Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Nieświeże czeki Morawieckiego. Kiełbasy wyborczej ciąg dalszy

Premier Mateusz Morawiecki na wiecu poparcia dla prezydenta Andrzeja Dudy w Rzeszowie, 25 czerwca 2020 r. Premier Mateusz Morawiecki na wiecu poparcia dla prezydenta Andrzeja Dudy w Rzeszowie, 25 czerwca 2020 r. Patryk Ogorzalek / Agencja Gazeta
Swego czasu prof. Jan Woleński przypomniał tu obserwację Alexisa de Tocqueville’a: „Demokracja kończy się wtedy, kiedy rząd zauważy, że może przekupić ludzi za ich własne pieniądze”.

W głośnym kryminale z 1981 r. z Jackiem Nicholsonem w roli głównej listonosz miał zawsze dzwonić dwa razy. W polskiej kampanii prezydenckiej to premier i jego partia płacą (czy też kupują poparcie) dwa razy tymi samymi czekami.

Władyka: Stan gry. Duda bez hamulców, Trzaskowski dojrzewa

Premier turysta w czasie pandemii

Mateusza Morawieckiego ogarnęło ostatnio krajoznawcze wzmożenie. Nie ustaje w podróżowaniu po Polsce A, B, C i D. O ile trudno się dziwić aktywności kandydatów na urząd prezydenta, o tyle ruchliwość premiera może zaskakiwać. Wszak sytuacja w państwie nie jest stabilna – w całym świecie panuje jedna z najgroźniejszych od dekad pandemii, a fachowcy wieszczą poważny kryzys gospodarczy. Zdawałoby się, że szef rządu najskuteczniej mógłby reagować i zawiadywać ojczyzną ze stołecznej centrali.

Jednak Morawiecki ma inne zadania. Dlatego wbrew ekspertom plecie wszem wobec, że epidemia została nad Wisłą opanowana, a i z gospodarką nie jest źle. Jak dumnie obwieszcza na spotkaniach z suwerenem, wszystko to dzięki rządom obecnej ekipy. A zatem prezydenta Dudy i jego samego. To wersja na dziś, bo w niekampanijnym czasie kolejność zasług byłaby pewnie inna, a wśród tych, którym należałoby dziękować, znalazłby się bez wątpienia przede wszystkim poseł Jarosław Kaczyński.

Czytaj też: Duda na wozie. Analizy ekspertów po pierwszej turze

Nieświeże czeki Morawieckiego

Gospodarz więc pańską ręką dzieli się bogactwem. Rząd obiecał np. rozdać wozy strażackie małym gminom – po jednej w każdym z województw. Ale nie wedle faktycznych potrzeb, lecz doraźnego kryterium – największej frekwencji w pierwszej turze wyborów prezydenckich. Rzeczywistość brawurowo zakpiła z tej odmiany kiełbasy wyborczej – spośród 16 zwycięskich gmin w aż dziesięciu wygrał Rafał Trzaskowski.

Najświeższy przykład? Podczas pobytu w Supraślu Morawiecki wręczył publicznie i w świetle kamer kilku gminom i powiatowi białostockiemu wielkie kartony z wypisanymi kwotami (od 500 tys. do ponad 11 mln zł). Był to symbol czeków przyznanych samorządom w ramach wsparcia z rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych.

Koncept ten lansuje w kampanii jeden z kandydatów na głowę państwa (zgadnijcie, który). Jeszcze zabawniejsze, choć może nie do końca, jest to, że – jak ustalili dziennikarze „Gazety Wyborczej” – przed tygodniem w pobliskiej Choroszczy identyczne promesy, bo na te same kwoty i tym samym gminom, wręczyli inni przedstawiciele rządu: wojewoda podlaski oraz szef Komitetu Stałego Rady Ministrów. Też nie obyło się bez przemówień, błysków fleszy, podkreślania zasług Dudy i rządu we wspieraniu samorządów.

Czytaj też: Powyborczy rachunek zysków i strat

Za nasze pieniądze

Premierowi i rządzącej większości zależy, by w pałacu mieć swojego człowieka. PiS i Duda wprost straszą, że w razie zwycięstwa Trzaskowskiego będzie on sabotował inicjatywy rządu oraz likwidował te dotychczasowe. Z tezy tej uczynili zresztą jeden z motywów kampanii.

Logika taka oznacza wszelako przyznanie, że prezydent Duda jest długopisem podpisującym wszystko, co wymyśli rząd i partia. Można by dowcipkować, że propagandyści PiS mimowolnie dotknęli pewnej prawdy, by użyć frazy Jerzego Pilcha. A już na pewno polskiej rzeczywistości ostatnich lat. Sami pokazali, do jakiej roli sprowadzony został Duda. Zresztą wbrew konstytucji.

Także objazdowa aktywność Morawieckiego też nijak się ma do konstytucyjnych obowiązków szefa rządu. Czy jego praca – zwłaszcza w sytuacji nadzwyczajnej – powinna się koncentrować na wiecowaniu i rozdawaniu rozmaitych wyborczych kiełbas, w tym tej z Supraśla (nie pierwszej świeżości)? By użyć retoryki jego partyjnych towarzyszy i propagandzistów: czy za to suweren mu płaci?

Co zaś do owych kiełbas i stosunku władzy do wyborców. Swego czasu prof. Jan Woleński przypomniał tu obserwację Alexisa de Tocqueville’a: „Demokracja kończy się wtedy, kiedy rząd zauważy, że może przekupić ludzi za ich własne pieniądze”.

Czytaj też: Skalpel i cep, czyli dlaczego w Polsce epidemia nie gaśnie

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną