Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Wyborczy tok myślenia ludzi władzy. A raczej brak logiki

Konferencja Andrzeja Dudy transmitowana w sieci Konferencja Andrzeja Dudy transmitowana w sieci Mateusz Włodarczyk / Forum
Wiele argumentów polityków PiS ma charakter sofizmatów i paralogizmów. Czasem trudno się zorientować, kiedy jego przedstawiciele stosują pierwsze, a kiedy popadają w drugie.

Definicje są takie – sofizmat: (a) rozumowanie pozornie poprawne, ale zawierające utajone błędy logiczne, (b) świadome dowodzenie nieprawdy. Paralogizm: mimowolne rozumowanie logicznie niepoprawne. Często powiada się, że sofizmaty, czyli źródło sofistyki, są zawsze czynione świadomie. Bardzo wiele argumentów formułowanych przez czynowników tzw. dobrej zmiany ma charakter sofizmatów i paralogizmów. Trudno się czasem zorientować, kiedy jego przedstawiciele stosują pierwsze, a kiedy popadają w drugie. Tak czy inaczej wspomagają swoje erystyczne popisy licznymi fałszami lub przyjmowaniem nieuzasadnionej przesłanki jako punktu wyjścia.

Szczególnym przypadkiem jest głoszenie absurdalnej tezy jako oczywistej. Można to nazwać sofizmatem bezzałożeniowym – pojęcie to znakomicie ułatwia opis pseudoargumentacyjnych poczynań Zwykłego Posła i jego usłużnych pomagierów. Omówię kilka przykładów ilustrujących powyższe tezy ogólne.

Nie mylić skali z krzywą zachorowań

Pan Szumowski wyjaśnił motywy swojej rekomendacji w sprawie wyborów dla p. Morawieckiego, powiadając, że jest ona medyczna, a nie polityczna. Ponieważ wielu specjalistów wyraża odmienne opinie merytoryczne niż p. Szumowski, kardiolog, a nie wirusolog, winien on podać jakieś uzasadnienie dla swojego stanowiska. Na razie czytamy (w związku ze znacznym wzrostem zakażeń – 540 przypadków 19 kwietnia): „Rekordowo wysoki przyrost zakażeń w niedzielę jest spowodowany wykryciem trzech nowych ognisk koronawirusa. Nie odnotowaliśmy żadnej skali wzrostowej po świętach. (...) Zazwyczaj mówimy o skali pomiędzy 300 a 400 potwierdzonych przypadków (...) na dobę, chyba że pojawiają się nowe ogniska, ale to znaczy, że tak naprawdę udało nam się ograniczyć transmisję poziomą [od człowieka do człowieka]. (...) Transmisji w społeczeństwie jako takiej nie mamy dużej i udało się ją pohamować wprowadzonymi obostrzeniami”.

Czytaj też: Komu ma służyć rejestr zachorowań na Covid-19. Rządowi?

Prymitywny sofizmat – liczba zakażeń wzrosła, ale nie ma skali wzrostowej, chociaż dziennie jest 300–400 nowych przypadków. Skala stała się ulubionym instrumentem dobrozmieńców. Sam p. Szumowski tak prawi: „Wypłaszczyliśmy skalę zachorowań, dzięki czemu mamy w pełni wydolny system ochrony zdrowia, ale to oznacza, że wzrosty mamy rozłożone w długim okresie”.

Ten bełkot nawet nie nadaje się do poważnego skomentowania, może wyjąwszy uwagę, że jego autor (specjalista od powierzania służby zdrowia siłom nadprzyrodzonym) pomylił skalę z krzywą. Nieco jaśniejsze jest stwierdzenie p. Pobożnego, wiceministra spraw wewnętrznych i administracji: „Mamy wrażenie, że sytuacja rozwoju epidemii w Polsce znajduje się pod kontrolą. Krzywa zachorowań wzrasta w sposób przewidywany, a liczba miejsc w szpitalach jednoimiennych jest wystarczająca”. Wrażenie jest na pewno wysoce wiarygodnym źródłem wiedzy, aczkolwiek niewykluczone, że jego wartość uzasadniająca wzrasta, gdy jest czynione po bożemu.

Stefan Karczmarewicz: Co mają testy na SARS-CoV-2 do stanu gospodarki?

Optymizm ministra Szumowskiego

W sumie wedle rozmaitych nadajników tzw. dobrej zmiany jest nawet fajnie, bo chociaż dziennie jest kilkaset nowych zakażeń i zgonów (np. w piątek 24 kwietnia poinformowano o 40 przypadkach śmiertelnych), to nie ma nowych ognisk (czyżby?). Pan Szumowski dodaje: „Nie wiem, na jakiej podstawie ktokolwiek twierdzi, że wybory korespondencyjne stanowią jakiekolwiek zagrożenie”.

Chodzi jednak nie o jakiekolwiek głosowanie korespondencyjne, ale o mające się odbyć 10 maja, mogące doprowadzić do potężnego ogniska zakażeń. I dlatego specjaliści przestrzegają przed wyborami w tym właśnie terminie. Przyrost jest nadal liniowy i wcale niemały, a więc jest powód do jego poważnego traktowania, zwłaszcza że może zmienić się na bardziej dynamicznie wzrostowy. W tej sytuacji zacytowane wytłumaczenie rzecznika Ministerstwa Zdrowia, podobnie jak bajdurzenie p. Szumowskiego o tym, że udało się coś wypłaszczyć, lub p. Pobożnego o posiadaniu wrażenia – jest przejawem niekompetencji lub ma usprawiedliwić poczynania p. Sasina, czyli jest usługą polityczną.

Pan Szumowski twierdzi, że dla wyborów korespondencyjnych każdy termin jest równie dobry, ale myli się – majowy w związku z liniowym wzrostem zachorowań jest a priori gorszy niż taki, w którym sytuacja się znormalizuje. Nie wiadomo, kiedy to nastąpi, ale to nie powód, aby ignorować zagrożenie, obecnie realne, i udawać, że chodzi o jakieś abstrakcyjne wybory korespondencyjne, a nie o majowe w tym roku. Pan Szumowski sobie przeczy, bo apeluje o bycie przygotowanym na najczarniejszy scenariusz, ale sam nie bierze tego pod uwagę. Ile razy trzeba tłumaczyć czynownikom tzw. dobrej zmiany, że należy przewidywać to, co może się zdarzyć, a nie pocieszać się, że skoro jest fajnie, to nadal tak będzie? A p. Szumowski odpowiada: „Nie wiem, na jakiej podstawie ktokolwiek twierdzi...”. Nie dziwi, że nie wie, bo coraz bardziej widać, że braki w wiedzy nadrabia nadmiarem dobrozmiennego optymizmu.

Czytaj też: Beata Szydło wraca. Sztabowcom Dudy zaczyna się spieszyć

Pandemia gaśnie, bo idą wybory

Okazuje się, że p. Duda przebił p. Szumowskiego i jego ekspertów. Otóż osoba umownie określana jako głowa państwa tak zakombinowała: „Dzisiaj mamy czas kryzysowy, jesteśmy, mam nadzieję, w trakcie gasnącej już pandemii koronawirusa”. Nie jest wprawdzie jasne, czy owo gaśnięcie jest, nawiązując do wcześniejszej matematycznej perełki p. Dudy, procentowe czy wyrażone w liczbach bezwzględnych, ale sama idea piękna i jakże metaforycznie wyrażona.

Tego było już jednak za dużo i p. Andruszkiewicz dał odpór, nie zgadzając się z tym, że epidemia gaśnie: „Pan prezydent ocenił to pod kątem swoich oczekiwań też. O twardych danych mówi zawsze minister zdrowia, my o tym codziennie informujemy. (...) Nie odebrałem tej wypowiedzi jako niezgodnej z prawdą”. Jako filozof chętnie zapoznałbym się z definicją prawdy zastosowaną przez p. Andruszkiewicza i chyba przypisywanej także p. Dudzie. Na razie zaryzykuję przypuszczenie, że jest to g...no prawda w rozumieniu Tischnera i maskująca mało wyszukany sofizmat.

Podkast „Polityki”: Kiedy wybory i jakie? Pytamy Marka Migalskiego

Niemniej dowiedzieliśmy się czegoś cennego, mianowicie że – przynajmniej zdaniem p. Andruszkiewicza, w końcu osoby publicznej – p. Duda traktuje pandemię w związku z własnymi oczekiwaniami dotyczącymi jak najrychlejszych wyborów, gdyż koniunktura tak się ułożyła, że preferuje obecnego rezydenta Pałacu Namiestnikowskiego w Warszawie.

Duda żadnej kampanii przecież nie prowadzi

W marcu p. Duda był obecny w TVP Info 20 godzin, komitet wyborczy Małgorzaty Kidawy-Błońskiej – 20 minut, a Władysława Kosiniaka-Kamysza – 10 minut. To zrozumiałe, telewizyjna gadzinówka musi odwdzięczyć się za obfitą dotację przyznaną jej z udziałem p. Dudy. Przy okazji p. Olechowski, jeden z licznych dyrektorów w TVP, opowiedział przedni dowcip: „Dziennikarze TVP są niezależni i nie poddają się naciskom politycznym. Niezależnie od tego, kto wywiera tę presję”.

Niezły sofizmat, chociaż „trafny”, dodawszy, że niepotrzebne są jakiekolwiek naciski polityczne, aby najemni pismani z TVP, korzystając ze swej niezależności, wykonywali swoją „misję” po jedynie słusznej linii i na jej bazie. Zupełnie podobnie, tj. obrzydliwie, było w 1968 r. i po wprowadzeniu stanu wojennego.

Czytaj też: Jacek Sasin i wyborcza farsa

Wróćmy jednak do aktualiów. Pani Szydło skonstatowała: „Właściwie jedynym kandydatem, który nie prowadził kampanii w ostatnich tygodniach, bo nie miał na to czasu ze względu na zajmowanie się sprawami, które są dla Polaków najważniejsze, jest pan prezydent Andrzej Duda. Pozostali kandydaci bardzo aktywnie prowadzą kampanię. Proszę zerknąć do internetu, poczytać, co tam się dzieje, codziennie konferencje prasowe”.

Fakt, to, co dzieje się w internecie, trzeba uznać za sukces opozycji w porównaniu z czasowymi niedolami p. Dudy. Pani Becia S. wykazała takie poczucie rzeczywistości jak wtedy, gdy proklamowała swój sukces w stosunku 1:27, ale ma rację w jednym punkcie. Pan Duda naprawdę nie ma czasu na kampanię, bo gra w TikToka, dyskutuje z młodzieżą, rozmawiał z prezydentem Chin Xi Jinpingiem o dostawach sprzętu medycznego do Polski oraz z p. Trumpem i p. Stoltenbergiem o roli NATO w zwalczaniu Covid-19. Jak zapewniają „wszyscy ludzie naszego prezydenta”, pierwsza rozmowa odbyła się z „inicjatywy” Trumpa, druga nie wiadomo, obie nie miały nic wspólnego z kampanią elekcyjną, a dotyczyły centralnych problemów polityki światowej.

To przecież oczywiste (tj. ciemny lud to kupi), że szefostwo NATO nie ma nic innego do roboty niż rozmawianie z „kolegą” z Warszawy o pandemii. Wprawdzie zakup w Chinach był umówiony niezależnie od p. Dudy, ale p. Morawiecki dyskretnie, też na użytek ciemnego ludu i całkowicie niezależnie od kampanii, wspomniał, że stosowna rozmowa miała miejsce i była bardzo ważna.

Jan Hartman: Andrzej Duda – siwaczek z TikToka

Koperta wystawia Dudzie świadectwo

Główny pretendent do prezydenckiego tronu w końcu znalazł czas na kampanię. Pomijając obietnice, których spełnienie nie zależy od niego, odniosę się tylko do jego wypowiedzi w sprawie majowych wyborów, takiej oto: „Poczta Polska i firmy kurierskie cały czas dostarczają do ludzi koperty, paczki, to jest ok. 40 mln przesyłek, i jakoś do tej pory nikt nie mówił, że to są zabójcze przesyłki. Bodaj dzisiaj przedstawiciel WHO wypowiedział się, że nie ma bezpieczniejszego sposobu przeprowadzenia wyborów niż właśnie wybory korespondencyjne”.

Zaczynając od końca, ekspert (nie przedstawiciel) WHO, zapytany przez PAP o ryzyko wyborów korespondencyjnych, odparł, że jest niskie (w niektórych tłumaczeniach: minimalne), gdyż transmisja wirusa za pośrednictwem listów jest mało prawdopodobna z uwagi na czas ich obiegu. Wszelako są inne opinie i trzeba je traktować poważnie, a nie trajlować o tym, że nie ma bezpieczniejszego... itd.

Nie wiadomo, skąd p. Duda czerpie informacje o tym, że obieg przesyłek jest normalny i że ich liczba wynosi 40 mln. Głowa państwa, nawet taka jak obecna, powinna wiedzieć, że liczba listów i paczek gwałtownie zmalała (wiem to z autopsji, bo o ile przed pandemią otrzymywałem kilkanaście przesyłek tygodniowo, o tyle obecnie dwie albo trzy). Wypływa to z ograniczeń przyjętych przez samych nadawców i restrykcji wprowadzonych przez poczty rozmaitych państw. Byłoby dobrze, gdyby p. Duda, zamiast grać w TikToka, sięgnął chociażby do internetu i zapoznał się z rzeczywistością. Zrozumiałby, co może wyniknąć z przekazania ok. 30 mln przesyłek w niewielkim interwale czasowym, dostarczonych przez tysiące listonoszy, z kolejek przy zwrocie pakietów i pracy komisji wyborczych – o tym wszystkim ekspert WHO nie mówił, gdyż zapewne nie wiedział.

Czytaj też: Jak pracują listonosze? Wyborów nie przeprowadzą

„Pocztowa” tyrada p. Dudy miała miejsce w jego komentarzu do orędzia p. Grodzkiego wygłoszonego 24 kwietnia. Nie dziwi, że TVP opóźniła emisję tego wystąpienia z powodu rozmowy z urzędującym prezydentem mającej za przedmiot jego sukcesy w walce z pandemią, podobnie jak to, że zaraz potem miał miejsce prezydencki komentarz do rzeczonego orędzia, gdyż nikt nie oczekuje przyzwoitości od „Kurskiej” instytucji. Ale to, że p. Duda zgodził się na tak niski chwyt jak komentowanie wystąpienia osoby, która reprezentuje inny punkt widzenia i jest nieobecna, wskazuje, że „Ucho prezesa” trafnie przedstawiało Adriana, a nawet zbyt łagodnie z obyczajowego punktu widzenia, gdyż aluzja do zabójczych kopert, czytelna wobec p. Grodzkiego, wystawia p. Dudzie nie najlepsze świadectwo moralne.

Prof. Radosław Markowski: Te wybory są niewykonalne

Byle w konstytucyjnym terminie!

Pan Czarnek z PiS odważnie, ale surrealistycznie stwierdził, że Polska była pierwsza w walce z koronawirusem, a potem – że stan epidemii został wprowadzony ustawą. Przypuśćmy, że dokonał skrótu słownego i szło mu o stan zagrożenia epidemicznego. Dalej domagał się, aby wzajemnie szanować własną inteligencję – ryzykowny apel, zważywszy na widoczną logikofobię jego autora. Na uwagę, że tzw. ustawa koronawirusowa była procedowana z naruszeniem regulaminu sejmowego, radośnie zaś odparował, że lepiej naruszyć regulamin niż konstytucję.

Podobną świadomość przejawili dwaj jego partyjni koledzy, p. Girzyński – stwierdzając, że Senat działa wprawdzie zgodnie z prawem (chodzi o wykorzystanie terminu 30 dni na procedowanie ustawy o kopertowym głosowaniu), i p. Kownacki – „sofizmatowując”, że prawo nie może stać poza zdrowym rozsądkiem. Rzecz dopełnił rzecznik PiS p. Müller: „My uważamy, że te przepisy pozwalają na to, aby w trudnej sytuacji (...) podjąć takie działania z całym ryzykiem, które z tego może wynikać, ponieważ uważamy, że bardzo ważnym elementem jest przeprowadzenie w demokratycznym państwie wyborów w konstytucyjnym terminie, wyborów bezpiecznych, bo wyborów w formie korespondencyjnej, które odbywają się w wielu krajach na świecie”. Czyli to, co „my uważamy”, definiuje przyzwoitość, zdrowy rozsądek i to, na co przepisy pozwalają, np. na przeprowadzenie wyborów niedemokratycznych (brak tajności i powszechności) i niebezpiecznych, byle w „konstytucyjnym” terminie.

Czytaj też: Polska nie jest koronawirusowym prymusem, jak chciałby PiS

Jeśli „my uważamy”, że bezpieczne wybory korespondencyjne odbywają się w wielu krajach świata, to takowe będą i u „nas”. Więcej o dobrozmiennej świadomości prawnej napiszę za tydzień. Dla zachęty do lektury przytoczę opinię „Obatela” Czarneckiego, że dla przestrzegania konstytucji można działać bez wymaganego upoważnienia w prawie.

Chronić dane przez ujawnianie

Senat dostał rozmaite opinie o wyborach korespondencyjnych. Tylko dwie są pozytywne, mianowicie Urzędu Ochrony Danych Osobowych i Głównego Inspektora Sanitarnego. Pierwszy nie widzi nic złego w ujawnieniu np. numerów PESEL obywateli, drugi wskazuje, że powoli są znoszone restrykcje, a pozostałe problemy zostaną rozwiązane przed wyborami. Pan Nowak (szef UODO) najwyraźniej chce chronić dane przez ich ujawnienie, a p. Pinkas (GIS) nadesłał opinię nie na temat.

Pani Wrzosek, prokurator rejonowa z Warszawy, wszczęła postępowanie 23 kwietnia o g. 15 w związku z możliwością sprowadzenia niebezpieczeństwa powszechnego przez organizację wyborów 10 maja. Trzy godziny później śledztwo zostało umorzone przez prokuratora wyższej rangi z powodu braku oficjalnego terminu wyborów – następnego dnia p. Święczkowski, zastępca p. Ziobry, nakazał wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec dociekliwej prokurator.

Następująca analogia pokazuje istotę sprawy. Prokurator rejonowy Z dowiedział się, że jakiś X może ciężko pobić Y, i wszczął śledztwo o usiłowanie poważnego uszkodzenia ciała, ale prokurator nadrzędny umorzył postępowanie po trzech godzinach, gdyż X nie podał daty spełnienia swojej groźby. Następnego dnia p. Święczkowski zarządził postępowanie dyscyplinarne wobec Z. Dodam, że nadrzędny prokurator awansował po objęciu władzy przez tzw. dobrą zmianę, Y jest członkiem KOD, a Z wystąpił w spocie „Wolne Sądy”.

Ewa Siedlecka: Prokurator Święczkowski łamie prawo?

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną