Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Narodowcy powołują straże do „ochrony kościołów” w Polsce

Robert Bąkiewicz (bez maseczki) podczas niedzielnej demonstracji wziął sprawy w swoje ręce... Robert Bąkiewicz (bez maseczki) podczas niedzielnej demonstracji wziął sprawy w swoje ręce... Andrzej Hulimka / Forum
Roty Marszu Niepodległości i Młodzież Wszechpolska powołują własne służby do obrony kościołów przed atakami „lewackich hord”. Chętnych nie brakuje.

Niedziela, kościół św. Krzyża na warszawskim Krakowskim Przedmieściu. Przed świątynią gromadzi się kilkadziesiąt, potem kilkaset osób protestujących po wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Chcą wejść do środka, ale na drodze staje im policja z narodowcami. Wśród nich Robert Bąkiewicz, przewodniczący stowarzyszenia Marsz Niepodległości, jedna z najważniejszych postaci polskiej radykalnej prawicy. Wczesnym popołudniem niektórym demonstrantom udaje się wejść na schody, ale ok. 14 blokuje ich dwurzędowy kordon policji. Na górze narodowcy odmawiają publiczną modlitwę, na dole tłumią się protestujący.

Policja jest wyraźnie skonfundowana, nie wie, jak się zachować. O instrukcje pyta narodowców. Na nagraniach portalu OKO.press i Strajku Kobiet widać, jak funkcjonariusze konsultują się z Bąkiewiczem na temat m.in. młodej dziewczyny, która próbuje wejść do kościoła. Działacz, który nie ma na sobie maseczki, łapie ją za rękę, spycha ze schodów. Do zszokowanej dziewczyny wezwano karetkę, pomocy udzielają jej ratownicy. Policja nie interweniuje.

Hartman: Kościół się doigrał! Rusza antykatolicka rebelia!

Kościół, teren prywatny

Po ustanowieniu kordonu funkcjonariusze nie przepuszczają na górę też dziennikarzy. Gdy sam próbuję wejść, ale policjanci odsyłają mnie od jednego do drugiego. O zgodę na przepuszczenie mnie proszą jednego z narodowców, który stoi na górze, ale nie uczestniczy w modlitwie. Okazuję legitymację dziennikarską – i tak odmawia. Tłumaczy, że działa na polecenie proboszcza, a „kościół to teren prywatny”.

Informuje mnie też, że proboszcz nie życzy sobie obecności mediów przed kościołem, a policja musi przed nim stać, „bo są tu ludzie, którzy próbują wtargnąć do czyjegoś domu”. Na pytanie, kto mieszka w kościele i czy jest to proboszcz, odpowiedzi nie otrzymuję. Mężczyzna odmawia podania swoich danych osobowych. W tym samym czasie wydarzenia filmuje ekipa Mediów Narodowych, najwyraźniej jedynej redakcji, której wolno. Wcześniej, gdy z innymi dziennikarzami próbujemy przejść przez kordon policji, by rozmawiać z Bąkiewiczem, jeden z policjantów nas okłamuje: „takiego pana tam nie ma”.

Lekarka: Polska właśnie odwróciła się od pacjentek

Narodowcy w obronie kościołów

Policja pilnuje wejścia do dziś, podobnie jak bram wielu innych kościołów w Polsce. Dla Bąkiewicza i narodowców to jednak wsparcie niewystarczające. Aby chronić świątynie przed „atakami lewackich hord”, jak powiedział „Polityce” rzecznik prasowy Młodzieży Wszechpolskiej Mateusz Marzoch, powołują własne inicjatywy. Wszechpolacy stworzyli „Samoobronę Wiernych”, a środowiska skupione wokół Rot Marszu Niepodległości – „Straż Narodową”. W tę drugą zaangażował się m.in. poseł Konfederacji Michał Urbaniak, który w przeszłości współtworzył struktury „Straży Marszu Niepodległości”, ochraniającej przemarsze 11 listopada.

Jesteśmy aktywni w całej Polsce, wielu naszych działaczy mieszka w mniejszych miastach. Będziemy gromadzić wiernych z poszczególnych parafii i kościołów, żeby w razie czego szybko skrzyknąć się i bronić kościołów, a potem neutralizować ataki tej lewackiej hordy – mówi Marzoch. Jak rozumie „obronę kościoła”? Precyzuje, że chodzi o niedopuszczanie do dewastacji go z zewnątrz i w środku oraz o wyprowadzanie ze świątyń każdego, kto będzie chciał zamanifestować poglądy proaborcyjne. Wszechpolacy nie nadają swojej grupie żadnej formy prawnej. Ma to być spontaniczne, „luźne zrzeszenie” wiernych.

Marzoch twierdzi, że to teraz niezbędne, bo działania policji w zakresie ochrony kościołów są niewystarczające. Jako przykłady podaje poniedziałkowe wydarzenia spod kościoła św. Aleksandra na warszawskim pl. Trzech Krzyży i demonstracje z Częstochowy – protestujący chcieli iść na Jasną Górę. W obu przypadkach zdaniem Marzocha policji było za mało. „Samoobrona Wiernych” ma mobilizować ochotników, żeby nie trzeba było liczyć tylko na mundurowych.

Czytaj też: Polska protestuje w pandemii. Czy władza za to odpowie?

Bo policja nie robi tego, co powinna

Policja nie wykonuje swoich zadań. Albo robi to z premedytacją, albo nie jest już w stanie tego robić. Jej bezczynność skłania drugą stronę do coraz aktywniejszych działań – mówi z kolei Bąkiewicz o przyczynach powołania „Straży Narodowej”. – Od czwartku policja nie podejmuje działań siłowych wobec osób łamiących prawo. Zamiast tego ich chroni, zapewnia asystę. Bezkarność powoduje, że oni się rozbestwiają. Straż Narodowa ma więc robić to, co zdaniem narodowców powinna robić policja.

Bąkiewicz: – Jesteśmy siłą defensywną, nie chcemy podejmować działań leżących w gestii policji, ale kiedy sytuacja wymyka się spod kontroli, nie ma zasobów i chęci, a policja ucieka, zamiast nas wspierać, my jako Polacy i katolicy musimy działać. Jego zdaniem bierność mundurowych wynika z nacisków politycznych. – W niedzielę pod kościołem św. Krzyża były podstawy, żeby rozwiązać zgromadzenie. Policja nie podjęła działań. My wiemy, że by chciała, bo przestaje panować nad sytuacją, ale wola polityczna jest inna. Obawy przed atakami zagranicy, Unii Europejskiej powodują, że policja jest bierna. Nie chcieli wojny, wybrali hańbę, będą mieli i wojnę, i hańbę – komentuje.

I choć tylko w ciągu jednej doby odebrał 12 tys. maili w sprawie „Straży Narodowej”, to legalizować jej nie zamierza. – To zwykłe pospolite ruszenie – opisuje. – Polacy się budzą, nie jesteśmy w stanie nawet odpowiedzieć na wszystkie zgłoszenia. Ale prawnie nie możemy brać odpowiedzialności za te grupy, które będą powstawały, bo to jest samoobrona. Nie jesteśmy w stanie ich przeszkolić ani być odpowiedzialni za kilkanaście tysięcy osób, jeśli w dużej mierze ich nie znamy.

Szostkiewicz: PiS z Kościołem na równi pochyłej

Narodowcy wchodzą w buty państwa

„Straż Narodowa” będzie więc grupą silnie umotywowanych ideologicznie ludzi, których nikt nie zamierza kontrolować. Mają stać się stroną wojny cywilizacyjnej, jak Bąkiewicz określa obecną sytuację w Polsce. Jego zdaniem protestujący są „antycywilizacją, antytezą tego, czym była i jest polskość”, określa ich wręcz jako satanistów. – Są teraz tylko dwa sztandary: sztandar Boga i sztandar szatana. Trzeba dokonać wyboru. Nawet kosztem zdrowia czy życia.

Zapewnia też jednak, że jego ochotnicy będą bronić kościołów, ale nie rezydencji hierarchów. – Dużym problemem jest w Polsce laicyzacja hierarchii katolickiej i duchownych. Kościół musi potępić jednoznacznie te zachowania, zacząć chronić nas, a nie chować się po pałacach. Nie będziemy teraz bronić pałaców, bo nie będziemy bronić ludzi, którzy abstrahują od wiary. Za biskupów poświęcimy życie, ale tylko, jeśli staną po stronie katolików – kończy.

Bąkiewicz zbiera już wpłaty na nową formację. We wczorajszym newsletterze Rot Marszu Niepodległości prosił o wsparcie na profesjonalizację działaczy, która „zależy od szkoleń, kursów prawnych, sprzętu oraz inwestycji w zaplecze takiej organizacji”. Z jednej strony zamierza więc wyposażyć i ćwiczyć ochotników, z drugiej – nie będzie ponosił odpowiedzialności, zwłaszcza prawnej, za skutki ich działań. Narodowcy wchodzą w ten sposób w buty państwa – za pozwoleniem rządzących. To kolejny dowód, że za władzy PiS instytucje państwowe przerodziły się w partyjne i nie liczy się z nimi już nikt.

Czytaj też: Polska po cichu podpisała deklarację przeciwko aborcji

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną