Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Państwo (prawie) stanęło

Kraj w czasach zarazy

Korczowa, wielokilometrowa kolejka samochodów, busów i autobusów oczekujących na przekroczenie polsko-ukraińskiej granicy. Część pasażerów zdecydowała się dojść do przejścia na piechotę. Korczowa, wielokilometrowa kolejka samochodów, busów i autobusów oczekujących na przekroczenie polsko-ukraińskiej granicy. Część pasażerów zdecydowała się dojść do przejścia na piechotę. Darek Delmanowicz / PAP
Zamknięte urzędy, zatrzymane pociągi, szpitale w chaosie, dramat na granicach. Policjanci udający, że ścigają przestępców, i straż miejska ze „szczekaczką” objeżdżająca dzielnice z komunikatem, że nie wolno ukrywać choroby. Państwo w czasach zarazy.
Tymczasowe miejsce kwarantanny urządzone w szkole podstawowej w Bydgoszczy.Arkadiusz Wojtasiewicz/PolskaPress Tymczasowe miejsce kwarantanny urządzone w szkole podstawowej w Bydgoszczy.

Urzędy w większości nie pracują. W miasteczku S. na Podkarpaciu już w poniedziałek 16 marca petentów witał przestraszony najmłodszy pracownik. Wyznaczono go, by mówił, że obsługa nieczynna. Pracowników wpuszczano, ale bocznymi drzwiami. Nie wiadomo, co z przeróżnymi urzędowymi obligami – za niewyrejestrowany na czas samochód czy niezrobione badania techniczne (do czego potrzebny jest dowód rejestracyjny) grożą kary. W Warszawie na wejściu stał strażnik i mierzył wchodzącym temperaturę. Wielu miało ją zaskakująco niską. Tych strażnik uspokajał, że to dlatego, że przyszli z dworu. „Dziś rekord pobiła sprzątaczka: 27,3 stopnia. Ale to była 5 rano, na zewnątrz jeszcze przymrozek” – opowiadał. Jeszcze gdzie indziej za pośrednictwem stron internetowych apelowano, by co się da załatwiać przez telefon lub e-mail, ewentualnie przekładać na zdrowsze czasy. Przyjmowano tylko sprawy narodzin i zgonów, a pozostałe dokumenty zalecano wrzucać do urny wystawionej w przedsionku. Tam, gdzie stanowiska obsługi częściowo działały, zabezpieczano je przenośnymi osłonami z pleksi. Ale w jednym z urzędów na Dolnym Śląsku pracownikom przekazano, że zamiast montażu „szyb” mogą liczyć na wyposażenie w policyjne przyłbice.

Działają urzędy stanu cywilnego. Tam też na wejściu zaczyna się od pomiaru temperatury. Do sal ślubów wpuszczane są cztery osoby: nowożeńcy wraz ze świadkami. – Bardzo mi przykro, nie tak to powinno wyglądać. Ale jestem mile zaskoczona podejściem młodych. Rozumieją, że w innym układzie narażaliby na zakażenie także swoich najbliższych – opowiada Iwona Basior, dyrektor Urzędu Stanu Cywilnego miasta stołecznego Warszawy. Urzędnicy mają zachowywać bezpieczną odległość od młodych przez cały czas trwania ceremonii. Nie podchodzą nawet, jak dotychczas, by podać obrączki.

Polityka 13.2020 (3254) z dnia 24.03.2020; Temat tygodnia; s. 11
Oryginalny tytuł tekstu: "Państwo (prawie) stanęło"
Reklama