Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

#MimoWszystkoDuda. Akcja zwolenników PiS, nie Konfederacji

Kandydat Konfederacji na prezydenta Krzysztof Bosak Kandydat Konfederacji na prezydenta Krzysztof Bosak Wojciech Habdas / Agencja Gazeta
Spot wyborczy #MimoWszystkoDuda przedstawia rzekomych zwolenników Konfederacji popierających kandydata PiS. Posłowie partii Bosaka odcinają się od tego materiału.

Spot #MimoWszystkoDuda został wrzucony do sieci 6 czerwca i w ciągu doby zdążył osiągnąć imponujący wynik ponad 100 tys. wyświetleń na YouTube. Przedstawia mężczyzn deklarujących się jako wyborcy Krzysztofa Bosaka, których Andrzej Duda co prawda nie zachwyca, ale „mimo wszystko” oddadzą na niego głos w drugiej turze.

Jest w tym towarzystwie „monarchista Adam”, jest „narodowiec Bartek”, ale też osoby bardziej rozpoznawalne, jak choćby znany z antysemickich wyskoków publicysta Leszek Żebrowski czy Damian Kita, rzecznik stowarzyszenia Marsz Niepodległości.

Czytaj też: Fundusz Patriotyczny. Kiełbasa wyborcza dla narodowców

Będzie proces wyborczy?

W spocie słychać nieprawdy, które szybko da się wychwycić. Wspomniany Bartek mówi, że „Rafał Trzaskowski nazywał Marsz Niepodległości marszem 60 tys. nazistów”. To proste do zweryfikowania kłamstwo. Słowa te wypowiedział belgijski eurodeputowany Guy Verhofstadt. 31-letni Wojtek opowiada z kolei, że stołeczny urząd miasta przekazał 3,6 mln zł na „szkolenie anarchistów z taktyk miejskich”, sugerując, że dotyczyło walk ulicznych. A pieniądze otrzymało Biennale Warszawa, instytucja kulturalna. Szkolenie dotyczyło happeningów artystycznych.

To celowe wprowadzanie w błąd, ale pierwsza sprawa – przypisania Trzaskowskiemu nieprawdziwego cytatu – powinna zakończyć się procesem w trybie wyborczym. Spot zostałby zdjęty z sieci, kolportujące go media musiałyby publikować sprostowania, a nadawca pewnie zostałby ukarany kilkutysięczną grzywną, która zasiliłaby konto jakiejś organizacji charytatywnej.

Czytaj też: Powyborczy rachunek zysków i strat

Czyj to spot? Kto za tym stoi?

Rodzi się pytanie, kto właściwie stoi za spotem #MimoWszystkoDuda. Z informacji na założonym dopiero co kanale na YouTube można się dowiedzieć, że to „oddolna akcja patriotów”. Trudno w to jednak uwierzyć, biorąc pod uwagę, kto w nim występuje i jak szybko pisowskie media zaczęły udostępniać film na swoich portalach.

Jednym z bohaterów nagrania jest pan Tomasz Dorosz. Gdy wstukamy to nazwisko w wyszukiwarce Google, znajdziemy byłego członka ONR, działacza Ruchu Narodowego i jednego z organizatorów Marszu Niepodległości. Ale przedstawiony na filmie „dr Tomasz Dorosz” jest do niego zupełnie niepodobny. Co więcej, jego nazwisko nie figuruje w należącym do Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego serwisie Polon, który zawiera spis wszystkich osób, którym polskie uczelnie nadały tytuł od stopnia doktora wzwyż. Z kolei Adam Żuralski to sekretarz Młodych dla Polski, organizacji nazywanej „uniwersytecką kuźnią kadr PiS”. Pierwszym prezesem stowarzyszenia był nie kto inny jak dzisiejszy poseł PiS Sebastian Kaleta.

Posłowie Konfederacji nie kryli oburzenia. – Ludzi występujących w tym spocie nie było widać w kampanii Krzysztofa Bosaka – mówi „Polityce” Artur Dziambor. To dla nas przykre, bo nie są to ludzie anonimowi, raczej tacy, których pośrednio lub bezpośrednio znamy. Skoro więc umówiliśmy się, że nikt z nas nie powie, na kogo odda głos w drugiej turze, to takie podszywanie się pod „głos Konfederacji” robi trochę krecią robotę.

Jak dodaje, z perspektywy Konfederacji „żadne wyjście nie jest dobre”: – Jeśli Duda zostanie prezydentem, będziemy mieć kolejne lata dyktatury PiS i nie wiadomo, czy doczekamy kolejnych wolnych wyborów. Jeśli prezydentem zostanie Trzaskowski, to odżyje Platforma, która była już partią odchodzącą w przeszłość. Ważne jest, żeby nas nie przypisano do żadnego z tych dwóch obozów i żeby nie skończyć jak jedna z wielu przystawek. Konfederacja musi iść swoją drogą.

Czytaj też: Narodowcy rozgościli się w polskiej polityce na dobre

Walka o wyborców Bosaka

Obaj kandydaci w drugiej turze nie ustają w walce o wyborców Bosaka. To elektorat niejednolity, dzielący się na dwie grupy: chcących wyjścia z Unii Europejskiej narodowców i żądających wprowadzenia państwa minimalnego tzw. wolnościowców. Do pierwszej grupy zdecydowanie zwraca się Andrzej Duda.

W spocie wyprodukowanym cztery miesiące temu, jeszcze z myślą o wyborach 10 maja, kandydata PiS było widać na tle wojsk lądowych, marynarki wojennej, obok gwaranta bezpieczeństwa prezydenta Trumpa, sam Duda czterokrotnie powtórzył słowo „naród”. Wyciągnięcie dłoni do nacjonalistów nie zaszkodzi mu wizerunkowo, zresztą już raz próbował przyciągnąć to środowisko, idąc na czele Marszu Niepodległości dwa lata temu.

W innej sytuacji jest Rafał Trzaskowski. Wchodząc do drugiej tury, powiedział, że lubi się spierać z Bosakiem i wiele ich łączy ekonomicznie. Za ten – niewiele znaczący w gruncie rzeczy – gest spadła na niego lawina krytyki i oskarżenia o bratanie się ze skrajną prawicą.

Sztab Trzaskowskiego słusznie uznał, że jego celem powinien być elektorat „wolnościowy”, który ma problem z przełknięciem prezydentury Dudy ze względu na program 500 plus i 13. emeryturę. Trzaskowski nie musi się nawet wiele gimnastykować. PO ma dość liberalny program ekonomiczny, który zakłada mocne ograniczenie zadłużenia państwa i kosztów administracyjnych. Pytanie, czy to wystarczająco dużo dla wyborców Konfederacji, dla których rządy Donalda Tuska czy Ewy Kopacz też były „socjalistyczne”, ale nie tak jak PiS.

Czytaj też: Wyborczy obraz Polski

Przeceniony potencjał Konfederacji?

Mimo że wyborcy Konfederacji stali się nagle języczkiem u wagi, warto pamiętać, że jej potencjał jest mocno ograniczony. Bosak otrzymał w pierwszej turze 60 tys. głosów więcej niż jego partia podczas październikowych wyborów do Sejmu. Tamten wynik przełożył się na zaledwie 11 mandatów do Sejmu. Z kolei do Senatu konfederaci w ogóle nie wystawili kandydatów, słusznie zakładając, że przy tak dużej polaryzacji i jednomandatowych okręgach nie mają szans na sukces.

Wątpliwe, czy sytuacja zmieni się w ciągu najbliższych trzech lat. Nowych wyborców formacja Bosaka mogłaby pozyskać tylko wskutek dekompozycji obozu władzy. Kokietowany z różnych stron lider Konfederacji ma swoje pięć minut i może rzucać buńczuczne deklaracje o tym, że jego partia to trzecia siła polityczna w Polsce. Wie jednak, że przeciwnik nie śpi, czeka na potknięcie konfederatów, a wówczas nie zawaha się uderzyć i przejąć tego elektoratu. Spot #MimoWszystkoDuda jest tego najlepszym przykładem.

Czytaj też: Świat dziwi się wyborczej dogrywce w Polsce

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną