Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Kto jest sędzią w Polsce, czyli jaką wiedzę ma Andrzej Duda

Kolno. Prezydent Andrzej Duda podczas spotkania z mieszkańcami. 9 stycznia 2020 r. Kolno. Prezydent Andrzej Duda podczas spotkania z mieszkańcami. 9 stycznia 2020 r. Agnieszka Sadowska / Agencja Gazeta
Żaden z najwyższych sądów nie stwierdził niczego, na co może się powoływać Andrzej Duda, stwierdzając, że „jeżeli sędzia otrzymał nominację od prezydenta, a następnie złożył przed nim ślubowanie, to jest sędzią i koniec”.

Andrzej Duda jest chyba dumny z wywiadu dla tygodnika „Wprost”, bo zamieścił go w całości na swojej stronie internetowej. Zważywszy że prezydent jest prawnikiem, może nie powinien jednak tak eksponować rozmowy, w której wykazał się raczej słabą znajomością orzecznictwa dotyczącego jego własnej prerogatywy: powoływania sędziów.

Czytaj także: Trybunał Przyłębskiej uderza w Sąd Najwyższy

Kagańcowa kontra konstytucja

Jak wiadomo, sprawa jest gorąca, bo po wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE i uchwale trzech połączonych izb SN sądy zaczęły zawieszać sprawy, jeśli w składach orzekających znaleźli się sędziowie mianowani z udziałem nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Istnieje podejrzenie, że neo-KRS powołano wadliwie, w dodatku wadliwie procedowała przy konkursach, więc jej powołania są nieważne. Partii Jarosława Kaczyńskiego i jej „przystawkom” to bardzo nie na rękę, więc uznawaniu nieważności tych powołań ma zapobiec tzw. ustawa kagańcowa. Krytykowały ją najważniejsze międzynarodowe ciała prawnicze (np. Komisja Wenecka), ale PiS to zlekceważył i ustawa jest właśnie na biurku prezydenta (czeka na podpis).

Co w niej zapisano? Między innymi taką definicję sędziego: to osoba powołana przez prezydenta, od której przyjął on ślubowanie. Mimo że według art. 179 konstytucji głowa państwa powołuje sędziów na wniosek KRS. Inaczej mówiąc: nie ma (prawidłowego) wniosku – nie ma powołania.

A co o tej definicji mówi w wywiadzie prezydent? „W tej sprawie niezwykle ważne jest orzeczenie wydane przez Naczelny Sąd Administracyjny, który wypowiedział się na temat prerogatywy prezydenckiej w zakresie powoływania sędziów. Wynika z niego jasno, że jeżeli sędzia otrzymał nominację od prezydenta, a następnie złożył przed nim ślubowanie, to w tym momencie jest sędzią i koniec”.

Prezydent ma zapewne na myśli postanowienie NSA sprzed tygodnia, wydane przez Jacka Chlebnego (sprawozdawca), Romana Hausera i Marka Stojanowskiego. Rozpatrywali oni wniosek o wyłączenie z pewnej sprawy sędziego NSA nominowanego przez neo-KRS. I stwierdzili, że nie ma do tego podstaw, bo samo powołanie z udziałem neo-KRS nie dyskwalifikuje. Należałoby wskazać, że w konkretnej sprawie sędzia będzie mógł (lub nie) swobodnie i niezależnie orzekać, a we wniosku o wyłączenie nie ma na to argumentów. Dalej NSA stwierdza, że „Naczelny Sąd Administracyjny w postępowaniu o wyłączenie sędziego nie może dokonywać oceny prawidłowości powołania tego sędziego. Instytucja wyłączenia sędziego nie służy kontroli działań Prezydenta podejmowanych w ramach jego konstytucyjnych kompetencji określonych w art. 179 i art. 144 ust. 2 i ust. 3 pkt 17 konstytucji”.

NSA stwierdził więc tylko, że nie ma kompetencji do badania prawidłowości powołania sędziego przez prezydenta. To nie nowość. Od 2007 r., kiedy prezydent Lech Kaczyński odmówił powołania sędziów przedstawionych mu przez ówczesną KRS, NSA wydał kilka wyroków w związku z odwołaniami tamtych sędziów. I kolejnych, których powołania w czerwcu 2016 r. odmówił już Duda. Za każdym razem NSA stwierdzał, że akt powołania sędziego przez prezydenta nie jest administracyjny, więc nie podlega kognicji sądów administracyjnych. Innymi słowy: sądy administracyjne nie mogą oceniać decyzji głowy państwa w sprawie powołania (lub niepowołania) sędziego.

Czytaj także: Stan dwuprawia. Oto chaos, który zafundował nam PiS

Ten wyrok nie „uzdrawia” łamania prawa

Wiele dałoby się napisać o tym, że NSA mógł inaczej zinterpretować swoje kompetencje. I o tym, jak krótkowzroczne i szkodliwe dla państwa prawa były te orzeczenia, wynikające z niechęci sądu do brania na siebie odpowiedzialności za rozstrzygnięcie, które ma reperkusje polityczne. Ale NSA nie uznał – jak to sugeruje Duda – że prezydent może powołać, kogo zechce, i nie jest mu do tego potrzebna uchwała KRS. NSA nie powiedział także w żadnym ze swoich orzeczeń, że takie powołanie „uzdrawia” błędy popełnione przez KRS w trakcie konkursu albo złamanie prawa przy powoływaniu samej KRS.

Do tych orzeczeń NSA można dorzucić orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, także w sprawie niepowołania sędziów przez prezydenta Kaczyńskiego. W czerwcu 2008 r. odrzucił on wniosek pierwszego prezesa SN o rozstrzygnięcie sporu kompetencyjnego między prezydentem a KRS w sprawie powoływania sędziów. Trybunał stwierdził, że nie ma sporu, bo prezydent ma inną rolę w procesie powoływania sędziów, a KRS inną. Ta druga opiniuje i wnioskuje, prezydent – powołuje. Nie zderzają się, bo proces jest dwuetapowy. „(…) nie ma wątpliwości, że Prezydent nie może dokonywać czynności składających się na wykonywanie kompetencji opiniowania kandydatów do pełnienia urzędu sędziowskiego przyznanej Radzie. (...) Krajowa Rada Sądownictwa nie może natomiast powołać sędziego. Są to bowiem różne akty, będące wykonaniem odmiennych kompetencji”. To rozumowanie TK powtórzył, oddalając kilka skarg wniesionych przez niepowołanych sędziów.

Czytaj także: Pisowska ekipa wypycha nas na margines Unii

Co wolno Trybunałowi Przyłębskiej

Zatem żaden z najwyższych sądów – ani konstytucyjny, ani administracyjny – nie stwierdził niczego, na co może się dziś powołać Andrzej Duda na poparcie swojego twierdzenia, że „jeżeli sędzia otrzymał nominację od prezydenta, a następnie złożył przed nim ślubowanie, to w tym momencie jest sędzią i koniec”.

Zapewne niedługo orzeknie to Trybunał Konstytucyjny w ramach oceny rzekomego sporu kompetencyjnego między Sądem Najwyższym a prezydentem. I być może będzie to wynik konsultacji Julii Przyłębskiej z Jarosławem Kaczyńskim. Jak powiedział niedawno rzecznik prasowy Komisji Europejskiej Christian Wigand, niezależność i prawomocność Trybunału Konstytucyjnego w Polsce została „poważnie podważona” i nie może on wydawać już „efektywnej konstytucyjnej oceny”.

Jerzy Baczyński: Obrzydliwa retoryka Dudy i jego partii

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną