Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Co wiadomo o aferze WP i jej powiązaniach z resortem Ziobry

Konferencja w Ministerstwie Sprawiedliwości Konferencja w Ministerstwie Sprawiedliwości Paweł Małecki / Agencja Gazeta
Wszystko wskazuje na to, że środowisko Solidarnej Polski mogło liczyć na potężną pomoc od największego portalu horyzontalnego w Polsce.

Afera wybuchła 15 stycznia, gdy portal OKO.press opublikował tekst „Jak Wirtualna Polska promuje Ziobrę”, opisujący naciski wicenaczelnego portalu Tomasza Machały, które wywierał na podwładnych. Machała przestrzegał przed pisaniem o resorcie sprawiedliwości, sugerując, że od interesów z ministerstwem zależy ich pensja. Presja okazała się na tyle silna, że zatrzymała śledztwo w sprawie afery hejterskiej. Ostatecznie sprawą zajął się Onet, a serię tekstów o tzw. aferze Piebiaka nagrodzono Grand Pressem.

Dziennikarze w rozmowie z OKO.press twierdzili, że sytuacja utrzymuje się przynajmniej od drugiej połowy 2017 r. Machała znalazł się w WP rok wcześniej. To istotny moment w pierwszej kadencji PiS – latem miały miejsce wielkie protesty przeciw reformie sądownictwa. Ostatecznie Andrzej Duda uznał, że jeśli nie zawetuje dwóch ustaw, to Zbigniew Ziobro stanie się zbyt potężny. W odpowiedzi Solidarna Polska wydała oświadczenie potępiające decyzję prezydenta, a szef MS udzielił kilku wywiadów przychylnym mu mediom.

Wirtualna Polska to nie byle jaki sprzymierzeniec. Mowa o największym polskim portalu informacyjnym, który ma lepsze statystyki oglądalności – jeśli dodać wszystkie powiązane z WP portale – niż Facebook. Tuż po publikacji OKO.press WP wydała oświadczenie, kategorycznie zaprzeczając, że „faworyzuje jakiegokolwiek polityka”. A zarazem powołała zespół złożony z przedstawicieli rady nadzorczej i rady pracowników, który ma zbadać „tezy dotyczące postępowania redaktora naczelnego”.

Fikcyjni dziennikarze WP

Jest co badać. Biorąc pod uwagę poziom sympatii, jaką cieszył się w Wirtualnej Polsce resort sprawiedliwości, trudno przypuszczać, że nikt poza Machałą i jego pracownikami nie wiedział o tym procederze. Według danych pozyskanych przez OKO od Kantar Polska w ubiegłym roku ministerstwo było najczęściej promowanym podmiotem na stronach WP. Gdyby liczyć reklamę po jej cennikowej wartości, resort powinien za nią zapłacić ponad 125 mln zł. Takimi pieniędzmi na ten cel nie dysponuje, musiał więc liczyć na zniżki lub – jak sugeruje OKO – korzystać z Funduszu Sprawiedliwości. Według informacji, jaką 23 stycznia podało Ministerstwo Sprawiedliwości, na promocję Funduszu Sprawiedliwości w mediach wydano „ok. 7 mln zł”.

Ponieważ mało kto podpisywał się nazwiskiem pod peanami na temat ministerstwa czy spółek skarbu państwa, WP stworzyła fikcyjnych dziennikarzy: Krzysztofa Suwarta, Krzysztofa Majora i Konrada Wojciechowskiego. Teksty pojawiały się na stronie głównej i na powiązanych portalach, jak WP Finanse czy Money.pl. Cała trójka opublikowała ok. 400 tekstów. Nieistniejący autorzy chwalili pomysł budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego, Pracownicze Plany Kapitałowe, program Mieszkanie+, sprowadzenie przez Narodowy Bank Polski 100 ton złota czy potencjalną fuzję Orlenu z Lotosem. Wystarczyło, że pisowski minister czy spółka „uderzyła w stół”, a wkrótce powstał odpowiedni tekst na ten temat.

W kontakcie z WP pozostawała Patrycja Kotecka, dyrektorka ds. marketingu w Link4, a prywatnie żona Ziobry. Link4 także często reklamowało się na portalu, a to firma wchodząca w skład częściowo państwowej grupy PZU. Dochodziło ponoć nawet do tego, że Kotecka nie otrzymywała tekstu „do sprawdzenia” od Machały. To dziennikarz miał do niej dzwonić i pytać, czy publikacja jest do zaakceptowania. Żona ministra to niejedyny przypadek osoby związanej ze środowiskiem Solidarnej Polski, która tak świetnie radzi sobie w radach nadzorczych i zarządach państwowych spółek. Ludzi SP można znaleźć w PZU (doradcą prezesa jest brat Ziobry Witold), Polskim Holdingu Obronnym, PKP Cargo Service czy Grupie Azoty.

Kulisy pisowskiego soft power

Afera w WP dowodzi, że PiS nie odpuści wojny o media. Ma do dyspozycji TVP, Radio Maryja i przychylne tygodniki, ale chce docierać do nowych odbiorców. W tym celu stosuje coraz bardziej przewrotne metody. Gdy się zestawi „propisowskie” publikacje WP i portalu wPolityce.pl, łatwo dochodzi się do wniosku, że ten pierwszy chwali władzę w znacznie mniej obcesowy sposób. Nie szczując na opozycję, sędziów czy lekarzy, buduje „miękką” opowieść o sukcesach spółek skarbu państwa.

Podobnie jest z należącym do Zygmunta Solorza-Żaka Polsatem. W kwietniu 2018 r. dyrektorką publicystyki i informacji została kojarzona z prawicą Dorota Gawryluk. Z Polsatu odchodzili dziennikarze o „antypisowskich” poglądach. Kanał zaczął skręcać i wyraźnie promować jedną stronę polskiego życia politycznego. Podobno to cena, którą Solorz był gotów zapłacić za spokój w innych gałęziach swojego biznesu, m.in. w energetyce.

Wniosek? PiS pogodził się najwyraźniej, że nie uda mu się przeprowadzić ustawy „repolonizującej” media, więc coraz bardziej naciska i sięga po inne dostępne narzędzia. Takie jak niekończący się kurek z państwowymi pieniędzmi.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną