Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Trybunał Przyłębskiej czy Trybunał UE? Sędziowie będą wybierać

Siedziba Trybunału Konstytucyjnego w Warszawie Siedziba Trybunału Konstytucyjnego w Warszawie Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Trybunał Julii Przyłębskiej orzekł, że nie można badać trybu powołania sędziego. Słuchać Trybunału Konstytucyjnego czy Trybunał Sprawiedliwości UE? Przed takim wyborem będą teraz stali polscy sędziowie.

Dzisiejszy wyrok zapadł na tle sprawy wniesionej do Trybunału Konstytucyjnego jeszcze przed uchwaleniem przez PiS ustawy „kagańcowej”, która i tak zakazuje sędziom badania prawidłowości powoływania innych sędziów pod groźbą kary dyscyplinarnej.

Czytaj też: Buntownicy w TK psują plany Przyłębskiej

Wyrok z dublerem i zdaniem odrębnym

Czy zatem orzeczenie Trybunału Przyłębskiej coś zmienia? Owszem. Będzie przywoływane jako dowód zgodności ustawy „kagańcowej” z konstytucją. Według TK badanie prawidłowości powołania sędziego kwestionuje prerogatywy prezydenta, więc narusza ustawę zasadniczą. Wyrok pomija jednak konstytucyjną rolę Krajowej Rady Sądownictwa w procesie powoływania sędziów. A to właśnie legalność stworzonej przez PiS neo-KRS podaje się w wątpliwość.

Trybunał rozpatrzył sprawę w składzie pięcioosobowym, z Julią Przyłębską jako sprawozdawczynią. Nie udało się jej utrzymać dyscypliny i jednomyślności: drugi sprawozdawca Jakub Stelina zgłosił zdanie odrębne (uważa, że sprawę należy umorzyć ze względu na niedopuszczalność orzekania). W ogłoszeniu wyroku uczestniczył za to Justyn Piskorski, jeden z „dublerów”, czyli osób powołanych w miejsce prawidłowo wybranych sędziów.

Sprawę do TK wniosła wymyślona i stworzona przez obecną władzę Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego, gdy sądzony przez nią radca prawny złożył wniosek o wyłączenie jej sędziów. Powołał się na wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE z 19 listopada, w którym postawiono pod znakiem zapytania legalność nominacji sędziowskich z udziałem neo-KRS i zgodność z unijnym prawem powołania i działania właśnie Izby Dyscyplinarnej.

Czytaj też: Ta władza nie wykonuje wyroków

A gdyby prezydent zrobił sędziego z hydraulika?

Formalnie pytanie dotyczyło badania prawidłowości powołania sędziego w ramach procedury karnej. Kodeks postępowania karnego (art. 41 par. 1) mówi bowiem, że „sędzia ulega wyłączeniu, jeżeli istnieje okoliczność tego rodzaju, że mogłaby wywołać uzasadnioną wątpliwość co do jego bezstronności w danej sprawie”.

Według Trybunału Przyłębskiej przepisu nie można rozumieć tak, że o braku bezstronności mógłby świadczyć sposób powołania sędziego. Tej prerogatywy prezydenta nie może badać żaden sąd ani organ. „Nie ma w polskim systemie prawnym możliwości kontroli prezydenckich prerogatyw, nie ma zatem żadnej sądowej ani administracyjnej drogi do weryfikowania ich wykonywania”.

Co to oznacza? Że jeśli prezydent powoła kogoś na urząd sędziego, to koniec dyskusji. Trybunał poszedł nawet nieco dalej, stwierdzając: „Konstytucja nie determinuje kwalifikacji, jakie winien spełniać kandydat na sędziego, jakkolwiek w praktyce wymogi stawiane kandydatowi na stanowisko sędziowskie są określone na poziomie ustawowym”. Można by z tego wysnuć wniosek, że gdyby prezydent powołał na sędziego np. hydraulika, to byłoby to wprawdzie niezgodne z ustawą o ustroju sądów powszechnych, ale za to zgodne z konstytucją.

Dalej TK pośrednio odniósł się do głośnej styczniowej uchwały trzech połączonych Izb SN, która doprecyzowując wyrok TSUE, zawiesiła działanie Izb Dyscyplinarnej i Kontroli Nadzwyczajnej SN, co oznacza, że ich sędziowie nie powinni orzekać. Trybunał Przyłębskiej: „Powołanie sędziego jest jednocześnie przyznaniem tej osobie uprawnienia, jakim jest wykonywanie władzy sądowniczej, więc tym samym nie można jednocześnie uznawać, że doszło do powołania danej osoby na urząd, i uznawać, że osoba taka nie może sprawować władzy sądowniczej”.

Czytaj też: Ziobro będzie „reformował” sądy aż do zapaści

Sędziowie wybierają: represje czy święty spokój

Jakie to dzisiejsze orzeczenie ma znaczenie prawne poza tym, że PiS i Zbigniew Ziobro będą zapewne go używać do legitymizacji ustawy „kagańcowej”? Po pierwsze, stawia sędziów przed wyborem: słuchać Trybunału Przyłębskiej czy TSUE. Każdy sędzia jest jednocześnie sędzią polskim i unijnym, a wykonywanie obowiązków sędziego przez osobę niedającą gwarancji bezstronności z powodu sposobu jej powołania jest sprzeczne z jurysdykcją wspólnoty. Zatem polscy sędziowie nie tylko mogą, ale i muszą stosować prawo Unii przed polskim. Wyraźnie to powiedział TSUE w swoim listopadowym wyroku.

I po drugie, Trybunał Przyłębskiej orzekł tylko o jednym przepisie z procedury karnej. A odpowiednie przepisy są też w procedurze cywilnej i administracyjnej (ich wyrok nie dotyczy). Poza tym wymóg bezstronności jest także w polskiej konstytucji (art. 45 ust. 1): „Każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd”. Sędziowie mogą więc badać bezstronność innego sędziego ze względu na tryb jego powołania na podstawie konstytucji.

Oczywiście władza polityczna zadbała, żeby wiązało się to z odpowiednim zagrożeniem dyscyplinarnym – do wydalenia z zawodu włącznie. Takie czasy, że sędziowie mają wybór: albo dochować przysięgi wierności konstytucji i ryzykować represje, albo mieć święty spokój.

Czytaj też: Mamy chaos, czyli stan dwuprawia

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną