddziałów miały kluczowe znaczenie i dziś, po latach, patrząc na efekty zaangażowania – jeśli można tak powiedzieć – „profesorów budowniczych”, nie możemy ich obwiniać o to, że oczekiwali od pacjentów solidarności i partycypacji w tych przedsięwzięciach.

Jeśli nawet udowodnione zostanie prof. Grodzkiemu, że prosił pacjentów o datki na rzecz fundacji medycznych, nie będzie to w stanie go obalić. Prof. Grodzki, jak to chirurg, jest człowiekiem twardym i odpornym. Wytrzyma presję. Niemniej umiejętnie sterowana Senatgate może przynieść partii rządzącej korzyści wyborcze. Oby marszałek utrzymał nerwy na wodzy i nie zrobił fałszywego ruchu.

Czytaj też: Twierdza marszałka Grodzkiego

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną