Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Totalny odlot tzw. dobrej zmiany w kierunku PRL

Andrzej Duda przejmuje zwierzchnictwo nad siłami zbrojnymi, 6 sierpnia 2020 r. Andrzej Duda przejmuje zwierzchnictwo nad siłami zbrojnymi, 6 sierpnia 2020 r. Adam Chełstowski / Forum
Poniższe przykłady dokumentują, że odlot tzw. dobrej zmiany w stronę PRL (nawet ulepszonego) jest efektywnym procesem.

Jakieś 45 lat temu krążył kawał o tym, jak wysoki działacz partyjny zdawał egzamin z chemii. „Proszę podać przykład ciała lotnego” – zapytał profesor, na co padła odpowiedź: „Ptok”. Kilka dni temu znalazłem w internecie relację z udziału wybitnego specjalisty historii Rosji (nazwisko pomijam) w quizie z wiedzy ogólnej. Pytanie było takie: „Gdzie leży Krym?”. Zapytany odrzekł: „Na ciastku”.

Inna anegdota opowiada o deliberacjach kolegów jakiegoś ministra w sprawie prezentu na jego imieniny. Ktoś zaproponował: „Może jakąś książkę?”, a inny uczestnik dyskusji zauważył: „Książkę on już ma”.

Synowi premiera wolno mniej?

Handlarz Pokościelnym Mieniem Bezspadkowym wyznał ostatnio, że lubi czytać poezję. Dziennikarz zapytał o ostatnie lektury. Pan Morawiecki odparł, że nie pamięta, gdyż jest bardzo zajęty. Pan „Tatataj” Kowalski z Solidarnej Polski, zagadnięty o przyszłość Zjednoczonej Prawicy, widzi rzecz bardzo optymistycznie. Aby to zademonstrować, podniósł zaciśniętą pięść i objawił, że wraz z przyjaciółmi z PiS i Porozumienia jesienią pokażą swój program i zaczną go realizować. Od razu przyszedł na myśl plakat z krzepkim robotnikiem (p. Kowalski wygląda przy nim mizernie) z podniesioną zaciśniętą pięścią, poświadczającą pełną gotowość do obrony sojuszu z przyjacielskim pracującym chłopstwem.

W drugiej połowie lat 70. odbyło się na UJ tzw. otwarte zebranie partyjne z udziałem prominentnego działacza ówcześnie rządzącej partii, też prezentującej się jako zmieniająca wszystko ku lepszemu. Głośne były wówczas wyczyny, automobilowe i inne, młodzieńca o imieniu Andrzej, potomka ówczesnego premiera Piotra Jaroszewicza. Ktoś z zebranych zapytał, dlaczego toleruje się wybryki „złotego” chłopca. Na to gość oburzył się i retorycznie zapytał, czy synowi premiera mniej wolno.

A dziś? Pan Duda (Antoni), stryj prezydenta, niegdyś szef urzędów w Opolu, a to ZUS, a to Kasy Chorych i Urzędu Pracy, został członkiem Rady Nadzorczej PKP Cargo. Pan Sasin wyjaśnił rzecz, wyciągając aktyw z rękawa: „To, że jest stryjem prezydenta, w niczym mu nie pomogło”. A sam zainteresowany uznał, że skoro jego bratanek nie jeździ pociągami, to nie może być mowy o nepotyzmie.

Czytaj też: Prorodzinna polityka PiS. Posady dla dzieci, małżonków i stryjów

Od PGE do stadniny w Janowie

Ta ostatnia sprawa prowadzi do kwestii kryteriów dla kandydatów na stanowiska w państwowych spółkach. Pan Sasin, naczelny państwowy aktywista, widzi to tak: „Trzeba mieć przede wszystkim kompetencje. Antoni Duda ma duże doświadczenie w pracy w podmiotach gospodarczych. (...) To, że jest byłym posłem PiS, to dodatkowy argument za tym, żeby jego kompetencje traktować poważnie, bo ma nie tylko kompetencje zawodowe, ale też pewne kompetencje społeczne, cieszy się społecznym zaufaniem”.

Rzecz uogólnił p. Fogiel, wyjaśniając, dlaczego w spółkach skarbu państwa nie ma ekspertów: „Z podobnym problemem mierzyliśmy się, kiedy sprawowaliśmy władzę w latach 2005–07. Wtedy poszliśmy w kierunku eksperckim, w kierunku otwartych konkursów. Do zarządów spółek trafiali eksperci z rynku, osoby z tytułami naukowymi. Problem okazał się taki, że ich sposób myślenia o gospodarce i zarządzaniu był zupełnie sprzeczny z tym, co PiS ma w swoim programie. (...) Trudno oczekiwać, żeby w zarządach lub radach nadzorczych spółek skarbu państwa zasiadały osoby, które mają inny sposób myślenia o gospodarce i o rozwoju państwa niż rząd i tworzące go środowiska polityczne”.

Czytaj też: CBA w Ostrołęce. Afera kryminalna w energetyce

Nic tedy dziwnego, że p. Cichosz, były polityk PiS, zagadnięty przez dziennikarza, uradował się: „Zaskoczył mnie pan, bo dziś dopiero zobaczyłem, że mam jakieś zaproszenie. Nie wiedziałem, że mnie wybrali. Teraz już wiem. Nie byłem jeszcze na żadnym posiedzeniu rady [PGE Dystrybucja]”. Nie musiał wiedzieć, że został powołany, bo tak było z góry postanowione. Ciekawe, czy kumał, że na dokładkę dodano mu szefostwo stadniny w Janowie – niegdyś chluby polskiej, a obecnie powodu do wstydu. Tacy nominaci mogą być mierni, byle byli wierni. Jak p. Czarnek, doktor habilitowany, autor słów (o LGBT): „Oni nie są równi normalnym ludziom”, wielce inspirujących p. Dudę, który został profesorem KUL. Wyjaśnił: „Jak się pracuje, pisze, publikuje, to się awansuje”. Pan Czarnek nie opublikował po habilitacji w 2015 r. ani jednej pracy naukowej, ale awansował – jak niegdyś tzw. docent marcowy – dzięki politycznym kompetencjom. Prawdziwy bareizm: „mój mąż z zawodu jest dyrektorem, prezesem, członkiem rady, profesorem, a nawet, jak p. Gowin, ministrem”.

Ten ostatni dzięki swoim kompetencjom dewastował sądy, to samo czynił z nauką, a teraz ponoć ma zawiadywać rozwojem – pewnie zmieni go na regres bez specjalnego trudu, bo ma dobrze przygotowany grunt.

Czytaj też: Przemysław Czarnek. Kozak prezesa

PRL bis. Liczy się okazja, nie ekonomia

W ogólności kształtuje się u nas nowy ustrój, który można nazwać centralizmem postdemokratycznym. Jego antycypacją był tzw. centralizm demokratyczny, oficjalny system władzy w PRL, wedle którego demokracja polega na tym, że ludzie słuchają władzy centralnej. Istotę centralizmu postdemokratycznego zwięźle ujął p. Bielan z prawdziwie teoretycznym zacięciem: „Nie było do tej pory tak udanego projektu politycznego jak Zjednoczona Prawica, która powstała w połowie 2014 r. i od tego momentu wygrywa wszystkie wybory. Tu nie chodzi o skuteczność, co też w polityce jest ważne, bo każda partia polityczna funkcjonuje po to, aby wygrywać wybory, rządzić i realizować swój program wyborczy, ale chodzi o to, że Polacy ten projekt doceniają. Nie wszyscy oczywiście”.

Podobnie prawili Bierut, Gomułka, Gierek i Jaruzelski: najważniejsze jest docenienie przez masy, a reszta zrobi się sama, bo nie było tak udanego programu jak ten oferowany przez PZPR. Oczywiście, nie wszyscy go popierali, np. kułacy, rewizjoniści, syjoniści, sługusy niemieckiego imperializmu, „Solidarność” i inna swołocz, w sumie elementy agresywne. A teraz p. Bielan zapewnia, że to radykalna lewica jest w ofensywie.

Kierownicza rola partii jest wpisana w centralizm postdemokratyczny, tak jak była w jego pierwowzór, a nawet bardziej. Pan Dera z Kancelarii Prezydenta, zapytany o detale rekonstrukcji rządu, odpowiedział, że najpierw jest decyzja polityczna, a dopiero potem reszta, czyli na początku jest słowo kierownictwa (biura) politycznego. Jak ktoś z PiS odchodzi z rządu do skarbowej spółki, musi się na to zgodzić Zwykły Poseł, podobnie jak w sprawie rezygnacji żony wiceministra (przypadek połowicy p. Andruszkiewicza) z utworzonej dla niej synekury. W takiej aurze trudno dziwić się słowom p. Sobonia, teraz macho od restrukturyzacji kopalń: „Musimy tak procedować, aby przed Barbórką te pieniądze wpłynęły [do spółek węglowych]”. Mus to mus, podobnie jak Gierek, otwierając zjazd PZPR, poinformował o grzaniu pierwszego wielkiego pieca w hucie Katowice. W tzw. dobrej zmianie jak w PRL: ważna okazja, a nie ekonomia.

Czytaj też: W co grają ziobryści?

Andrzej Duda z klejnotem RP

Centralizm postdemokratyczny wymaga także odpowiedniej oprawy i polityki historycznej. Pan Duda ma być uhonorowany tzw. klejnotem Rzeczpospolitej, tj. łańcuchem wysadzanym drogimi kamieniami. Pierwszym jego posiadaczem był August II Mocny. Wzór teraz rozważany pochodzi z czasów Stanisława Augusta Poniatowskiego. Projekt ustawy w tej sprawie przygotowała senacka komisja praw człowieka, praworządności i petycji (inicjatywa z poprzedniej kadencji, kontynuowana głównie przez senatorów PiS).

Łańcuch może kosztować nawet kilka milionów złotych. Do jego wykonania potrzeba dwukaratowych brylantów po 160 tys. zł za sztukę, czterech 3,5-karatowych po minimum 300 tys. zł za sztukę i wielu diamentów. Projektodawcy nie upierają się przy takich kosztownościach, godzą się, że ma być jak najtaniej, ale przede wszystkim wołają o poszanowanie tradycji i symbolikę podnoszącą prestiż urzędu prezydenta.

Można zapytać: po co? Znaczenie p. Dudy jako prezydenta zostało wielokrotne udokumentowane gestami à la Mussolini, a także sławną rozmową z rosyjskimi żartownisiami (notabene nikt w Kancelarii Prezydenta nie poniósł konsekwencji za skandal z wkręceniem głowy państwa – to także cecha centralizmu postdemokratycznego). Niemniej p. Trump, o ile go wybiorą na drugą kadencję, zzielenieje z zazdrości, gdy p. Duda go odwiedzi ustrojony w klejnot RP i powie: „Cześć stary, how are you?”, a to na pewno wpłynie na wzmocnienie prestiżu urzędu otoczonego nadzwyczajną troską ze strony PiS i spowoduje, że kolejnych 500 marines znajdzie się w Polsce.

Koszt klejnotu nie ma większego znaczenia, gdyż, jak zapewnia p. Morawiecki, jesteśmy w lepszej sytuacji niż reszta świata. Nasuwa się jednak niejaka wątpliwość z uwagi na pierwszych posiadaczy klejnotu RP. Ostatni król Polski budzi raczej nie najlepsze skojarzenia z prestiżem władzy, aczkolwiek trzeba przyznać, że chyba właściwe dla roli obecnego lokatora Pałacu Namiestnikowskiego. Może lepsze byłoby nawiązanie do Augusta II z uwagi na to, że „za króla Sasa jedz, pij i popuszczaj pasa”, a to jest nieobce niektórym dobrozmieńcom.

Czytaj też: Joasia nie skrzywdziła Andrzeja, czyli rzecz o demokracji

Epokowe odkrycia historyczne

Pan Duda opisał też historię w bardzo sugestywny sposób: „To był czas, kiedy także w tej przestrzeni Północ–Południe nie toczyliśmy ze sobą wojen. Wojny tradycyjnie toczyliśmy na innych kierunkach. Chciałbym, żebyśmy tę współpracę, która wtedy była pomiędzy Polską, między Węgrami, między Polską a Litwą, żebyśmy ją kontynuowali, rozwijali. Dla nas, Polaków, kiedy patrzymy w głąb naszej historii, to jest największa szansa w dziejach od XVII w. Może trudno w to uwierzyć, ale taka jest prawda. Ostatni raz Polska taką siłę jak dzisiaj miała w XVII w. i jest naszym wielkim zadaniem, żeby tę szansę wykorzystać”.

Odkrycie, że nie prowadziliśmy wojen z Litwą i Węgrami, jest epokowe, zważywszy że pierwsza była wtedy częścią Rzeczpospolitej Obojga Narodów, a odrębne państwo węgierskie wówczas nie istniało. Nie wiadomo, do czego pije ostatnie zdanie, może do zdania poety Opalińskiego: „Polska nierządem stoi”, co zresztą dość dobrze pasuje do centralizmu oligarchicznego, nieźle symbolizowanego przez p. Dudę.

Mówiąc poważnie: odwoływanie się do czasów i wojen, które przygotowały grunt pod upadek państwa, wygląda na prawdziwą ironię historii. Niewykluczone, że wadzenie się z wyimaginowaną wspólnotą przez Polskę silną jak w XVII w., zwłaszcza pod koniec tego stulecia, przyniesie podobne skutki jak wtedy.

Niezłym majstrem od historii jest też Zwykły Poseł: „Nie wiem np., czy na tej wystawie [o L. Kaczyńskim] pokazane jest, że mój brat odegrał bardzo wielką, można nawet powiedzieć: decydującą rolę w powołaniu 17 września 1980 r. »Solidarności«. Bo przecież ten plan, wymyślony przez śp. Karola Modzelewskiego i forsowany już od samego początku września razem ze statutem, wydawało się, że nie ma żadnych szans. Trzeba było wymyślić różnego rodzaju chwyty, pociągnięcia, by w pewnym momencie stworzyć taki stan, w którym związek musiał powstać, i nikt nie był w stanie się temu przeciwstawić. To była właśnie praca i to były pomysły mojego śp. brata”.

Cóż, żaden dokument dostępny w internecie nie potwierdza decydującej roli L. Kaczyńskiego w decyzjach z 17 września. Ale skoro „nas nie przekonają, że białe jest białe, a czarne – czarne”, to jest tak, jak p. Kaczyński (Jarosław) fantazjuje, bo ze sprzeczności wynika wszystko. Widocznie posiadł dialektykę (marksistowską?), a to mu pozwala obmyślać i uzasadniać rozmaite chwyty i posunięcia.

Czytaj też: Niezłomny 2. Czy Duda urwie się prezesowi?

Czy w Andorze można wprowadzić dobrą zmianę?

W dawnych czasach kawał polityczny odgrywał ważną rolę. Z uwagi na ówczesną sytuację dowcipy były przekazywane pocztą pantoflową – centralizm postdemokratyczny zapowiada powrót do tej tradycji. Szczególną rolę odgrywały pytania do radia Erewań i odpowiedzi na nie.

Oto kilka przykładów ich adaptacji do polskiej teraźniejszości (komunizm jest zastąpiony przez zrealizowaną dobrą zmianę): „Czy w dobrej zmianie będą pieniądze? – u jednych będą, u innych nie”; „Czy można wprowadzić dobrą zmianę w Szwajcarii? – można, ale byłoby szkoda”; „Na czym polega wymiana opinii politycznych w dobrej zmianie? – gdy idziesz na Nowogrodzką z własną opinią, a wychodzisz z ustaloną przez Kaczyńskiego” (to także jeden z atrybutów centralizmu postdemokratycznego); „Czy w dobrej zmianie będzie prawo? – nie, bo będzie tylko bezprawie”; „Czy w Andorze można wprowadzić dobrą zmianę? – nie można, byłoby to zbyt duże nieszczęście jak na taki mały kraj”; „Czy p. Duda mógłby zostać prezydentem USA? – nie mógłby, bo tam są prawdziwe wybory”; „Czy p. Ziobro mógłby zostać ministrem sprawiedliwości w Uzbekistanie? – nie, ponieważ jest za mało liberalny”; „Czy p. Morawiecki mógłby zostać przywódcą Korei Północnej? – nie, gdyż tam czasem mówi się prawdę”; „Czy w dobrej zmianie będzie wycinka drzew? – nie, bo ich już nie będzie”.

Ewa Siedlecka: Better call Przyłębska

Mikołaj, rabin i redemptoryści

Powyższe i wcześniejsze przykłady dokumentują, że odlot tzw. dobrej zmiany w kierunku PRL (nawet ulepszonego) jest efektywnym procesem. Oto kilka dalszych występów dobrozmieńców ilustrujących tę ewolucję. Pan Bortniczuk, intensywnie kręcący głową i nadzwyczajnie się wnerwiający, gdy słyszy o LGBT, pouczył: „Bieda jest błogosławieństwem”, a jako dobry chrześcijanin bardzo stara się o to, aby rzeczone błogosławieństwo stało się ciałem, bo wtedy centralizm postdemokratyczny jest mocniejszy.

O ciele nie zapomina też p. Kraska, powiadając, że nauczyliśmy się obcować z koronawirusem. Pan Pawlak (Mikołaj), bogobojny obrońca dzieci od poczęcia, znacznie poszerzył swoją wiedzę, gdyż najpierw słyszał o tabletce na zmianę płci, ale rychło zobaczył plecaki wypełnione takimi środkami. Ponoć jego podopieczni już mówią, że nie chcą takiego Mikołaja jak broniący ich (niedo)rzecznik.

Nieźle też zawalczył p. Zybertowicz, czasem występujący w roli dziecięcia Bożego. Zapytany, czy coś będzie wpływało na rekonstrukcję rządu, odparł: „Odpowiem jak rabin: będzie lub nie będzie”. Wypowiedź ta jest absolutnie prawdziwa, gdyż stanowi tautologię logiczną, ale nie tyle rabinacka, ile hamletyzująca. O ile duński książę rzecz rozwinął, o tyle p. Zybertowicz uznał swoje dictum za ostateczne – rabini tak nie czynią, bo to roztropni ludzie.

Pan Szarek wykoncypował: „Gdyby nie samotny bój redemptorystów, dzisiaj być może Polska nie byłaby wolna. Byłaby tak zniewolona jak wiele narodów Europy Zachodniej”. Tak działa pamięć narodowa w wykonaniu szefa IPN. Pan Girzyński z miną prawdziwego mentora wyznał, że zawsze jest za dobrą legislacją i działa w tym kierunku, a p. Bosak, reprezentujący jeszcze lepszą zmianę konfederacką, określił pandemię jako wymysł sanepidu.

Czytaj też: Niewierzący w koronawirusa

Po co radio Erewań, skoro dobrozmieńcy idą dalej, tj. absurd traktują jako prawidłowe ujęcie świata? Gorzko wygląda mem z internetu: „Oby Białorusinom się udało – może nas obronią”.

Post scriptum o grypie

Władza apeluje o powszechne szczepienia na grypę. Tymczasem Ministerstwo Zdrowia informuje, że dostępnych będzie góra 2 mln szczepionek, czyli dla nieco więcej niż 5 proc. populacji. MZ nie czuje się odpowiedzialny, bo tyle oferują dostawcy. Niektórzy przedsiębiorcy chcą zafundować szczepionki swoim pracownikom. Resort finansów wyjaśnia, że pracownik, który skorzysta z takiej możliwości, wzbogaci się i należy mu wymierzyć podatek. Nie dotyczy to instytucji, w których obowiązek szczepień wynika z przepisów, m.in. zatrudniających lekarzy, żołnierzy, policjantów czy niektórych urzędników. W ten sposób tzw. dobra zmiana troszczy się o naród. Wyjątkowo ohydne draństwo!

Czytaj też: Rząd się sam zaszczepi na grypę. A co z nami?

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną