Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Platforma zajmuje się sama sobą. Kto na szefa klubu KO?

Borys Budka w Sejmie Borys Budka w Sejmie Andrzej Hulimka / Forum
Największa partia opozycyjna nie potrafi wykorzystać nadarzającej się okazji do rozegrania koalicji rządzącej i udowodnienia, że jest poważną alternatywą wobec PiS.

Platforma przespała szansę, aby napsuć krwi PiS-owi, i wyskoczyła z wnioskiem o wotum nieufności wobec ministra Zbigniewa Ziobry, kiedy wszyscy w obozie władzy zaczęli się już ze sobą godzić. Wielu odebrało to jako działanie w gruncie rzeczy na korzyść Ziobry, spajające Zjednoczoną Prawicę.

Czytaj też: Wzór na skuteczną opozycję

Szukanie szefa klubu

To wszystko dlatego, że największa partia opozycyjna nie ma czasu zastanowić się nad strategią czy choćby taktyką działania, bo główną sprawą, która ją zajmuje od kilku miesięcy, jest wybór szefa klubu parlamentarnego. Nowym władzom PO z grubsza chodzi o to, żeby nikt poza nimi nie miał nic do powiedzenia w kwestii kierunku i sposobu funkcjonowania Koalicji Obywatelskiej. Partyjne władze miały rozpuszczać wśród koalicjantów plotkę, że jeśli szefostwo klubu obejmie ktoś związany z Grzegorzem Schetyną, małe partie (Inicjatywa Polska, Zieloni, Nowoczesna) zostaną zneutralizowane, ponieważ były przewodniczący stawia teraz na „czystą Platformę”.

To bzdura. Taki szczur wypuszczony przez ludzi Borysa Budki przed piątkowym wyborem szefa klubu, bo każdy głos będzie się liczył i może uda się trochę nastraszyć koalicjantów – przekonują stronnicy Schetyny. Jak zapewniają, Koalicja Obywatelska – czyli budowa formacji skupiającej wokół PO inne antypisowskie byty – to autorski projekt Schetyny, który chce wciąż rozwijać, przekonany, że obudowana różnymi politycznymi buforami Platforma ma większe pole manewru i szanse dotarcia do różnorakich grup wyborców.

Czytaj też: Scenariusze dla ruchu Trzaskowskiego

Parada kandydatów

To Schetyna miał dotychczas lepsze kontakty z koalicjantami niż Budka. Szeregowi posłowie KO od dłuższego czasu skarżyli się, że nowe władze Platformy nie wykorzystują ich chęci pomocy, „odbierają tematy”, z którymi ci się zgłaszają, i przekazują do realizacji politykom PO. A Budka dba tylko o poparcie liderów poszczególnych partii (przede wszystkim Barbary Nowackiej i Adama Szłapki), ale sami członkowie tychże środowisk niewiele się w tej układance liczą. Do teraz, bo podczas wyborów szefa klubu parlamentarnego znaczenie będzie miał każdy głos.

A to dlatego, że Budka wystawił Cezarego Tomczyka. To kandydatura już czwartego wyboru – wcześniej chciał oddać szefostwo w ręce Roberta Kropiwnickiego, ale ten się skompromitował, koordynując głosowanie w sprawie parlamentarnych podwyżek. Później mowa była o obecnym rzeczniku partii Janie Grabcu („bo Janka wszyscy lubią”) i pośle Jacku Protasie. Wśród stronników Budki rozważano nawet wystawienie Rafała Grupińskiego, niegdysiejszego szefa klubu i dawnego „człowieka Schetyny”, ale pomysł upadł, bo Grupiński z racji wieku i dawnych funkcji „niespecjalnie kojarzy się z młodością i świeżością”.

Czytaj też: Męki opozycji

Tomczyk, odbicie Budki?

Co ciekawe, kiedy Budka i Rafał Trzaskowski jesienią ubiegłego roku ugadywali odbicie partii z rąk Schetyny, szefostwo klubu obiecano Sławomirowi Nitrasowi. Ale Budka nie dotrzymał słowa. A pytani o to platformersi z otoczenia nowego przewodniczącego (i zarazem wciąż szefa klubu) zaczęli powtarzać jak mantrę, że „Nitras jest niewybieralny”. Trudno jednak zgadywać, dlaczego poseł miałby być mniej „wybieralny” niż wcześniej wymienieni, w tym Cezary Tomczyk. Jest konkretny, bezkompromisowy, nieco narwany, ale to typ fightera, który chce się z PiS bić (rzecz jasna nie dosłownie, choć prezes Kaczyński wielokrotnie sprawiał wrażenie, jakby się Nitrasa wręcz fizycznie bał). Taki szef klubu mógłby być przeciwwagą dla stonowanego przewodniczącego partii, który wydaje się sympatycznym, ale mało charyzmatycznym politykiem.

I może w tym problem. Borysa Budkę szybciej niż jego poprzedników dopadł syndrom oblężonej twierdzy. Jest nieufny i – jak słyszymy – zafiksowany na tym, że wszystkie problemy Platformy i jego niska popularność jako lidera opozycji (2,4 proc. według ostatniego sondażu dla IBRiS dla Wirtualnej Polski) to efekt działania niechętnych mediów oraz „bujania łódką przez Schetynę i Neumanna”. Przebojowy Nitras mógłby zagrozić pozycji Budki.

Wystawienie Tomczyka jest też o tyle sprytnym zagraniem, że sam Nitras nie będzie tego kwestionował – Tomczyk jest jego dobrym kolegą, razem współpracują z Trzaskowskim. Jednocześnie były rzecznik Ewy Kopacz, a ostatnio szef sztabu Trzaskowskiego, choć jest jedną z ważniejszych osób w nowym partyjnym układzie, nie wydaje się, aby mógł „przeskoczyć” Budkę. Jest raczej jego odbiciem: miłym, uśmiechniętym, poprawnie się wysławiającym, ale nieszczególnie ogniskującym uwagę.

Czytaj też: Nauczka z błędów KOD

Sprawdzian dla kobiet

Interesująco jest też po drugiej stronie tej wewnątrzpartyjnej wojenki. Stronnicy Schetyny, którzy najpierw forsowali kandydaturę Tomasza Siemoniaka, wycofali się z tego. Wszystko dlatego, że były szef MON zaczął hamletyzować, uzależniając swój start na szefa klubu od uzyskania poparcia również ze strony Budki i Trzaskowskiego. Siemoniak – jak oficjalnie tłumaczył – chciał być kandydatem konsensusu. Jak jednak przyznają jego koledzy, próbował w ten sposób zabezpieczyć się przed kolejną przegraną (w styczniu startował w wyborach o fotel szefa partii i sromotnie przegrał z Budką).

Do wyścigu zgłosił się więc poprzedni szef klubu Sławomir Neumann, a ostatnio także Urszula Augustyn. Kandydatura Augustyn jest ciekawa szczególnie w kontekście głosowania kobiet KO. Z jednej strony tych trzymających się blisko Małgorzaty Kidawy-Błońskiej – mocno rozczarowanej postawą Budki i jego otoczenia podczas jej kampanii wyborczej i zaraz po niej. Z drugiej zaś – oglądających się na Barbarę Nowacką i Katarzynę Lubnauer. Liderka Inicjatywy Polskiej i była przewodnicząca Nowoczesnej trzymają się blisko Budki; Nowacka niedawno ogłosiła, że poprze Tomczyka, pytanie tylko, czy obie panie, które tak silnie przecież akcentują konieczność udziału kobiet w życiu publicznym i powierzania im najwyższych stanowisk, rzeczywiście postawią na mężczyznę, przedkładając polityczne deale nad własne przekonania.

Tym właśnie od kilkunastu już tygodni zajmuje się największa formacja opozycyjna, dając obozowi władzy czas, aby się kłócił, godził, demolował Polskę.

Czytaj też: Od Wałęsy do Trzaskowskiego

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną