Nawet w najśmielszych wizjach nie miałyśmy nadziei, że spotkamy się tego lata z naszymi czytelnikami i czytelniczkami. Tymczasem kilka festiwali literackich odbywa się w Polsce, a my jesteśmy radosne niczym Joachim Brudziński w strefie wolnej od LGBT. Wreszcie możemy mieć spotkania autorskie. Czekałyśmy na nie od marca. Niby jest jak dotychczas: można pomądrzyć się ze sceny, podpisywać książki. Ale już bez tradycyjnych uścisków i selfie, za to w maseczkach, przyłbicach i naprędce wiązanych chustach.