Na pewno, szanowni Czytelnicy, pamiętacie kadry z filmów o przyrodzie, kiedy hieny wloką do swoich kryjówek szczątki padłych zwierząt. Rozglądają się czujnie, czy ktoś nie ukradnie im zdobyczy, a kiedy dotrą do nory, żrą byle szybciej, byle z nikim się nie podzielić. Co to ma wspólnego z IPN? Nic, tak mi się jakoś skojarzyło.
Czytaj też: IPN, kto z kim i o co się kłóci
Sami swoi przy kasie
Tegoroczna zdobycz IPN jest imponująca. To 405 mln zł z budżetu państwa. W 2019 r. Instytut dostał na działalność 342 mln, teraz 63 mln więcej – to przyrost o prawie 20 proc. Prezes IPN Jarosław Szarek, wnioskując w Sejmie o większą dotację, uzasadniał, że musi podnieść płace, bo jego ludzie ciężko harują i podwyżki im się po prostu należą. Z danych za 2016 r. wynika, że średnia płaca w tej instytucji sięgała 6 tys. zł.
Zwiększeniu budżetu IPN sprzeciwił się Senat, ale poprawki izby wyższej odrzucił głosami PiS Sejm. Znamienna jest pora i data tego głosowania – noc z 27 na 28 marca, kiedy epidemia szalała już w najlepsze i dla każdego było jasne, że państwu grozi kryzys gospodarczy na niewyobrażalną skalę.
Z naszych informacji wynika, że w IPN decyzją Jarosława Szarka trwają przyspieszone prace nad rozdysponowaniem podwyżek możliwych dzięki potężnej transzy gotówki na 2020 r. Około 2 tys. pracowników dostanie od kilkuset do 2 tys. zł na głowę. Za kadencji obecnego prezesa pozbyto się z tej instytucji historyków, którzy próbowali zachowywać niezależność. Pozostali ci, którzy zadeklarowali uprawianie nie nauki, ale polityki historycznej zgodnej z linią rządzącej partii. Wierni, ale mierni. Swoi ludzie, a kogo należy finansowo hołubić, jak nie swoich?
Czytaj też: ONR ma silną reprezentację w IPN
Strajk włoski rzecznika?
Pośpiech wynika z faktu, że budżet najprawdopodobniej zostanie niebawem znowelizowany. Potrzebne będą poważne oszczędności, co wynika z sytuacji wywołanej pandemią. Według naszych informatorów do IPN poszedł jasny przekaz z rządu: załatwcie szybko te podwyżki, jeśli zdążycie rozdysponować całą sumę, nikt wam już tego nie odbierze.
To wysoce niemoralne, aby w czasie, kiedy firmy zawieszają działalność, a tysiące ludzi dopada bezrobocie, kiedy prywatne szpitale zmniejszają pensje personelu, bo NFZ z braku środków zmniejsza finansowanie planowych operacji i badań diagnostycznych, kiedy cały kraj wstrzymuje oddech z obawy przed krachem, który niewątpliwie nastąpi, Instytut Pamięci Narodowej jakby nigdy nic przyznaje samym swoim wysokie apanaże. Wstyd i hańba.
Do rzecznika IPN Adama Stefana Lewandowskiego zwróciłem się z prostym pytaniem: „Uprzejmie proszę o informację dotyczącą podwyżek dla pracowników IPN przewidzianych na ten rok. W jakiej będą wysokości i czy obejmą wszystkich zatrudnionych?”. Oznajmił, że odpowiedzi udzieli w terminie od 14 do 30 dni. Nie wiadomo, czy niezrozumiała i niedopuszczalna opieszałość wynika ze strajku włoskiego, jaki po cichu ogłosił, bo podwyżki jeszcze nie otrzymał.
Czytaj też: Pracownicy IPN zakłamują Zagładę Żydów