Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Konfederaci trzymają dystans. Dlaczego wstrzymali się od głosu?

Posłowie Konfederacji w Sejmie, 7 maja 2020 r. Posłowie Konfederacji w Sejmie, 7 maja 2020 r. Adam Chełstowski / Forum
Zamiast głosować przeciw wyborom korespondencyjnym, skrajna prawica wstrzymała się od głosu. To nie znaczy jednak, że zbliża się do PiS.

Rano w Sejmie odbyło się głosowanie w sprawie wyborów korespondencyjnych. Jeszcze do wczoraj oczekiwanie na jego wynik budziło ogromne emocje, a po stronie opozycyjnej – nadzieje. Miała być wielka konfrontacja PiS i Solidarnej Polski z utrzymującą kręgosłup w pozycji pionowej częścią Porozumienia, miały być iskry i, kto wie, może upadek rządu i przyspieszone wybory. Skończyło się na porozumieniu dwóch Jarosławów – Kaczyńskiego i Gowina – i czołobitnych podziękowaniach od jednego z głównych buntowników, Michała Wypija, dla prezesa PiS. Wybory nie zostaną przesunięte, ale 10 maja się po prostu nie odbędą, Sąd Najwyższy ma stwierdzić ich nieważność, a marszałek Sejmu zarządzić nowe. Przez najbliższe miesiące opozycja będzie nadal (słusznie) zarzucać PiS doprowadzenie do kosmicznego chaosu prawnego, a PiS dowodzić, że jest on winą opozycji.

Czytaj też: Prawicowy plankton też może odebrać głosy PiS

Konfederacja się wstrzymała

Tymczasem w cieniu tego fundamentalnego dla państwa konfliktu pojawiła się mała niespodzianka – wszystkich 11 posłów Konfederacji wstrzymało się od głosu. Postąpili tak, choć krytykowali pomysł PiS na przeprowadzenie w maju wyborów korespondencyjnych, a miesiąc wcześniej zagłosowali przeciwko wprowadzającej je ustawie. O co zatem chodziło: czy wstrzymanie się konfederatów oznacza ich zbliżenie z PiS? Nie do końca. „Nie chcemy być sklejani z centrolewicą. I nie jesteśmy pryncypialnie przeciwni wyborom korespondencyjnym, a jedynie robionym w tak potwornym pośpiechu i chaosie” – napisał na Twitterze Krzysztof Bosak w odpowiedzi na pytanie, dlaczego posłowie Konfederacji się wstrzymali.

Nasze głosowanie było pod względem prawnym de facto głosowaniem przeciw, bo żeby odrzucić weto Senatu, Sejm potrzebował większej liczby głosów „za” niż wstrzymujących się i „przeciw” – tłumaczy szef Ruchu Narodowego Robert Winnicki. – Natomiast wstrzymaliśmy się, ponieważ jesteśmy głęboko rozczarowani tym, co liberalno-lewicowa opozycja zrobiła w Senacie – przetrzymywaniem ustawy, a potem jej odrzuceniem. Liczyliśmy na jej poprawienie, a przede wszystkim szybkie rozstrzygnięcie – dodaje Winnicki.

Ludwik Dorn: Prawicowa konkurencja PiS

Prawica ideowa, prawica udawana

Czy można tak po prostu uwierzyć liderom narodowców? W tej sprawie raczej tak. Po liberalnej stronie jest naturalna tendencja do szukania w Konfederacji rezerwuaru politycznych zasobów PiS. Obie partie są przecież prawicowe, obie mają nacjonalistyczne inklinacje, obie nie lubią gejów i Europy. Sytuacja nie jest jednak tak prosta. Konfederacja lubi się przedstawiać jako „ideowa prawica” – w odróżnieniu od PiS, który jest prawicą koniunkturalną i udawaną.

Bosak nieustannie zarzuca Andrzejowi Dudzie, że nie jest prawdziwym konserwatystą, a konfederaci wypominają PiS uległość wobec Unii Europejskiej, tolerowanie „deprawacji dzieci” (czyli edukacji seksualnej) czy, przede wszystkim, niezaostrzenie prawa aborcyjnego. Z arsenału korwinistycznego dochodzą oskarżenia o socjalizm. W konsekwencji więc, zdaniem Konfederacji, formacja Kaczyńskiego jest niczym innym jak partią lewicową. Ponieważ zaś wyborcy sojuszu narodowców, korwinistów i skrajnie konserwatywnej Korony Grzegorza Brauna panicznie boją się wszystkiego, co lewicowe, to porozumienie PiS–Konfederacja byłoby dla nich bardzo trudne do zaakceptowania.

Czytaj także: Dwóch Jarosławów urządza Polskę

Transferów do PiS nie będzie. Na razie?

Na poziomie indywidualnym posłów Konfederacji od partii rządzącej odstrasza natomiast choćby przykład Adama Andruszkiewicza, byłego członka Ruchu Narodowego i prezesa Młodzieży Wszechpolskiej. Andruszkiewicz, który związał się z obozem władzy i w nagrodę został wiceministrem cyfryzacji, jest dziś w dawnym środowisku znienawidzony i wyśmiewany. I choć nie można oczywiście wykluczyć, że któryś z posłów Konfederacji skusiłby się na propozycję PiS, to ich masowe przejścia są w obecnej sytuacji politycznej mało prawdopodobne.

A gdyby Zjednoczona Prawica rozpadła się na dobre? Po ostatnich wydarzeniach zdaje się to wszak tylko kwestią czasu. Konfederaci nie wykluczają porozumienia z najbardziej prawicową częścią obozu władzy, czyli Solidarną Polską Zbigniewa Ziobry, choć zaznaczają, że nie byłoby to łatwe. Droga do tego daleka, a przeszkód wiele – nie najmniejszą byłaby wielość liderów Konfederacji – ale w dłuższej perspektywie takiego scenariusza wykluczyć nie można.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną