Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Karygodne zaniedbania na Śląsku. Kto jest winny?

Resort sprawiedliwości przekazał górnikom 20 tys. maseczek. Resort sprawiedliwości przekazał górnikom 20 tys. maseczek. Arkadiusz Lawrywianiec / Forum
Dzisiaj PiS zaprzecza, że do zwalczania koronawirusa zabrano się na Śląsku za późno. Odsuwa od siebie odpowiedzialność.

Gdyby nie Śląsk, epidemia byłaby za nami – stwierdził minister zdrowia. Dzisiaj w kraju wykryto 217 zakażeń – z tego 163 przypadki na Śląsku. W sobotę swój region wizytował premier Mateusz Morawiecki, świeży śląski poseł. I uspokajał, choć tego dnia zakażenie wykryto u 165 mieszkańców.

Że sytuacja jest już pod kontrolą. Że już w poniedziałek, wtorek mogą powoli ruszać uśpione epidemią kopalnie. Że na Śląsk ściągnięto ponad 60 wymazobusów. Że do województwa już jadą sanepidy z innych regionów. Już. W tym momencie w województwie chorowało 5,3 tys. osób, z tego 1600 górników. Zmarło 180 osób.

Czytaj też: Epidemia to test dla Polski lokalnej

Mało laboratoriów, mało testów

Cofnijmy się do marca, gdy wszystko się zaczęło. W 4,5-milionowym województwie tylko jedno laboratorium wykonuje testy na obecność wirusa. Ponieważ pozostałe cztery przez długie tygodnie, w ocenie lekarzy, okazały się niewydolne, próbki zaczęto wysyłać do Warszawy, która też miała swoje problemy. Trzeba było czekać kilka dni na wyniki. Tymczasem, żeby ogarnąć sytuację i przerwać łańcuch zakażeń, musi wystarczyć doba.

Pod koniec kwietnia na Mazowszu, które ma o milion więcej mieszkańców niż my, pracowało 18 nowoczesnych laboratoriów. W Małopolsce, o milion mniej od nas licznej, osiem. Na Śląsku – tylko siedem.

Jeszcze z końcem marca poseł PiS Adam Gawęda, sekretarz stanu Ministerstwa Aktywów Państwowych odpowiadający za górnictwo, uspokajał. Że raport Głównego Urzędu Górnictwa zapewnia o praktycznie zerowym ryzyku zakażeń w kopalniach. Za Tischnerem mówię – g... prawda.

Czytaj też: Dlaczego jesteśmy zakładnikami węgla?

Wirus ma ubaw na Śląsku

W chodnikach gruby jest ciepło i duszno. Wilgotno. Fedruje się ramię w ramię. Hajerzy setkami czekają na zjazd w dół i wyjazd w górę. W klatkach wind cisną się jak śledzie. Potem wspólna łaźnia. Wirus ma niezły ubaw.

Teraz GIG tłumaczy, że raport dotyczył tylko rozprzestrzeniania się wirusa w powietrzu, a nie wśród ludzi. Gawęda poleciał w szybkich abcugach, a ster rządów nad górnictwem objął minister Jacek Sasin. Ale pandemia już zbierała swoje żniwo – na dole i na górze. Nie było badań. Była gorączka – więc rząd stłukł termometr. A gorący węglowy kartofel Sasin podrzucił Jonaszowi Drabkowi, dyrektorowi departamentu górnictwa w MAP. Tymczasem sytuacja w górnictwie jest trudniejsza niż w brzuchu wieloryba.

Dzisiaj PiS zaprzecza, że do zwalczania koronawirusa zabrano się na Śląsku za późno. Odsuwa od siebie odpowiedzialność za przynajmniej miesięczne opóźnienia. Piotr Kuczera, prezydent Rybnika, gdzie wyciszono kopalnię „Jankowice”, powiedział delikatnie „Dziennikowi Zachodniemu”: „Jesteśmy w niedoczasie. Pandemia rozlała się na górnicze rodziny i weszła w miasto”.

Czytaj też: Tak Jacek Sasin rozdaje stołki

Górnik wydobywa niepotrzebnie

Po słowach ministra Szumowskiego wylała się fala hejtu. Jerzy Markowski, były wiceminister górnictwa, nie kryje goryczy: „To wszystko z głupoty i nienawiści. Przyzwyczailiśmy się w Polsce, że górnik jest traktowany jak idiota. Wydobywa węgiel, który nie jest mu do niczego potrzebny. Polska nie wie, że Śląsk jest jej potrzebny”.

Rybnik niemal za milion złotych kupił w USA najnowocześniejszą aparaturę do badań. Będą masowe i szybkie. Tego właśnie na Śląsku brakowało. Trwają przesiewowe badania tysięcy górników. Późno. Za późno. Boję się o wynik.

Czytaj też: Covid-19 atakuje nie tylko drogi oddechowe

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną