Rzeczowe wyjaśnienia, diagnozy i prognozy na temat obecnej pandemii powinny pochodzić od specjalistów, np. medyków, epidemiologów, wirusologów, matematyków itd. Dlaczego więc zabieram głos, zresztą po raz kolejny? Otóż zamierzam raz jeszcze poruszyć (anty)jakość tego, co nam serwują politycy w perspektywie stwierdzeń ekspertów. Zajmując się od lat metodologią nauk, nieco znam się na analizie zjawisk masowych. Już zwracałem uwagę na głupoty prawione przez p. Szumowskiego, p. Kraskę, p. Pinkasa i im podobnych w sprawie wypłaszczania skal, krzywych i stożków, ale warto do tej kwestii powrócić, gdyż pokazuje, kto nami rządzi i co sobą reprezentuje.
Czytaj też: Czy pandemia zachwieje pisowską wersją demokracji nieliberalnej?
Ilu Polaków zakaziło się wirusem?
Pan Morawiecki, broniąc p. Szumowskiego w Sejmie, oświadczył, że dzięki sieci jednoimiennych szpitali uratował życie kilkudziesięciu tysięcy Polaków. Znaczy to, że nie zmarło – przyjmijmy dla ułatwienia rachunku – jakieś 50 tys. osób. To jawna bzdura, bo tylu miejsc w szpitalach nie ma. A skoro tyle osób uniknęło śmierci, to biorąc pod uwagę statystyki światowe (umiera ok. 6 proc. chorych), zakażonych musiało być ok. 800 tys. Polaków – dane Ministerstwa Zdrowia to 25 tys. na początek czerwca.
A może p. Morawiecki chciał powiedzieć, że tyle osób wyzdrowiało dzięki p. Szumowskiemu i jego sieci? Wedle MZ u nas „wychodzi” z koronawirusa ok. 40 proc. zakażonych, a jeśli tak, to wszystkich chorych musiało być ponad 100 tys.