Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Prezes PiS nie ma racji. Wybory uzupełniające były fiaskiem

W niedzielę 22 marca w pięciu gminach w Polsce odbyły się uzupełniające wybory samorządowe. W niedzielę 22 marca w pięciu gminach w Polsce odbyły się uzupełniające wybory samorządowe. Arkadiusz Stankiewicz / Agencja Gazeta
Zdaniem prezesa PiS wybory 22 marca potwierdziły, że da się przeprowadzić też wybory prezydenckie. Albo nie ma pojęcia, o czym mówi, albo udaje, że nie wie, co się działo w ostatnią niedzielę.

Na początek oddajmy głos prezesowi PiS. „Wybory uzupełniające, które odbyły się w niedzielę, pokazały, że przeprowadzenie wyborów prezydenckich jest dzisiaj całkowicie możliwe. Frekwencja była jak na wybory uzupełniające bardzo dobra. Nie ma żadnych przesłanek, żeby głosić, że wybory powinny się nie odbyć, chyba żeby się jakoś bardzo gwałtownie, negatywnie zmieniła sytuacja, czyli musiałby być wprowadzony stan nadzwyczajny” – mówił w poniedziałek Polskiej Agencji Prasowej. Dodał, że „frekwencja dochodziła do 42 proc., co w wyborach uzupełniających jest niezwykle wysokim wynikiem. Mamy do czynienia z sytuacją, która potwierdza tezę, że wybory w tej chwili w Polsce mogą się odbyć. Ci, którzy twierdzą inaczej, po prostu kierują się całkowicie partykularnymi względami, które w gruncie rzeczy godzą w konstytucję. Odłożenie wyborów z punktu widzenia konstytucji jest wydarzeniem zupełnie nadzwyczajnym. Muszą być do tego powody, a takich powodów w tej chwili w oczywisty sposób nie ma”.

Czytaj też: Kaczyński przemówił. Upieranie się przy wyborach doprowadzi do klęski

Warto, żeby prezes PiS się dowiedział, z czego wzięła się ta frekwencja, zresztą wcale nie taka wysoka. 22 marca w pięciu gminach odbyły się uzupełniające wybory samorządowe. To były pierwsze wybory po zamknięciu szkół, odkąd większość ludzi przebywa głównie w domach. Wójtowie czy sekretarze miast, na których spoczywał obowiązek współorganizacji wyborów, byli pełni obaw. Kupowali maseczki, rękawiczki, płyny dezynfekujące, tysiące jednorazowych długopisów. Na szybko tworzyli procedury, aby zabezpieczyć członków komisji obwodowych i wyborców. Krajowe Biuro Wyborcze żadnych dodatkowych wytycznych nie wydało.

Rozwiązujemy zagadkę „wysokiej” frekwencji

W poniedziałek PKW podało dane o frekwencji: w gminie Smyków (świętokrzyskie, wybierano jednego radnego) wyniosła 43,1 proc., w Jarosławiu (podkarpackie, wybory wójta) – 28,31 proc., w gminie Pątnów (łódzkie, wybory po śmierci jednego z radnych) – 21,5 proc., w Białej Piskiej (warmińsko-mazurskie, wybory uzupełniające do Rady Miejskiej) – 20,68 proc., a w gminie Wierzchlas (łódzkie, wybory wójta) – 9,48 proc.

W Smykowie, gdzie frekwencja była najwyższa, do głosowania były uprawnione 174 osoby, a w remizie strażackiej stawiło się 75. Zwycięzca zdobył 34 głosy. Wójt Smykowa Jarosław Pawelec wysoką frekwencję tłumaczy tym, że o mandat ubiegało się trzech kandydatów: – Każdy z nich ma rodzinę, jakieś swoje środowisko, które chciało zaryzykować i poszło na niego zagłosować. Jak mi relacjonowano, wszyscy przed wrzuceniem kartki do urny spryskiwali sobie ręce płynem dezynfekującym.

Żeby wybrać wójta Jarosławia w drugiej turze, do urn poszło 28 proc. (3 tys. osób) uprawnionych. W pierwszej turze dwa tygodnie temu zagłosowało prawie 50 proc. wyborców (ok. 5 tys.). To czarno na białym pokazuje – na przykładzie jednej gminy! – że epidemia koronawirusa wpływa na frekwencję. Elżbieta Grunt, sekretarz gminy, w niedzielę wybrana na wójta Jarosławia, była zwolenniczką przesunięcia tych wyborów. Przed głosowaniem mówiła, że aby tak się stało, kandydaci musieliby się porozumieć i wspólnie wycofać. Ale takie rozmowy się nie odbyły.

Czytaj też: PKW pod kontrolą PiS

Obywatelskim obowiązkiem jest zostać w domu

Spośród 300 uprawnionych w Pątnowie zagłosowało 69 osób. W poniedziałek siedmiu członków komisji złożyło rezygnację, bo nikt za 150 zł nie chce narażać zdrowia i życia. Najwięcej głosów – 47 – zdobyła wdowa po radnym, czyli ona przejęła jego mandat. Ludzie są u nas bardzo solidarni i dlatego byli w stanie wyjść dla niej z domu, zaryzykować i oddać głos – tłumaczy wójt Pątnowa Jacek Olczyk.

Mieszkańcy narzekali, że wybory w ogóle się odbywają. – Mówili, że wybory to nie jest zaspokojenie pierwszej potrzeby, jak wyjście do sklepu czy apteki. Myślę, że tym razem bardziej z obywatelskiego obowiązku wywiązali się ci, którzy nie poszli zagłosować i zostali w domach, bo zadbali o zdrowie swoje i innych. To bardzo niepokojące, że władza w Warszawie nie podejmuje decyzji o przełożeniu wszystkich wyborów – ocenia Olczyk.

Wcale nie odetchnął po tej niedzieli. Bo skąd pewność, że któryś z członków komisji albo wyborców nie był nosicielem wirusa? Jedyna pociecha, to że ma cały spis osób, które zagłosowały. W razie gdyby ktoś zachorował w najbliższym czasie, da się łatwo wszystkich zamknąć w kwarantannie.

Zdyscyplinowani wojskowi poszli zagłosować

Strach przed wirusem padł też na komisję obwodową w Białej Piskiej. Trzy osoby zrezygnowały, ale udało się kogoś dokooptować. Do wyborów poszły 182 osoby, co przełożyło się na 20-proc. frekwencję. – Stacjonuje tu ośrodek Szkolenia Poligonowego Wojsk Lądowych. Wojskowi są zdyscyplinowali, więc poszli zagłosować – mówi jeden z radnych.

Leszek Gierczyk, który startował we wcześniejszych wyborach na wójta Wierzchlasu, w niedzielę wygrał. Był jedynym kandydatem. Prawo wyborcze ma tu 5,5 tys. mieszkańców, do urn poszło 515 osób. – Wielu znajomych dzwoniło do mnie, by przekazać poparcie i przeprosić, że nie mogą ryzykować zdrowia: swojego czy rodziców w podeszłym wieku – opowiada Leszek Gierczyk. Dodaje, że nawet nie prowadził przez ostatni tydzień kampanii: – Nie miałem sumienia namawiać ludzi na wybory, bo to byłoby nie w porządku. Mam wielki szacunek i wdzięczność dla tych, którzy zostali w domach.

Gierczyk nie wyobraża sobie wyborów prezydenckich w takich warunkach. – Może i dobrze, że te wybory u nas się odbyły, bo rządzący mają okazję zobaczyć, że to zakrawa na szaleństwo – twierdzi. Niestety prezes PiS wysnuwa odwrotne wnioski.

Tysiące maseczek na wybory. Mamy tyle?

W całej Polsce trzeba zorganizować 27 tys. komisji obwodowych, w których musi pracować ok. 280 tys. osób. Jeśli w gminach, w ważnych dla społeczności lokalnych wyborach, był z tym problem, to będzie też przy okazji wyborów prezydenckich.

Szefowa Krajowego Biura Wyborczego Magdalena Pietrzak twierdziła, że nie ma problemu z chętnymi do pracy w komisjach. Ale problem był. Mamy prawo oczekiwać, że szefowa KBW zrelacjonuje prezesowi rządzącej partii, jak sytuacja wyglądała. Niestety albo sama nie jest dobrze poinformowana, albo świadomie wprowadza opinię publiczną w błąd. Jak pisaliśmy 21 marca, w samym Pątnowie zrezygnowała z pracy cała siedmioosobowa komisja. Komisarz wyborczy szybko szukał i szkolił nowych chętnych.

Nie wiadomo, jak prezes PiS wyobraża sobie przygotowanie i zabezpieczenie członków obwodowych komisji wyborczych, wyborców i samych lokali. Przecież w sytuacji wielkiego zapotrzebowania na środki ochrony osobistej (maseczki, rękawiczki i płyny dezynfekujące) nie ma możliwości zaopatrzyć komisji i wyborców w takie ilości tych produktów, aby mogli czuć się bezpiecznie.

„Wybory uzupełniające, które odbyły się w niedzielę, pokazały, że przeprowadzenie wyborów prezydenckich jest dzisiaj całkowicie możliwe” – stwierdził prezes PiS. Nasi rozmówcy, a także fakty przemawiają za stwierdzeniem, że przeprowadzenie wyborów prezydenckich jest dzisiaj całkowicie niemożliwe.

Adam Szostkiewicz: Tak, czas odłożyć wybory prezydenta

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną