Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Maseczki szyte na miarę władzy PiS

Lądowanie samolotu Antonow An-225 Mrija ze sprzętem medycznym, 14 kwietnia 2020 r. Lądowanie samolotu Antonow An-225 Mrija ze sprzętem medycznym, 14 kwietnia 2020 r. Adam Guz / Kancelaria Prezesa RM
Władza sprowadziła na polską ziemię największy samolot transportowy świata, jak się okazało, wypełniony głównie powietrzem i szmelcem. Zrobiła z tego na dodatek propagandową pokazówkę – tak można podsumować wielki deal państwa PiS w czasach pandemii.

Niemal co dzień media (na czele z „Gazetą Wyborczą”) ujawniają kolejne detale największej związanej z epidemią operacji handlowej rządu PiS. Okazuje się, że gigantyczny samolot transportowy Antonow An-225 Mrija, który w połowie kwietnia wylądował na Okęciu, nie był wcale – co sugerowała rządowa propaganda – wypełniony po brzegi sprzętem, który ocali Polaków przed koronawirusem. Do sprowadzenia takiej ilości towaru, jaką przywiózł, można było ponoć użyć mniejszej maszyny. I tańszej. Ale nie tak widowiskowo wyglądającej w obiektywach kamer.

Czytaj też: Afera maseczkowa. Szumowski powinien podać się do dymisji

Przebitka kilkuset procent

Co więcej, na pokładzie znalazły się maseczki filtrujące typu FFP2 i FFP3, które nie spełniały norm Unii Europejskiej, a przedstawione certyfikaty okazały się niewiele warte. Całą operację firmował i maszynę na płycie lotniska witał sam szef rządu Rzeczypospolitej Mateusz Morawiecki w towarzystwie ministra aktywów państwowych Jacka Sasina. Ba, powoływał się na prezydenta Andrzeja Dudę. Sławił przy tym zasługi głowy państwa, którego bezpośredniej, a więc zapewne serdecznej i konstruktywnej rozmowie telefonicznej z wodzem Chin Xi Jinpingiem rodacy mieli zawdzięczać „ratunek”, który dotarł do ojczyzny z Pekinu.

Dziś wyszły na jaw czysto już prawno-techniczne detale przedsięwzięcia nr 1 czasu epidemii. Oto jak pisze „Gazeta Wyborcza”, jego przeprowadzenie zlecił państwowej spółce KGHM Polska Miedź SA osobiście premier Morawiecki. Zastrzegł przy tym, że od tego polecenia nie przysługuje odwołanie. Obiecał, że poniesione w Chinach koszty zostaną firmie zrefundowane z budżetu państwa. A dokładnie brzmi to tak: „Finansowanie realizacji polecenia nastąpi ze środków Funduszu Przeciwdziałania COVID-19 (...) na podstawie umowy zawartej przez Szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z KGHM Polska Miedź SA”.

W praktyce zaś ściągnięte przez KGHM maseczki kupiła w Chinach spółka Quantron SA. Jej założycielem – donosi „GW” – miał być oficer rozwiązanych przez PiS w 2006 r. Wojskowych Służb Informacyjnych. Z kolei „przebitka”, czyli zysk na sztuce każdej z 1,35 mln maseczek, sięgała kilkuset procent. Można było je kupić po ok. 2 zł za sztukę, podczas gdy państwo zapłaciło za każdą blisko 2 dol. (ok. 8 zł). Media alarmują jeszcze, że sprzęt kupiony za pośrednictwem KGHM na polecenie rządu wciąż dociera z Chin nad Wisłę – tyle że teraz już bez takiej pompy i ściągania na lotniska funkcjonariuszy rządowych kanałów propagandowych.

Czytaj także: Dziwne znajomości ministra Szumowskiego

Dwa smutne wnioski

Wnioski z tej „operacji numer 1” na razie są co najmniej dwa. Pierwszy: sytuacje nadzwyczajne, a z taką mieliśmy wszyscy do czynienia, wymagają oczywiście działań „ekstraordynaryjnych”, by użyć ulubionego słowa używanego ostatnio przez ministra Michała Dworczyka z kancelarii premiera do obrony rozmaitych poczynań pryncypała. Rzecz w tym, że także niekonwencjonalne posunięcia wymagają przygotowania. Zwłaszcza jeśli dotyczą działań o sporej skali i to na styku międzynarodowym, a szczególnie z takim partnerem, jakim są autorytarne, łagodnie mówiąc, Chiny. Polskie służby powinny zatem zawczasu prześwietlić operację „maseczki”. Czy tego nie zrobiły, czy może zostały przez decydentów zlekceważone?

A wniosek drugi jest jeszcze banalniejszy, acz groźniejszy dla nas. Bo może po prostu zdecydowała prosta żądza propagandowego sukcesu w trudnym czasie? I to ona przysłoniła wszystko. Zwłaszcza rozsądek, bo poczucia moralnego trudno już od tej ekipy wymagać. Zmieszana z właściwą tej władzy butą i przekonaniem o bezkarności – mogła prowadzić do przekonania, że nawet taka prowizorka nie wyjdzie na jaw, a w każdym razie rozejdzie się po kościach.

PiS zresztą od dawna działa i uprawia politykę metodą działań obliczonych na krótki czas, w których kluczowy jest efekt doraźny i bieżąca taktyka – utrzymanie się przy władzy i ugruntowanie wpływów. W ten sposób dopiero realizuje cel strategiczny: umocnienie swojej wizji cywilizacyjnej kraju nad Wisłą.

Czytaj także: Obywatelu, radź sobie sam

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną