Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

TVP atakuje Morawieckiego. Chodzi o pieniądze na reklamy

Jacek Kurski i Mateusz Morawiecki Jacek Kurski i Mateusz Morawiecki Jakub Porzycki / Agencja Gazeta
Siedem minut i piętnaście sekund – tyle czasu „Wiadomości” TVP poświęciły, aby dołożyć premierowi Morawieckiemu. I to tuż po zwycięskich dla władzy wyborach prezydenckich.

„To była kampania medialnych ataków na urzędującego prezydenta i cały obóz PiS, na czele z jego liderem. Stawka była wysoka, więc brudna kampania nie powinna dziwić. Dziwić może jednak dość nieoczekiwane wsparcie dla tych mediów” – mówiła w poniedziałkowym głównym wydaniu „Wiadomości” Danuta Holecka, niezawodna żołnierka prezesa Jacka Kurskiego.

Chodzi o to, że spółki skarbu państwa, a nawet, o zgrozo, kancelaria premiera Mateusza Morawieckiego wykupiły reklamy o tarczy antykryzysowej. A gdzie? „Wiadomości” zaprezentowały okładki „Faktu”, „Polityki” i „Rzeczpospolitej”, pokazano też siedziby „Gazety Wyborczej” i TVN.

Działanie na szkodę obozu władzy

Pracownik TVP Jacek Łęski, który w materiale redakcyjnego kolegi wystąpił tym razem jako komentator, nie mógł się nadziwić: „W sytuacji tak ogromnej dysproporcji między mediami, które wspierają obóz III RP, a mediami wspierającymi zmiany, które w Polsce zachodzą od 2015 r., finansowanie ze środków publicznych tych mediów, które są radykalnie antyrządowe, z punktu widzenia pewnej strategii politycznej jest czymś zupełnie niepojętym. To jest absolutnie działanie na szkodę własnego obozu politycznego. Trudno odczytać, jakie intencje przyświecają osobom, które podejmują tego typu decyzje”.

Rzecznik rządu Piotr Müller, pytany o materiał TVP w telewizji wPolsce.pl (należącej do wspierających PiS braci Karnowskich), tłumaczył, że reklamy trafiały do różnych mediów: „i prawicowych, i do mediów, które można zidentyfikować jako centrowe. To była akcja bardzo szeroka, zdywersyfikowana, ponieważ należało poinformować wszystkich obywateli w kraju co do zasad, jakie obowiązują w trakcie epidemii, później zasad dotyczących chociażby pomocy w zakresie tarczy finansowej i tarczy antykryzysowej czy zasad, które będą obowiązywały”. TVP najwyraźniej uważa, że te informacje należą się tylko czytelnikom mediów związanych z obozem „dobrej zmiany”.

W „Wiadomościach” była mowa o wydatkach kancelarii premiera, ale też PKO BP, Polskiego Funduszu Rozwoju, Grupy PZU, PKP. I tu tkwi klucz do zrozumienia, dlaczego na powyborczy poniedziałek zmontowano taki niebywały materiał. Wszystkie wymienione spółki i kancelarię premiera łączy jedno nazwisko – Morawiecki. Przekaz jest oczywisty: szef rządu finansuje media, które atakują „dobrą zmianę”. O atak na niego, a nie na wolne media, chodziło.

Komu? Wiadomo od dawna, że Jacek Kurski oraz szef Solidarnej Polski, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro to bliscy sojusznicy (choć w przeszłości różnie między nimi bywało). Połączyli siły przeciw Morawieckiemu. Trochę w tym zazdrości o to, że przyszedł od Tuska (był przecież jego doradcą), a Kaczyński zrobił z niego premiera. Morawiecki jest za łagodzeniem kursu, a Ziobro z Kurskim przeciwnie. W tym konflikcie chodzi też o to, kogo w przyszłości prezes PiS namaści na lidera prawicy.

Czytaj też: Kampania w TVP. „Wiadomości” przekroczyły wszelkie granice

Koledzy premiera na cenzurowanym

Morawiecki nie ma w TVP łatwo. W kampanii prezydenckiej osobistą decyzją Kurskiego premier zniknął z programów informacyjnych. Jeśli już telewizja musiała go pokazać, to jego wypowiedź nie mogła być dłuższa niż dziewięć sekund (!).

Co łączy premiera z PKO BP, PFR, Grupą PZU czy PKP, które wykupiły reklamy w mediach nie tak łaskawych dla obozy władzy jak bracia Karnowscy czy TVP? To spółki ze strefy wpływów Morawieckiego i z nim w PiS kojarzone. Po ciężkich bojach, w tym jednej nieudanej próbie, Morawiecki przejął niedawno od ziobrystów kontrolę nad PZU. Gdy w kraju szalał koronawirus, w ubezpieczeniowym gigancie zmieniły się władze. Z funkcji prezesa spółki zrezygnował pod presją Paweł Surówka (człowiek kojarzony z Ziobrą), a jego stanowisko zajęła Beata Kozłowska-Chyła, której blisko do Morawieckiego.

Od dekady szefem PKO BP jest Zbigniew Jagiełło, prywatnie przyjaciel Morawieckiego, który po zmarłym ojcu premiera został szefem Solidarności Walczącej. Zaufani premiera rządzą też w Polskim Funduszu Rozwoju: Paweł Borys jest prezesem, a Tomasz Fill wiceprezesem. Ten ostatni był przy Morawieckim od początku jego politycznej drogi, są zaprzyjaźnieni. I wreszcie PKP: prezesem jest Krzysztof Mamiński, też uważany za człowieka premiera. W tym kontekście intencje Kurskiego są bardzo czytelne.

Interes spółki a interes partii

Łęski z TVP zachodził w głowę: „Trudno zrozumieć, dlaczego tego rodzaju media dostają publiczne finansowanie. To niestety sprawia wrażenie, jakby nikt nad tym nie panował”. Wiadomo, kto jego zdaniem nie panuje: Morawiecki.

Już po 2015 r. szef dużej agencji zajmującej się strategicznym doradztwem komunikacyjnym m.in. państwowym spółkom podpowiadał, aby inwestować w reklamy w TVN, „Polityce”, „Newsweeku” i „Gazecie Wyborczej”. Z badań wychodziło, że czytelnicy tych gazet i widzowie tej stacji są największą grupą klientów i to się po prostu opłaca. Ale prezes spółki nie wyraził zgody. Reklam nie kupiono, bo przy Nowogrodzkiej to by się nie spodobało, a los prezesa spółki zależy od prezesa PiS. Kto by się przejmował, że wydawanie państwowych pieniędzy na reklamy tam, gdzie to nie ma sensu, bo nie ma klientów, to działanie na szkodę tych spółek.

Zasada jest prosta: pieniądze mają iść tam, gdzie dobrze i tylko dobrze mówi się o władzy. To dlatego TVP dostała w tym roku 2 mld zł na partyjną propagandę. I dlatego pracującym w TVP trudno pojąć, dlaczego KPRM umieściła reklamy w mediach, które patrzą władzy na ręce.

Czytaj także: Tak Jacek Sasin rozdaje stołki

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną