Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Prezes już ma pomysł, jak osłabić Ziobrę

Jarosław Kaczyński i Przemysław Czarnek Jarosław Kaczyński i Przemysław Czarnek Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Dziś przy Nowogrodzkiej trzecia runda rozmów liderów Zjednoczonej Prawicy, ale Kaczyński nie zamierza spełniać wybujałych żądań Ziobry. Ma pomysł, jak go zmarginalizować.

Zbigniew Ziobro nie poszerza nam elektoratu. Chodzi tylko o to, żeby nie startował sam i nie zabrał nam 3–4 proc., które mogą się okazać kluczowe, by znów mieć większość – mówi ważny polityk PiS. I dodaje: – Mamy pomysł, żeby w ramach PiS zbudować radykalne skrzydło, odpowiadające potrzebom bardziej prawicowych wyborców. Wtedy już w ogóle nie będziemy potrzebować Ziobry i jego Solidarnej Polski. Są w PiS odpowiedni ludzie. O kim mowa – o tym za chwilę.

Ziobro bardziej pisowski od PiS

Rozmowy o rekonstrukcji rządu, ofensywie programowej i nowej umowie koalicyjnej idą jak po grudzie. Sam prezes przyznał, że są skomplikowane. Partyjne przystawki – Jarosław Gowin i Zbigniew Ziobro – wiedzą, że od tych negocjacji zależy ich przyszłość. Chcą zapisania gwarancji startu na listach PiS w wyborach 2023, a przynajmniej takiego podziału resortów, stanowisk i zasobów, który ich wzmocni i pozwoli samodzielnie dostać się do Sejmu.

Prezes do spełniania tych żądań się nie kwapi. Ziobro usłyszał też od niego stanowcze „nie”, kiedy przyszedł z propozycją fuzji obu partii. Teraz na każdym kroku podkreśla, że on i jego ludzie są bardziej pisowscy od PiS, lepiej rozumieją potrzeby prawicowych wyborców, a w obozie zjednoczonej prawicy to oni są najbardziej ideowi. To ma być fundament ich odrębności, w tym ziobryści upatrują szansy na przetrwanie.

Pisaliśmy już o oznakach tej światopoglądowej nadaktywności ziobrystów w ostatnich dniach. Przypomnijmy, że chcą walczyć z „lewactwem”, wypowiedzieć konwencję antyprzemocową, stanęli w obronie odwołanego kuratora, który mówił o „wirusie LGBT”. Ziobro przelał z Funduszu Sprawiedliwości na konto Tuchowa ćwierć miliona złotych (czyli trzy razy więcej, niż odebrała gminie Unia za obwołanie się strefą wolną od LGBT). Radny stwierdził, że pieniądze „umożliwiają stanie na straży wartości takich jak obrona polskiej rodziny”, choć gmina planuje za to kupić wóz strażacki. Kaczyńskiemu w wielu sprawach całkiem blisko do myślenia Ziobry, ale jako sprawny technolog wie, że taką ideologiczną, momentami fundamentalistyczną taktyką nie pozyska nowych wyborców ani nie wygra kolejnych wyborów.

Czytaj też: W co grają ziobryści?

Radykalizm odstrasza od PiS

Szef Centrum Analiz Strategicznych w KPRM Norbert Maliszewski mówił niedawno w „Dzienniku Gazecie Prawnej”, że radykalizm okazał się nieskuteczny w mobilizacji elektoratu Andrzeja Dudy, wprost przeciwnie ‒ zmobilizował jego przeciwników. Co więcej, jak wynika z badań PiS, radykalizacja nie odegrała też żadnej roli w partyjnych matecznikach, bo tam wyborcy byli zmobilizowani już w pierwszej turze, zanim kampanijny język się zaostrzył.

„Jeśli PiS ma pozyskać szeroki elektorat Dudy, być partią z poparciem 10,5 mln Polaków, to radykalizacja, wizerunek ugrupowania zbierającego 10 proc. wyborców po prostu mu się nie opłaca. Badania pokazują, że Zjednoczona Prawica zyskuje, afirmując wartości, a traci, jeśli przekaz przybiera radykalne tony” – opowiadał Maliszewski. To samo potwierdzają moi rozmówcy z prezydenckiego sztabu.

Czarnek na potrzeby radykałów

Prezes Kaczyński zarazem wie, że jakaś część jego elektoratu potrzebuje tego kulturowo-światopoglądowego radykalizmu, który serwują od kilku tygodni ziobryści. Dlatego stworzy w swojej partii kontrolowaną frakcję, odpowiadającą na potrzeby najbardziej prawicowych wyborców: ziobrystów bis.

Politycy, z którymi rozmawialiśmy, nie chcą jeszcze podać nazwisk. – Dziś mogę tylko powiedzieć, że chodzi m.in. o posła Przemysława Czarnka, który może tej frakcji przewodzić. Jego lojalności prezes jest pewny – słyszymy. W partii sądzi się, że Czarnek to dobry następca Dominika Tarczyńskiego, który po brexicie wyjechał do Brukseli. Ostatecznie to Kaczyński zdecydował, że Czarnek porzuci posadę wojewody i zostanie posłem, choć nie miał na to szczególnej ochoty. Myślał, że pociągnie listę, bo w okręgu jest bardzo popularny, i odda mandat.

Czarnek jest sejmowym debiutantem, ale umówił się z prezesem, że przypadną mu większe polityczne zadania. W kampanii prezydenckiej pokazał, na co go stać i że idealnie nadaje się do roli, do której Kaczyński go teraz przymierza. Jako członek sztabu Andrzeja Dudy wzywał w TVP Info: „Brońmy nas przed ideologią LGBT i skończmy słuchać tych idiotyzmów o jakichś prawach człowieka czy jakiejś równości. Ci ludzie nie są równi ludziom normalnym i skończmy wreszcie z tą dyskusją”.

Przypomnijmy, że to on jako wojewoda wręczał dyplomy dla samorządów walczących z „ideologią LGBT”. Mówił w Lubelskim Urzędzie Wojewódzkim, że to nagroda „za działania w celu ochrony instytucji rodziny przed zagrożeniami ze strony destrukcyjnych ideologii poprzez włączenie się w akcję »Samorząd wolny od ideologii LGBT«”. Mówi ziobrystami. A może to oni zaczęli mówić Czarnkiem.

Czytaj też: PiS szkaluje osoby LGBT. Są paragrafy na mowę nienawiści

Ziobryści bis, czyli kto?

Sam Czarnek, którego prezes ceni za retoryczny talent, to rzecz jasna za mało. Kto jeszcze może dołączyć do tej radykalnej frakcji? Jeden z naszych rozmówców wskazuje Jacka Żalka (oficjalnie jest w partii Gowina, ale otwarty na przejście do PiS), który w kampanii też wypowiedział się o LGBT, że „to nie są ludzie, to jest ideologia”. Pada nazwisko Rafała Bochenka, byłego rzecznika rządu Beaty Szydło. Po zwolnieniu łódzkiego kuratora na Twitterze stanął w jego obronie: „Panie wojewodo, proszę rozważyć przywrócenie Pana kuratora Grzegorza Wierzchowskiego. Podjęta decyzja uderza w wartości, o jakie walczymy, zwłaszcza w kontekście wielkiej nagonki LGBT na naszą kulturę, tradycję i porządek społeczny”.

Są też w naszym klubie posłanki, które mocno akcentują przywiązanie np. do pomysłów wyrzucenia kompromisu aborcyjnego do kosza i całkowitego zakazu aborcji, a które weszły teraz do Sejmu dzięki prezesowi. Na pewno będą chciały wystartować z naszych list w kolejnych wyborach. Chodzi o Dominikę Chorosińską i Annę Siarkowską – wskazuje nasz rozmówca. Jak dodaje, osób wiernych prezesowi, z których da się ulepić frakcję radykałów, jest więcej.

Podobno do agendy programowej koalicji wpisano propozycje dotyczące obrony konserwatywnych wartości, w tym przeciwstawienie się zagrożeniom, jakie niesie tzw. ideologia LGBT oraz wojna kulturowa. Jarosław Kaczyński zgodził się na to nie po to, żeby wzmocnić ziobrystów, ale by za pomocą kontrolowanej przez siebie frakcji wewnątrz partii ich zmarginalizować. I zatrzymać przy sobie elektorat, który mógłby pójść za Solidarną Polską.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną