Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Złotouści bardowie dobrej zmiany

Mateusz Morawiecki, z tyłu Piotr Patkowski. Obchody Lubelskiego Lipca 1980 Mateusz Morawiecki, z tyłu Piotr Patkowski. Obchody Lubelskiego Lipca 1980 Adam Guz / Kancelaria Prezesa RM
Propagandziści tzw. dobrej zmiany grają w jednej znakomicie wyszkolonej drużynie, której zadaniem jest demonstrowanie strasznej mocy głupstwa.

Co jakiś czas cały felieton poświęcam złotoustym produkcjom propagandzistów tzw. dobrej zmiany. Zacznę od p. Ziemkiewicza i jego reakcji na wieść o tym, że p. Jerzy Stuhr znalazł się w szpitalu: „Poszły takie wiadomości, których przez delikatność się nie wrzuca w obieg publiczny, że jeden ze sławnych aktorów starszego pokolenia słynący z zajadłości antypisowskiej wylądował tej nocy [12/13 lipca] wyborczej w szpitalu. (…) Prawdopodobnie miało to związek z wynikiem wyborów. (…) Niech to też będzie przestrogą dla tych, co jak Tomasz Lis dali się podniecić tym TVN-om”. Cóż, można to skomentować rozszerzonym aforyzmem Leca: „Są ludzie, którzy mają język wskazujący... na własne chamstwo”.

Aktorzy ostatnio mają niezbyt fajnie z admiratorami prawicy. Pan Gajos został pryncypialnie potraktowany (za wypowiedź o p. Kaczyńskim jako „małym człowieku, który jednym ruchem ręki podzielił nasz kraj i nas samych na dwie części”) przez p. Brodę, blogera i profesora fizyki: „W wachlarzu różnych zagadkowych zjawisk, którymi jesteśmy zasypywani, stawiam sobie pytanie, czy być może to także Janusz Gajos odegrał rolę owego zboczeńca na balkonie przy Krakowskim Przedmieściu, prowokującego uczestników marszu Powstania Warszawskiego. Wprawdzie tamten był bardziej podobny do Hołdysa, ale charakteryzatorzy bywają perfekcyjni”.

Można zrozumieć, że p. Broda, przyzwyczajony do wielkości wewnątrzatomowych, pomylił Krakowskie Przedmieście z Nowym Światem, ale zdumiewa brak wiary w ustalenia dzielnych policjantów, którzy nie stwierdzili tożsamości Hołdysa, Gajosa ani „balkonowego zboczeńca”. Może p. Broda chce pośrednio dać do zrozumienia, że aktor niepotrzebnie utożsamił się z postacią przekupnego hierarchy w „Klerze”, bo przecież takowych w Polsce nie ma.

Ziemkiewicz zajmuje się nie tylko kwestiami medycznymi, lecz także, co niespecjalnie zaskakuje, globalno-politycznymi. Oto świadectwo: „Ale ktokolwiek stoi za tą zadymą, powtarza właśnie know-how z rozbijania marszu. Rzucasz hasło, że będzie nap***nie się z policją, i zlatuje się cała żulia z miasta, pewna bezkarności, bo przecież kasta każdego antypisiora uniewinni. Resztę robi TVN. Kooperacja Tituszków i Diduszków”. Tak to wygląda z tyłu (tyłka?) wizji w TVP Info.

Czytaj też: Paździerzowa propaganda PiS

Tęczowa Międzynarodówka

Wracając do materii artystycznych, to trzeba z należytym entuzjazmem powitać p. Michalkiewicza, który zadebiutował jako tekściarz. Oto produkt jego nowego powołania:

Tęczowa Międzynarodówka (źródło: tygodnik „Najwyższy Czas!”)

Powstań lesbijko i pedale,
Chociaż trzymają nas w pogardzie
Przewietrzyć genitalia swe.
Ci, co tradycji dają cześć
My rżniemy się zapamiętale.
Nas postawiono w awangardzie
By tak realizować się!
By wszystkich zerżnąć ich i zjeść!

Nie damy się moralizować,
Bo my zastępczy proletariat
Zabrania się zabraniać nam
Solą tej ziemi jesteśmy
By normalnych sterroryzować
Ku**a i złodziej, zbok i wariat
Żydokomuna już ma plan.
Nie jutro, dziś już wszystkim my!

Pod tęczowym sztandarem
Zboczonych orgii szał.
Z internacjonałem
W otwory naszych ciał!

Bardzo wielka szkoda, że p. Michalkiewicz nie poszedł za ciosem i nie pokusił się o skomponowanie muzyki do tak zmyślnie dobranych słów. Chyba nic straconego, wystarczy poprosić p. Zenka Martyniuka. Nie ma wątpliwości, że utwór „Tęczowa Międzynarodówka” zdobędzie Grand Prix na Festiwalu Piosenki Patriotyczno-Zaangażowanej – a laur wręczy sam Zwykły Poseł w asystencji p. Glińskiego.

Prawo wyjazdu bez możliwości powrotu

Pan Bukowski, doktor filozofii, (neo)kombatant, (neo)piłsudczyk i niepodległościowiec, zaobserwował coś, co go wielce oburzyło, i postanowił problem rozwiązać takim oto patriotycznym apelem: „Po wygranych przez Andrzeja Dudę wyborach prezydenckich (...) niektórzy celebryci zapowiedzieli, że w takiej Polsce nie chcą mieszkać i szykują się do emigracji. Mam do nich gorącą prośbę: nie zwlekajcie z tą decyzją. Im szybciej opuścicie kraj, którego najwyraźniej nie traktujecie jako swojej ojczyzny, tym lepiej dla was i dla Polski. Bądźcie konsekwentni i zrealizujcie swoje zapowiedzi, wyjeżdżając jak najszybciej”.

Historia się powtarza – niekoniecznie jako farsa. 19 czerwca 1967 r. Gomułka wołał: „Nie czyniliśmy przeszkód obywatelom polskim narodowości żydowskiej w przeniesieniu się do Izraela, jeśli tego pragnęli. (…) Każdy obywatel Polski powinien mieć tylko jedną ojczyznę, Polskę Ludową”, a niespełna rok później (19 marca 1968 r.) oświadczył: „Tym, którzy uważają Izrael za swoją ojczyznę, gotowi jesteśmy wydać emigracyjne paszporty”, słuchacze zaś entuzjastycznie krzyczeli: „Teraz! Już! Jeszcze dziś!”.

Wprawdzie jest jakiś postęp, bo paszport ma się w domu, ale nie wiadomo, czy znowu nie wprowadzi się emigracyjnych z prawem jednokrotnego przekroczenia granicy bez możliwości powrotu. Nie trzeba też gromadzić aktywu w Sali Kongresowej, bo wielu internautów mniema podobnie jak „marcowi” patrioci (za dr. Bukowskim): „Świat opanowuje nowy, oparty na bazie neomarksizmu faszyzm. Wszystkie te faszystowskie organizacje, jak LGBT, i radykalne ugrupowania lewicowe są wspierane i finansowane przez amerykańskich żydów na czele z Sorosem i nie tylko. W Polsce nie odbyłaby się żadna parada równości bez wsparcia faszystowskich, lewicowych miliarderów. Największe działające lewicowe fundacje, jak Fundacja im. Stefana Batorego, są opłacane przez Sorosa, pośrednio Stowarzyszenie Sędziów Polskich Iustitia też jest opłacane przez Sorosa i wpływa na wymiar sprawiedliwości w Polsce”.

Czytaj też: Repolonizacja mediów, czyli co zamierza PiS

Obszar ogarnięty tęczową zarazą

Jednym z takich aktywistów jest wspomniany już p. Broda. Rzecz ujął tak: „Dla tych mieszkańców polskiej ziemi, którzy są z drugiej strony podziału politycznego i mówiąc ich językiem, mają Polskę w dupie, trzeba przesłać jasny sygnał, że kończy się już ich czas, w którym po gehennie drugiej wojny światowej gnębili nas przez siedem długich dekad. Niszczyli Polskę, grabili ją, sprzedawali nasze dobra, zawłaszczali narodowy majątek, korumpowali na niespotykaną skalę, poniżali naród, likwidowali naszą armię, policję, wspierali bezprawie sądów, anarchizowali państwo, uderzali w polską tożsamość, wmuszali przyjmowanie obcych kulturowo wzorców, szkalowali i fałszywie oskarżali na międzynarodowych forach, niszczyli naukę, edukację, przejmowali dla własnego zysku służbę zdrowia, wreszcie systematycznie przekształcali Polskę w niesuwerenną niemiecką kolonię. Teraz chcą przekształcić Polskę w obszar ogarnięty tęczową zarazą, bezbożny, bez kościołów, kapliczek przydrożnych, bez powszechnie cenionych i czczonych świętości. Nie wolno dopuścić, by ci odszczepieńcy promowali swoje barbarzyństwo i produkowanymi przez siebie obrzydliwościami przesłaniali polskie piękno, polską tożsamość, kulturę, obyczaje i tradycję, które naród pielęgnował przez blisko sto pokoleń”.

Pan Broda ma przypuszczalnie na uwadze bardziej radykalne środki niż, by użyć jego języka, wyp***dolenie poza granice kraju. Na razie musi jednak nieco poprawić arytmetykę przez siebie stosowaną, bo skoro pokolenie to 30 lat, to do 3 tys. lat jeszcze trochę pozostało.

Czytaj też: Ziobro szczypie PiS. W co gra?

Zybertowicz, dziecię Boże

A teraz kilka niekoniecznie tylko pociesznych drobiazgów z ogródka ludzi władzy lub bezpośrednio z nią związanych. Na początek coś o szkole. Zdrowotne skutki powrotu uczniów do nauki stacjonarnej będą znane za parę tygodni. Rząd na razie promienieje optymizmem, np. p. Nawrocka-Rolewska, wicedyrektorka jednej z warszawskich szkół, wynajęta do głoszenia chwały p. Piontkowskiego, rzekła: „Nie przywołujemy tego złego, co może się wydarzyć. Jeżeli będziemy emanować optymizmem i nastawiać się na pozytywne rozwiązania, to one takie będą. Tak jak mówię, wszystko zależy od tego, co myślimy i czujemy. Bo to, że koronawirus jest, to oczywiste, ale to nie znaczy, że wszyscy się zarażą i wszyscy przeniosą się na drugą stronę lustra, bo takiej możliwości po prostu nie ma. A przecież jest grypa, była angina i po tych chorobach są różne powikłania i następuje czasami śmierć. Ale jednak nie bierzemy tego pod uwagę i nie przywołujemy tego, co się może złego wydarzyć, a przeciwnie”.

Pan Piontkowski odpowiedział: „My nie przewidujemy takich drastycznych sytuacji”. Tylko nie wiadomo, do czego odnosi się to zdanie. A może to zapowiedź jego odkrycia, że „nie ma powodu, by szkoły były zamknięte, same szkoły nie zarażają”, gdyż zarażanie przez same szkoły (bez uczniów, nauczycieli i personelu technicznego) byłoby rzeczywiście wysoce drastyczne.

Pan Zybertowicz, filozof, socjolog i doradca p. Dudy, został zapytany o to, w jakim charakterze wziął udział w spotkaniu, w którym uczestniczyło paru czołowych polityków Zjednoczonej Prawicy. Odpowiedział: „Może jako dziecię Boże? Można snuć dowolne spekulacje”. Widać, że odwoływanie się do transcendencji zatacza coraz szersze kręgi osobowe i problemowe.

Pan Pinkas, Główny Inspektor Sanitarny, wyjaśnił, że p. Morawiecki, prawiąc o tym, że wirus jest w odwrocie, kierował się na początku lipca dostępną wówczas wiedzą. Pani Witek, marszałek Sejmu, okazała się nie tylko specjalistką w pisowni (zaproszenie dla p. „Ruży Thun”), ale przyznała, że wiedzę o Katyniu i pakcie Ribbentrop-Mołotow czerpała z przedwojennych gazet i książek, a czyniła to z zapartym tchem, czemu trudno się dziwić z punktu widzenia historii.

Czytaj też: Zamaskowane bezprawie

Drużyna dobrej zmiany

Pan Macierewicz, postać ogólnie znana, odkrył, że powstanie warszawskie było symbolem i źródłem odbudowy Wojska Polskiego dla Piłsudskiego, a dla Dmowskiego – symbolem odbudowy patriotyzmu. Czy oczy, które dostrzegają takie rzeczy, mogą kłamać? Oczywiście, że nie.

Pan Kanthak, nadzieja „Solidarnej Polski”, zapytany o treść ideologii LGBT, wyjawił, że jednym z jej znamion jest to, że w San Francisco są sklepy mięsne dla gejów (idąc tym tropem, trzeba uznać, że stoiska dla diabetyków znamionują ideologiczność diabetologii). Pan Adamczyk, minister infrastruktury, wybiera się w podróż z Katowic do „Tarnowskich Dziur”, a p. Patkowski, wiceminister finansów, młoda gwiazda PiS, nadaje, że nowa opłata od cukru nie jest podatkiem, bo jest właśnie opłatą.

I wreszcie p. (nie byle) Jaki, który stworzył nową regułę polityczną, mianowicie semantycyzmu zwykłego, która jego zdaniem może wpędzić p. Łukaszenkę w łapy p. Putina. Podobno kto posiadł semantykę, opanował świat, ale na pewno nie dotyczy to ani p. Patkowskiego, ani p. Jakiego. Przykłady te dokumentują, że (ladies first) p. Nawrocka-Rolewska, p. Witek, p. Ziemkiewicz, p. Michalkiewicz, p. Bukowski, p. Broda, p. Pilchowski, p. Piontkowski, p. Zybertowicz, p. Macierewicz, p. Kanthak, p. Adamczyk, p. Patkowski, p. Jaki i wielu innych grają w jednej znakomicie wyszkolonej drużynie, której zadaniem jest demonstrowanie strasznej mocy głupstwa. Mają na tym polu nie byle jakie osiągnięcia.

Czytaj też: Teorie Macierewicza zyskały poklask wśród Rosjan. I trolli

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną