Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Zbrojne ramię władzy

Policja stała się zbrojną ręką władzy. Policja stała się zbrojną ręką władzy. Max Skorwider
Brutalna akcja policji przeciw działaczom LGBT nie była przypadkiem. Z naszych ustaleń wynika, że rozkazy szły z samej góry.
Władza robi wszystko, żeby policjanci funkcyjni i szeregowi czuli się dowartościowani.Andrzej Hulimka/Forum Władza robi wszystko, żeby policjanci funkcyjni i szeregowi czuli się dowartościowani.

Policjanci mieli zatrzymać jak najwięcej ludzi, i to spektakularnie. Wygląda na to, że funkcjonariusze wystąpili w show na zamówienie władzy.

Przypomnijmy, że zatrzymanie w piątek, 7 sierpnia aktywistki Margot (według dokumentów to Michał Sz., ale uważa się za kobietę), aby na podstawie decyzji sądu przewieźć ją do aresztu, odbyło się na raty. Najpierw policjanci udali się na ulicę Solec. Tam Margot dobrowolnie chciała oddać się w ich ręce. Jednak policjanci odmówili zatrzymania. Potem wydano komunikat, że siły policyjne były zbyt skromne i obawiano się zamieszek. Ale na Krakowskim Przedmieściu, gdzie zgromadziło się znacznie więcej osób manifestujących solidarność z Margot i emocje wzrosły, obawy policjantów przestały być ważne.

Aktywistkę zapakowano do nieoznakowanego radiowozu, otoczonego przez tłum. Dowodzący operacją musieli być świadomi, że pojazdu manifestanci dobrowolnie nie przepuszczą. Ktoś wskoczył na dach policyjnego auta, funkcjonariusze dość nieudolnie próbowali go stamtąd ściągnąć. Ale w tym samym czasie w promieniu kilku, kilkunastu metrów policjanci już nie byli nieudolni. Na nagranych wówczas filmach z telefonów widać dobrze zbudowanych mężczyzn w cywilnych ubraniach, którzy rzucają manifestantów na otaczający ich kordon mundurowych. – Przeraziło mnie, że widziałam u tych tajniaków krótką broń – mówi posłanka Magdalena Filiks (KO). – Trzymałam przed sobą legitymację poselską, ale jeden z nich, nie zważając na to, uderzył mnie pięścią w klatkę piersiową i natychmiast się schował.

Zofia Marcinek, tłumaczka i aktywistka tzw. opozycji ulicznej, trzymała tęczową flagę. Jeden z agresywnych cywili wyrwał jej chorągiew, a kiedy ruszyła za nim, policjant w mundurze podciął jej nogi. – Kiedy upadała, drugi funkcjonariusz uderzył ją łokciem w twarz – mówi posłanka Magdalena Filiks, która obserwowała to zdarzenie z bliska.

Polityka 34.2020 (3275) z dnia 18.08.2020; Temat tygodnia; s. 15
Reklama